W niedzielę popatrzyłam w lustro i obejrzałam chyba każdy centymetr mojego ciała. Miałam masę siniaków i ran, które goiły się, ale niewystarczająco szybko. Codziennie po kilka razy smarowałam się maściami i łykałam tabletki przeciwbólowe. Najgorzej wyglądał mój tyłek oraz plecy, ale uznałam, że przecież nie będę się rozbierać przed Roseanne, więc nie zobaczy tych miejsc.
Matka zakazała mi wychodzenia z pokoju, a tym bardziej z domu, ale ja byłam coraz bardziej obojętna na jej rozkazy. Musiałam wymyślić, jak najprościej wydostać się z domu. Wtem pojawiło się moje zbawienie. Meredith Connolly. Stara katoliczka, podobno była zakonnica, która została wyrzucona z zakonu za picie. Matka namówiła ją, by Connolly mnie przypilnowała, ponieważ ma jakieś ważne spotkanie i musi wyjść, a jej nieposłuszna córka ma karę. Connolly zgodziła się, niepierwszy raz mnie pilnowała. To była moja przepustka.
Stara Connolly była półgłucha i potrafiła przysnąć przy telewizorze. Miała jeszcze jedną zaletę - nie mogła wchodzić po schodach, bo miała chore kolana. Dlatego od razu, gdy matka opuściła dom, wyszłam do łazienki, w której ogarnęłam się do wyjścia. Wróciłam do pokoju, otworzyłam okno i uciekłam, przeskakując bramę. Nie biegłam do Roseanne z powodu dalej bolącego mnie ciała, chociaż miałam na to wielką ochotę. Chciałam biec i krzyczeć, ponieważ znowu udało mi się uciec.
Pod domem Roseanne znalazłam się kilka minut przed osiemnastą. Odkryłam, że furtka jest otwarta, dlatego przez nią przeszłam i zadzwoniłam do drzwi. Nikt nie otwierał. Sprawdziłam wiadomości, lecz dziewczyna do mnie nie napisała. Pociągnęłam za klamkę. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Poczułam woń rozlanego alkoholu, w uszach dudniła mi muzyka. Rozejrzałam się dookoła, ale długo nie musiałam szukać właścicielki domu. Rzuciła mi się na szyję, w jednej dłoni trzymając kieliszek.
- Cześć Rosia. - uśmiechnęła się do mnie szeroko i pocałowała mnie mocno. Poczułam tyle alkoholu na raz, że odsunęłam się tak gwałtownie, aż prawie Roseanne upadła na podłogę. Zdążyłam ją złapać w locie, kieliszek jednak rozbił się, rozlewając zawartość pod moimi nogami. - Upsi. - roześmiała się, przyciągając moją twarz do swojej.
- Co tu się... Co się dzieje? - potrząsnęłam nią lekko.
- A nic... - machnęła ręką. - Pokłóciłam się z Fredusiem i tak zia nim śtraśnie tenskniem. - podciągnęłam Roseanne do góry i zawlokłam ją do salonu. Tam odkryłam, że dookoła leżą puszki po piwie, jedna butelka wina opróżniona do połowy i karafka ze szkocką. Zaczynałam się domyślać, że nie wino mogło być w tamtym kieliszku.
- Widzę, że było grubo. - skomentowałam. Roseanne miała rozbiegany wzrok i cieszyła się, jakby była na haju. Liczyłam, że nie posunęła się do takiego kroku i była tylko pod wpływem alkoholu.
Cudem udało mi się zabrać dziewczynę na górę do jej pokoju. Zanim tam dotarłyśmy, musiałyśmy jeszcze wpaść do łazienki, gdzie trzymałam jej włosy, podczas gdy ona wymiotowała. Później posadziłam ją na łóżku. Zdjęłam jej spodnie oraz ściągnęłam bluzkę. Wtedy Roseanne przyciągnęła mnie mocno do siebie; prawie na nią upadłam, co mogłoby się skończyć tragicznie. Nie miałam pewności, czy aby na pewno opróżniła swój żołądek do końca.
- Chcę cię Rosalie. Tu i teraz. - wyszeptała. Ja jednak nie zważałam na jej bełkot. Ułożyłam ją pod kołdrą, na wszelki wypadek zostawiłam miskę koło jej łóżka. Dziewczyna padła jak zabita, a ja zeszłam na dół, by posprzątać cały ten bajzel, który zrobiła.
CZYTASZ
𝙸 𝚠𝚊𝚗𝚝 𝚝𝚘 𝚋𝚛𝚎𝚊𝚔 𝚏𝚛𝚎𝚎
FanfictionI pomyśleć, że wszystko zaczęło się od niewinnego pocałunku na imprezie... ~21.12.2020 - 1 tys wyświetleń ~29.07.2021 - 10 tys wyświetleń ~28.12.2021 - 20 tys wyświetleń ~4.08.2022 - 30 tys wyświetleń ~9.09.2023 - 40 tys wyświetleń ~06.08.2021 - #1...