∆23∆

849 41 4
                                    

- Trochę ci... Zeszło... - od półgodziny siedziałam w salonie i czekałam na Roseanne. Zawahałam się z dopowiedzeniem czegokolwiek, ponieważ dziewczyna miała na sobie różową piżamę w białe kropki, w której skład wchodziły spodenki do połowy uda oraz top odsłaniający brzuch. Nie wiedziałam, czy wyglądała słodko, seksownie, czy może jedno i drugie...?

- Przepraszam, musiałam się wykąpać po treningu. Jak chcesz, teraz ty możesz iść. Zaczekam. - uśmiechnęła się lekko, odgarniając włosy przylepione do policzka. 

- Czemu nie. - wstałam z kanapy i podeszłam do plecaka, który dalej leżał w kuchni. Wyciągnęłam z niego potrzebne rzeczy i poszłam za Rose na górę do łazienki.

- Możesz się albo wykąpać, albo wziąć prysznic, jak wolisz. To twój ręcznik, do mycia masz tamten biały żel... Chyba tyle. - dziewczyna rozejrzała się po łazience. - Dobra, nie przeszkadzam. Idę wszystko naszykować. - uśmiechnęła się do mnie i wyszła, zamykając za sobą drzwi.

Rozebrałam się i weszłam pod prysznic do ogromnej kabiny, w której zmieściłyby się jeszcze trzy osoby, jak nie pięć. Umyłam się szybko, wypłukałam pianę z włosów i owinęłam się ręcznikiem. Po wytarciu się zrobiłam sobie turban i ubrałam piżamę. Krótkie spodenki w moro, szara bluzka na grubych ramiączkach. Nic nadzwyczajnego.

Wróciłam do salonu. Roseanne faktycznie wszystko przygotowała. Mimo że nie było tak późno, dziewczyna zasunęła rolety i zapaliła dwie lampy przy telewizorze, które tworzyły przyjemny klimat. Na kanapie leżały dwa koce, jeden biały z pomponami po bokach, drugi szary w jaśniejszą kratkę. Na stole stały słodkie oraz słone przekąski plus dwie butelki wody i szklanki. Wyglądało to, jak kadr z filmu, gdy dziewczyna przychodzi do przyjaciółki na noc.

- Nieźle. - skwitowałam. Rose odwróciła się do mnie i poklepała miejsce obok siebie.

- Wzięłam nam po kocu, tak na wszelki. - powiedziała. Ułożyłam się wygodnie na kanapie i przykryłam nogi białym kocem.

Rose zaproponowała, żebyśmy komentowały komedię romantyczną. Wspomniała, że ogląda takie filmy tylko po to, by pośmiać się z durnych aktorów i dennych fabuł. Oczywiście się zgodziłam, sama też nie lubiłam takich filmów. Śmiałyśmy się jedna przez drugą z naszych komentarzy. A to aktorka wywaliła się na prostej drodze, a to aktor pomylił swoją dziewczynę z inną kobietą. 

W pewnym momencie, gdy to ja się śmiałam, Roseanne przysunęła się do mnie i pocałowała mnie krótko w usta. Nie spodziewałam się tego kompletnie. Ona jednak zbliżyła się jeszcze raz i ponownie mnie cmoknęła. Odsunęła się na kilka milimetrów, lecz ja złapałam ją za tył głowy i przyciągnęłam do siebie, łącząc nasze usta. To było powolne, leniwe, cudowne. Wpakowała mi się na kolana, ręce zarzuciła mi na ramiona. Ja natomiast dłonie skierowałam na jej plecy. Rose pogłębiała pocałunek, powodując tym u mnie gęsią skórkę. Trzymając mnie, położyła się na plecach, sprawiając, że musiałam nad nią zawisnąć. Odsunęła się na chwilę, aby złapać oddech.

- Masz mokre włosy. Zmoczysz kanapę. - odetchnęłam. Uśmiechnęła się półgębkiem, ten uśmieszek dodał jej seksapilu.

- Trudno. - przyciągnęła mnie do siebie. Położyłam się na niej; musiałam być dla niej ciężarem, lecz chyba jej to nie przeszkadzało. Rose prawą dłonią przejechała po moich plecach, wtedy straciłam czujność. Złapała mnie za pośladek; podniosłam się gwałtownie, zaskoczyłam ją tym.

- Nie możemy. - dziewczyna była kompletnie zdezorientowana. Zeszłam z niej i stanowczo się odsunęłam. Widziałam, jak otwiera usta, by zaprotestować, ale byłam szybsza. - Dalej jesteś dziewczyną Freda. A ja dalej nie wiem, o co tobie chodzi. Jesteś najbardziej niezdecydowaną osobą, jaką znam. 

- Bo ja, bo...

- Bo co? Lubisz grać ludziom na uczuciach? Prześpisz się ze mną i rano mnie stąd wykopiesz, żeby potem pochwalić się innym, że przeleciałaś Jefferson? A może najpierw zrobisz tak Fredowi? - nie zorientowałam się, że przeholowałam. Łzy stanęły Roseanne w oczach. - Kurwa, nie chciałam...

- Nie... Dobrze, że to powiedziałaś. - pociągnęła nosem, uwalniając łzy. - Jestem niezdecydowana. Boże, jeszcze jak. Fred jest cudowny, praktycznie nie ma wad... - zatrzymała się na chwilę. - Oboje mi się podobacie, a ja nie wiem, kogo wybrać. Przy Fredzie jestem słodką cheerleaderką, popularną, mądrą dziewczynką. Ale przy tobie? Otwieram się i... I jest mi z tobą naprawdę dobrze. Czuję się... Wolna. - spojrzała mi w oczy. - Nigdy nie planowałam grać ci na uczuciach. Wybacz mi, że wplątałam cię w mieszaninę moich myśli. 

- Chyba po prostu potrzebujesz kogoś, kto by pomógł ci te myśli uporządkować. - Rose uśmiechnęła się delikatnie. - Musisz się w końcu na coś zdecydować. Albo ja, albo Fred. Dam ci jeszcze trochę czasu, ale wiedz, że jestem niecierpliwa. 

- Oczywiście. Dziękuję. - Roseanne przytuliła mnie mocno. - Mogę ci coś zdradzić? 

- Hmm?

- Byłam cholernie zazdrosna o Nelson. - odsunęłam się od niej, ledwo powstrzymując uśmiech. - Ty jesteś o Freda, mam rację?

- No masz... - przytuliłam ją ponownie. 

- Obiecuję, że niebawem dam ci odpowiedź. - powiedziała cicho.

- Zaczekam, bo wiem, że warto.  

𝙸 𝚠𝚊𝚗𝚝 𝚝𝚘 𝚋𝚛𝚎𝚊𝚔 𝚏𝚛𝚎𝚎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz