- Gdzie wczoraj byłaś tak długo? - zapytała matka, gdy wkładałam buty.
- U znajomej. Uczyłyśmy się do sprawdzianu. - przecież jej nie powiem, że uprawiałam seks, w dodatku z kobietą. - Jest za trzy dni, więc muszę się przygotować. - dodałam. Spojrzałam na nią, lustrowała mnie wzrokiem.
- Po szkole wracasz prosto do domu. - zabrzmiało to, jak groźba. Czułam, że kryje się za tym coś, co powinno mnie niepokoić. Chciałam zapytać, co zaplanowała, ale wolałam jej nie rozjuszać. Jeszcze by mi po dupie dała.
Wyszłam z domu, poszłam do szkoły. Przed wejściem czekała na mnie uśmiechnięta od ucha do ucha Victoria. Na głowie miała opaskę, na sobie bordowy top oraz krótkie czarne spodnie. Założyła włosy za prawe ucho.
- Jefferson. Rosalie. Rosa. - wypowiedziała to wszystko z jakimś podejrzanym tonem. Na sekundę zmrużyłam oczy.
- Nelson. - kiwnęłam głową, już chciałam ją wyminąć. Chwyciła mnie za nadgarstek i pociągnęła do siebie. Poczułam jej oddech na szyi, zimne dłonie otoczyły moją talię. - A to co ma być?
- Jak to co? - przytuliła mnie i dała buziaka w policzek. Uśmiechnęła się lekko. - Powitanie.
To kompletnie nie pasowało do Victorii z wczoraj. Tamta Nelson była zimna, oschła, sarkastyczna i cholernie seksowna. Te Nelson była jakaś taka... Miła?
- Victoria, co ty odwalasz? - wyswobodziłam się z jej objęć. Nie to, że mi się nie podobało. Chciałam wyjaśnić tę sytuację.
- Masz jakieś zaniki pamięci? - założyła ręce na piersi. - Nie pamiętasz już, co się wczoraj działo? Jak przyjemnie nam było? - ściszyła głos. Przełknęłam ślinę.
- Fakt, było. I co? - stanęłam w takiej samej pozycji, co ona. Uśmiechnęła się półgębkiem.
- I... Chcę jeszcze raz. - przysunęła się. - I jeszcze, i znowu, i tak w kółko... Chcę cię, Rosalie. - wyszeptała do mojego ucha, zrobiło mi się ciepło.
Kątem oka zobaczyłam, jak do Roseanne podchodzi Fred i wyciąga ją z letargu. Dziewczyna patrzyła się na nas, lecz blondyn wytrącił ją z równowagi. Jak gdyby nigdy nic uśmiechnęła się do niego i pocałowała go, wspinając się na palce. Mogłam przysiąc, że widziałam, jak Roseanne uchyliła powiekę, by podczas pocałunku upewnić się, że ją widzę.
Pokręciłam głową i wróciłam do Victorii. Czekała na moją reakcję. Postanowiłam sprawdzić moje podejrzenia.
- No dobra. - złapałam ją w talii i przyciągnęłam do siebie. Victoria nie była mi dłużna, przerzuciła ramię na moje barki. Uśmiechnęła się zadowolona. Odgarnęłam jej włosy i złożyłam pocałunek na lewej małżowinie. - Nie spodziewałam się, że tak ci zaimponuję. - ruszyłyśmy do szkoły, czułam na sobie wzrok Roseanne.
- Nie tyle ty, twój język czyni cuda. - wywróciłam oczami, lecz nie kryłam uśmiechu satysfakcji. - Niestety, dzisiaj rano dostałam okresu, więc musisz poczekać jakiś tydzień na powtórkę. - pogłaskała mnie po głowie, jakby chciała mnie pocieszyć. Uszczypnęłam ją w prawy pośladek, prawie pisnęła.
- Zaczekam. Nie martw się. - uśmiechnęłyśmy się dokładnie w taki sam sposób. Zadzwonił dzwonek, dalej czułam wzrok panny Park.
***
Stojąc przy umywalce w szkolnej toalecie, przypatrywałam się sobie i zastanawiałam się, co ja w ogóle robię.Miałam pobawić się chwilę, to miał być nic nieznaczący jeden numerek. Victoria wyglądała, jakby naprawdę chciała więcej. Skąd u niej takie uczucia?
A co jeśli jest w zmowie z Danielem? Może to on ją na mnie nasłał, żeby sprawdzić, jak zareaguje Roseanne? Co, jeżeli jego plan tak naprawdę polegał na tym, że to Roseanne zerwie z Fredem, ze względu na zazdrość o mnie?
Opłukałam twarz zimną wodą. Obym się myliła. Nie znałam poziomu inteligencji Daniela. Z drugiej strony Victoria nie interesowała się mną, a bynajmniej nie dawała mi tego do zrozumienia. Przecież jej ruch dwa dni temu, gdy szła do łazienki i chciała, bym poszła za nią, nie mógł być przypadkowy.
Boże, jeśli tam jesteś, powiedz, że się mylę.
- Rosalie. - tylko jedna osoba tak pięknie wypowiadała moje znienawidzone imię.
Panna Park.
Odwróciłam się, popatrzyłam prosto w jej oczy. Oddychała niespokojnie, miała wypieki na twarzy.
- Roseanne. - kiwnęłam do niej głową, uniosłam pytająco lewą brew. - W czymś mogę po...
Jakież zdziwienie mnie ogarnęło, kiedy ta drobna blondyneczka podeszła do mnie... Nie. Wręcz podbiegła do mnie, chwyciła moje policzki i pocałowała mnie. Mocno, z pasją, jakby to było coś, od czego od dawna się powstrzymywała. Napierała na mnie, jej ciało stykało się moim. Odsunęła się, ale tylko na kilka centymetrów. Patrzyłyśmy sobie prosto w oczy. Oddychała głęboko, musiała się uspokoić.
Wydarzyło się coś, co ponownie sprawiło, że nie wiedziałam, co się dzieje. Po policzkach Roseanne zaczęły spływać łzy, zmieszane z jej czarnym tuszem do rzęs. Rozpłakała się, odsuwając się ode mnie. Zakryła dłońmi twarz i uciekła do wolnej kabiny. Ruszyłam za nią, lecz zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. Uderzyłam pięścią w ścianę naprzeciwko zajętej kabiny.
- Otwórz. - powiedziałam pewnym tonem. - Proszę.
- Nie. - pociągnęła nosem. - Nie widzisz, co ze mną zrobiłaś? Do jakiego stanu mnie doprowadzasz? - ściągnęłam brwi.
- Słucham? - wydukałam. Zbiła mnie z tropu. Nie po raz pierwszy, ale wtedy to już poważnie wybiła mnie z rytmu.
- Od tamtej imprezy... - odchrząknęła, od płaczu pojawiła się chrypa. - Po pocałunku... I jeszcze po tym w toalecie... Nie mogę przestać o tym myśleć, rozumiesz? Cały czas wracam do nocy, kiedy cię całuję. I to nawet nie jest twoja wina, tylko moja! Zdradziłam Freda, w dodatku z kobietą! Kobietą! - zaniosła się płaczem. Ten dźwięk rwał mi serce, lecz...
- To zabawne. - ucichła na ostry ton mojego głosu. - Myślisz o sobie, nie o nim. Jak mogłaś dopuścić do tego pocałunku? Może to alkohol, a może twoja żądza? Nie, na bank nie to pierwsze. Inaczej byś mnie teraz nie całowała. Zastanów się, czego ty właściwie chcesz. - zamek kliknął, drzwi się otworzyły. Bez wahania weszłam do środka. Roseanne siedziała na sedesie z czerwonymi oczami i oddychała przerywanie. - Nawet nie rozumiem, czemu płaczesz.
- Bo nie rozumiem, co się ze mną dzieje. - wypuściła powietrze. - Nigdy wcześniej się tak nie czułam. Ja nie... Nie kręciły mnie dziewczyny.
- A kręcą cię? - pochyliła głowę.
- Tylko ty... - szepnęła, prawie jej nie usłyszałam. Zacisnęłam usta w linię.
- Masz Freda... Ale jakim cudem wciąż jesteście razem? Nie wyglądasz mi na kogoś, kto chowa zdradę. - obruszyła się.
- A co niby mam mu powiedzieć? Że podoba mi się koleżanka z klasy i się z nią całowałam tak, jak nigdy z nim? - zakryła usta. Wytrzeszczyłam oczy.
- Czy ty... Chcesz mi powiedzieć... Że to był twój pierwszy... Francuski... - brakowało mi powietrza.
- Pocałunek. - powiedziała cicho. Złapałam się za głowę.
- To ty może najpierw całuj się tak ze swoim chłopakiem, a nie z przypadkowymi dziewczynami, co?
- Po pierwsze! - podniosła się, patrząc mi prosto w oczy. - Ja nie czuję do niego tego samego co wcześniej. Po drugie nie jesteś przypadkowa. - cmoknęła mnie krótko w usta. Oddychała ciężko, odsunęłam się.
- Roseanne. Zdecyduj się, zanim cokolwiek postanowisz. Najlepiej porozmawiaj z Fredem. - powiedziałam szorstko i wyszłam szybkim krokiem z łazienki.
Jak ta dziewczyna potrafi doprowadzić mnie do palpitacji serca w tak krótkim czasie?
CZYTASZ
𝙸 𝚠𝚊𝚗𝚝 𝚝𝚘 𝚋𝚛𝚎𝚊𝚔 𝚏𝚛𝚎𝚎
FanfictionI pomyśleć, że wszystko zaczęło się od niewinnego pocałunku na imprezie... ~21.12.2020 - 1 tys wyświetleń ~29.07.2021 - 10 tys wyświetleń ~28.12.2021 - 20 tys wyświetleń ~4.08.2022 - 30 tys wyświetleń ~9.09.2023 - 40 tys wyświetleń ~06.08.2021 - #1...