∆29∆

779 39 1
                                    

RP - Hej Rosalie. Chciałam cię naprawdę przeprosić za to, co zrobiłam na imprezie u Victorii. Nie powinnam była, wybacz mi

Odczytałam tę wiadomość, stojąc na wyprostowanych nogach, z oczami pełnymi od łez, z pustym żołądkiem. Gdy matka zagroziła mi policją, musiałam wrócić do domu. Minęły cztery dni, odkąd z powrotem żyłam z tą wiedźmą pod jednym dachem. Biła mnie codziennie, praktycznie nie mogłam siedzieć ani się ruszać. Jadłam jeden posiłek dziennie, czyli zimną zupę. Z pokoju nie mogłam wychodzić, chyba że do toalety. Gdy dłonie odrobinę przestały mi się trząść, odpisałam Roseanne.

RJ - Udawajmy, że nic się nie stało. Byłaś pijana

RP - Dziękuję ci. Byłam trochę zła, ostatnio nie mogę dogadać się z Fredem. Odbiło się to na tobie. Naprawdę nie chciałam

RJ - To już przeszłość

RP - W ramach przeprosin, co powiesz na nocowanie z okazji czwartego lipca? 

RJ - Byłoby fajnie

RP - Super! W takim razie przyjdź w niedzielę koło osiemnastej. Do zobaczenia :D

Odłożyłam telefon na biurko i wyłączyłam go. Wyciągnęłam baterię i schowałam ją między książkami. To było na wypadek, gdyby matka chciała mnie szpiegować. Wytarłam łzy z policzków i starałam się złapać w miarę równy oddech. 

- Rosalie. - zamknęłam oczy. Nie mogłam na nią patrzeć. - Zejdź na dół, dziecko.

- Już mnie dzisiaj zlałaś, nie pamiętasz już? Osiem na lewo, dziesięć na prawo. - wycedziłam przez zęby.

- Pyskuj dalej. - usłyszałam, jak przesuwa ręce po pasku taty. Wcześniej nie wnosiła go na górę. Wytrzeszczyłam oczy i spojrzałam prosto na tę wiedźmę. - Jeśli nie chcesz schodzić na dół, proszę bardzo. - zamachnęła się; zdążyłam zasłonić twarz rękoma. 

- Błagam! Nie! - zaczęła okładać moje ramiona pasem, kilka razy trafiła również w głowę. Skuliłam się na podłodze, czując ostrą krawędź skóry, rozcinającą moje dłonie. W pewnym momencie złapała mnie za włosy i pociągnęła ostro do tyłu. Zawyłam z bólu. Wtedy jej uścisk zelżał. Nie rozumiałam, co się dzieje.

- Co to jest? - dotknęła miejsce za moim uchem. Czułam, jak moje serce na chwilę stanęło. Odnalazła tatuaż. - Dość ironiczne, nie uważasz? Co tobą kierowało, gdy wybierałaś to paskudztwo? Ludzie zbezczeszczą wszystko, co święte. Na krzyżu umierał Pan nasz! - ponownie pociągnęła mnie za włosy. - A my, jego słudzy, mamy oddawać mu cześć! Niewdzięcznico! Chrystus umarł za twe grzechy, a ty tak mu odpłacasz?! - nie przestawała mnie bić. 

Moje tortury trwały może pięć minut. Dla mnie to i tak było za wiele. Matka wyszła z pokoju, zamykając drzwi na klucz. Zagroziła, że jeżeli spróbuję się wydostać, ponownie mnie zleje. To oznaczało, że nie wyjdę już do łazienki, więc będę musiała wygrzebać z zapasu pustych butelek jedną z nich i postawić ją gdzieś w kącie. 

Trzęsłam się, leżąc na podłodze. Przestałam nawet płakać, nie miałam czym. Spojrzałam na swoje dłonie. Były zakrwawione, z niektórych ran dalej sączyła się krew. Przełknęłam resztki śliny i spróbowałam wstać. Byłam za słaba; zakręciło mi się w głowie i padłam z powrotem na dywan. 

Drżącym głosem zaczęłam się modlić. Chciałam, by Bóg dał mi znak, jeżeli gdzieś tam jest. Żeby zesłał mi jakiś cud, cokolwiek. Coś, dzięki czemu mogłabym uciec i już nigdy nie wracać do mojej posiniaczonej przeszłości. To nie była moja pierwsza taka modlitwa. Wiedziałam, że to, co robię, jest głupie i nic nie da, ale w głębi duszy czułam, że może jeszcze jest dla mnie jakaś nadzieja. 

𝙸 𝚠𝚊𝚗𝚝 𝚝𝚘 𝚋𝚛𝚎𝚊𝚔 𝚏𝚛𝚎𝚎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz