Rozdział 41

57 2 0
                                    

***Leana***

Przez ostatni rok tak podciągnęłam oceny, że udało mi się dostać na ten sam uniwersytet, co Blake – co prawda z listy rezerwowej, bo poprzednie semestry zaniżyły mi średnią, ale i tak traktowałam to jako ogromne zwycięstwo. Przy chłopaku żałowałam, że nie skupiłam się na ocenach wcześniej, ale byłam zupełnie inną osobą zanim się w nim zakochałam, więc musiałam teraz żyć ze świadomością, że o mało co nie spartoliłam sobie życia, bo robiłam sobie i wszystkim naokoło na złość. Byłam podekscytowana tym, że będziemy tak blisko siebie – na innych kierunkach, ale jednak w jednym mieście.

Nie powiedziałam o tym chłopakowi, ale zaczęłam rozglądać się za mieszkaniem, które mogliśmy wynająć na studiach – miałam spore oszczędności i właśnie zaczęłam sobie dorabiać, planując zarobić jeszcze więcej przez wakacje. Chciałam z nim zamieszkać i nie wyobrażałam sobie, że mielibyśmy się rozdzielić. Myślałam o tym, dlaczego tak bardzo go potrzebowałam i doszłam do wniosku, że to wcale nie chodziło o zapełnienie pustki, którą miałam w sercu odkąd moi rodzice zginęli – ja po prostu byłam uzależniona od jego bliskości, a myśl o tym, że Blake'a miałoby przy mnie nie być, wyciskała mi łzy z oczu.

Za bardzo go kochałam, żeby potrafić teraz żyć bez niego.

-Ta jest śliczna – powiedziała Fiona, wyrywając mnie z zamyślenia.

Właśnie oglądałyśmy sukienki na nadchodzący bal, podczas gdy faceci siedzieli w kawiarni naprzeciwko i rozmawiali o czymś z przejęciem. Podeszłam do dziewczyny i spojrzałam na bladoróżową sukienkę z długim rękawem i tiulowym dołem. Była wprost idealna dla Fiony, zachęciłyśmy ją więc do przymiarki.

-Cieszę się, że ja już swoją mam – powiedziała z ulgą Jenny, krążąc między wieszakami i przeglądając kreacje. - Aż mnie ciarki przechodzą na samą myśl, że zostało tak mało czasu, a wy dopiero się rozglądacie.

-Cwaniaro, ty miałaś sukienkę szytą na zamówienie – zauważyła Erica i przyłożyła do siebie granatową sukienkę do kolana, która miała kilka warstw tiulu i wyglądała bardzo księżniczkowo. - Nie każdy może sobie na to pozwolić.

-Ale nie rozglądałyście się nawet za fasonem, który byście chciały! - jęknęła Jenny. - Dziewczyny, to najważniejszy bal w waszym życiu! Nie mogę uwierzyć w to, że nie myślałyście o tym wcześniej!

-Ja nie chciałam na niego iść – mruknęłam, dotykając ciemnozielonej sukienki z ciągnącym się tyłem. - A przynajmniej taki miałam plan od początku szkoły.

-A potem pojawił się Blake i musiałaś zrewidować plany – zachichotała Erica. - Twój książę na białym koniu, wyrwał cię z twojej wieży oziębłości i teraz porywa na bal!

Zaczęłyśmy się śmiać, czekając, aż Fiona zaprezentuje nam się w swojej sukience. Wreszcie wyszła z przebieralni i weszła na małe podium, a dziewczyny westchnęły z podziwem na jej widok. Sukienka wymagała kilku drobnych przeróbek, takich jak delikatne skrócenie, bo Fiona nie była wysoka, ale poza tym była wręcz idealna. Cała w skowronkach, dziewczyna wróciła do przebieralni. Z rezygnacją wsunęłam dłoń pomiędzy wieszaki i wyczułam pod palcami delikatny tiul. Rozsunęłam sukienki i mnie zatkało.

-Leana coś znalazła – usłyszałam chichot Jenny i dziewczyny zaraz znalazły się obok mnie. - Przymierz ją.

Miałam przeczucie, że po tej sukience żadna inna mi się nie spodoba, więc jeśli nie będę w niej dobrze wyglądać, to chyba się zapłaczę. Ostrożnie wciągnęłam ją na siebie i wyszłam do dziewczyn, które na mój widok rozdziawiły buzie.

-W życiu bym nie pomyślała, że będzie ci tak pasować – mruknęła Jenny, patrząc na mnie z podziwem. - To totalnie nie twój styl, do którego nas przyzwyczaiłaś, ale kiedy na ciebie patrzę... Wygląda, jakby była dla ciebie stworzona.

-Wyglądasz tak bardzo eterycznie, jak wróżka – uśmiechnęła się do mnie Fiona.

-Idealnie pasuje do naszej nowej, delikatnej Leany – Erica poprawiła tiul i obróciła mnie w stronę lustra.

Sukienka była wykonana z błękitnego tiulu i sięgała do ziemi. W pasie była odcięta czymś, co przypominało gałąź krzaku jagód, tylko że zamiast owoców były białe perły otoczone małymi kwiatami w kolorze sukienki. Te same kwiaty ułożone były przy dekolcie, tworząc wrażenie, jakby wyrastały z brzegu sukni, a pnącza spokojnie opadały mi na pierś, ale całość tworzyła bardzo delikatne, rozmarzone wręcz wrażenie. Miałam odsłonięte ramiona, ale za to sukienka miała dwa bufiaste rękawy zakrywające ręce od poziomu dekoltu, wykonane z warstwy tego samego niebieskiego tiulu i ściągnięte przy nadgarstkach gumką. Przeszłam się w niej kawałek, odkrywając długie rozcięcie w warstwach tiulu, sięgające mi pachwiny, przy okazji obserwując, jak układa się materiał.

-Jest idealna – szepnęłam, wyobrażając sobie Blake'a obok siebie i uśmiech sam wpełzł mi na twarz.

 -Jest idealna – szepnęłam, wyobrażając sobie Blake'a obok siebie i uśmiech sam wpełzł mi na twarz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Nic o mnie nie wiesz /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz