***Leana***
Codziennie po przebudzeniu mój wzrok ląduje na jednej i tej samej rzeczy, która znajduje się na mojej szafce nocnej. Patrzę na nią przez kilka dobrych minut i próbuję zebrać w sobie siły na nadchodzący dzień – czasami przychodzi mi to łatwiej, czasami znacznie trudniej i chyba właśnie na taki poranek dzisiaj trafiłam. Zwlokłam się z łóżka i poczłapałam do łazienki.
Nie dziwiły mnie już worki pod oczami ani blada jak papier skóra – codziennie były na swoim miejscu od dobrych kilku już lat. Przemyłam twarz i zaczęłam wklepywać w nią grubą warstwę kremu, obserwując uważnie swoją skórę. Gdyby nie te worki pod oczami i wiecznie smutna mina, to pewnie mogłabym wystąpić w reklamie takiego kremu – nie miałam żadnych pryszczy ani przebarwień, nie mówiąc już o zmarszczkach. No tak, tylko co z tego, że miałam ładną cerę, skoro nawet wołami by mnie nie zaciągnęli do takiej reklamy? Pomalowałam rzęsy okalające moje ciemnobrązowe, sarnie oczy i westchnęłam, nie wiedząc za bardzo co zrobić z włosami. Koniec końców zebrałam je w bezładny kok na czubku głowy i spojrzałam na siebie po raz kolejny w lustrze. Nie ma tragedii.
-Cześć, babciu – przywitałam się, schodząc do kuchni.
-Leana, skarbie, co tak wcześnie dzisiaj? - zdziwiła się moja siwa już babcia, odrywając oczy od gazety. - Przecież dzisiaj sobota.
-Nie mogłam spać – mruknęłam, zaglądając jej przez ramię i przy okazji cmokając ją w policzek. - Coś ciekawego się dzieje?
-Nie, ale może to i dobrze? Miasteczko żyje sobie spokojnie, bez awantur, morderstw i skandali, więc chyba nie powinnyśmy narzekać?
-No tak, ale gdyby chociaż zorganizowali jakiś festyn, to mogłybyśmy się na niego wybrać, żebyś nieco się rozerwała – zauważyłam, wyjmując mleko i jajka z lodówki.
-Ja mam się rozerwać? - zaśmiała się babcia, spoglądając na mnie przez ramię, kiedy zaczęłam przygotowywać ciasto na naleśniki. - Ja jestem już na to za stara, ale tobie coś takiego jak najbardziej by się przydało. Nic tylko ukrywasz się w swoim pokoju albo ogrodzie, może mogłabyś...
-Baaabciu! - jęknęłam, obejmując ją od tyłu ramionami. - Błagam, nie zaczynajmy tego tematu, nie z samego rana.
-Dobrze, będę cicho, ale doskonale wiesz, co chcę powiedzieć.
-Dziękuję – cmoknęłam ją jeszcze raz i wróciłam do naleśników.
Smażyłam je przez kilkanaście minut, podczas gdy babcia czytała mi nudne wieści z gazety. Tak, w Tobermory w Kanadzie rzeczywiście nic się nie działo.
***Blake***
-Blake, widziałeś w którymś kartonie czajnik? - krzyknęła do mnie mama. - Koniecznie muszę sobie zrobić kawę!
-Nie widziałem. Myślałem, że je podpisałaś....
Wszedłem do kuchni i spojrzałem na stos kartonów, które czekały na wypakowanie.
-Podpisałam, ale tego jednego nie mogę znaleźć – jęknęła i zaczęła przetrząsać stos, więc rzuciłem jej się na pomoc. - Hura! Jest!
Poprosiłem mamę, żeby zrobiła mi przy okazji herbatę i wróciłem przed dom, gdzie tata koordynował wynoszenie ostatnich kartonów z wielkiego dostawczaka.
-Te może pan zostawić tutaj, pójdą do garażu – poinstruował faceta z firmy transportowej i spojrzał na mnie z uśmiechem. - Blake, zanieś je proszę do mojego nowego azylu.
Zaśmiałem się pod nosem i wziąłem kartony pod pachę, kierując się w stronę garażu. Przeprowadziliśmy się do Kanady, bo ojciec dostał nową pracę – był tym faktem strasznie podekscytowany, co udzieliło się także mamie. Ona z kolei cieszyła się z tego, że uciekniemy od wielkomiejskiego zgiełku i zaczniemy wieść spokojne życie na przedmieściach małego miasteczka Tobermory. Tata miał upragnioną pracę, mama upragniony przez nią święty spokój, a ja? Ja miałem upragnione co? Cieszyłem się szczęściem rodziców, naprawdę, tylko że ja zostawiłem wszystkich swoich przyjaciół w Stanach. Może i byłem nieśmiały, a ludzie mieli mnie za milczka, ale zmieniałem się, kiedy czułem się przy kimś dobrze, a tak właśnie było z moimi przyjaciółmi – potrzebowałem ich towarzystwa i przerażała mnie myśl, że będę musiał przechodzić przez etap poznawania nowych ludzi, czego bardzo, ale to bardzo nie lubiłem już od dziecka. No i przerażała mnie myśl, że przez bardzo długi czas będę „tym nowym", który będzie ściągał na siebie spojrzenia wszystkich w szkole.
Resztę dnia spędziłem na wypakowywaniu rzeczy w swojej nowej sypialni – była trochę większa od poprzedniej, co strasznie mnie ucieszyło, bo wreszcie mogłem znaleźć miejsce dla wszystkich moich gratów. Korzystając z okazji, poustawiałem swoje meble inaczej niż w starym domu, żeby sprawdzić jak będzie mi odpowiadał taki układ, a wyglądało to nieźle. W rogu umieściłem duże łóżko, a kawałek od niego biurko ustawione tak, że siedząc, mogłem wyglądać przez okno wprost do ogrodu. Do tego dwa duże regały czekające na zapełnienie, a za drzwiami wcisnąłem szafę na ciuchy. Nie było to dużo, ale więcej nie potrzebowałem.
Spodziewałem się, że w ten weekend będę zajęty porządkami i nie zobaczę miasta, dlatego ucieszyłem się, kiedy mama wpadła następnego dnia do mojego pokoju i oznajmiła, że nie ma siły na gotowanie po tym całym sprzątaniu, więc pojedziemy zjeść coś na mieście.
Z zadowoleniem wskoczyłem na tylne siedzenie, obserwując spokojne miasteczko przez szybę. Było tu mnóstwo zieleni, a droga, którą jechaliśmy, otoczona była wysokimi drzewami – miła odmiana po wielkomiejskim zgiełku i braku zieleni w zasięgu wzroku. Minęliśmy kilkoro dzieciaków bawiących się na rowerach, aż wreszcie zajechaliśmy do centrum – a przynajmniej tak podejrzewałem, bo w porównaniu do reszty miasta, tutaj było całkiem tłoczno. Była tu nawet galeria sztuki, którą postanowiłem odwiedzić przy najbliższej okazji. Miałem dziwne wrażenie, że wszyscy tu się znają, bo każdy witał się z każdą inną mijaną osobą, tylko moja rodzina nie była jeszcze do tego uprawniona. Weszliśmy do pierwszego lokalu, który rzucił nam się w oczy i zajrzeliśmy do menu.
Podczas obiadu obserwowałem resztę gości i uznałem, że to bar przeznaczony dla dosłownie wszystkich, bo w środku siedzieli ludzie, którzy mieli pewnie tyle lat co moi rodzice, a na zewnątrz, w ogródku, bawiło się kilka osób w moim wieku. Bardzo liczyłem na to, że wkrótce dołączę do czyjejś paczki, bo już doskwierała mi samotność.
CZYTASZ
Nic o mnie nie wiesz /ZAKOŃCZONE
Teen FictionBlake Hatton właśnie przeprowadził się do Kanady, zostawiając za sobą wszystkich przyjaciół i życie w wielkim mieście. Mimo wszystko jest podekscytowany przeprowadzką do tak innego świata, nie jest jednak w stanie pokonać strachu przed samotnością...