***Leana***
Pierwszy tydzień z psiakami był dla mnie prawdziwym testem wytrzymałości – jeździłam z nimi do weterynarza zdezelowanym autem babci, karmiłam z butelki o stałych porach, biegałam z nimi na dwór, próbując ich nauczyć siusiania na trawę zamiast na dywan, nie spałam po nocach, bo zdarzało się, że zaczynały piszczeć z tęsknoty za mamą i wtedy brałam je do swojego łóżka, co często kończyło się obsikaną kołdrą. Wiem, że nie powinnam uczyć ich spania w łóżku, ale bardzo szybko się uspokajały, kiedy wtulały się w mój brzuch, a ja naprawdę nie mogłam skazać ich na taką tęsknotę za zmarłą mamą.
Babcia była wniebowzięta, bo wreszcie miała zajęcie i kiedy byłam w szkole, sama zajmowała się maluchami, przez większość czasu siedząc w ogrodzie i doglądając ich, jak wędrowały po trawie albo spały na swoim ulubionym kocyku, wtulając się w siebie.
-One są takie rozkoszne – zachichotała, głaszcząc je po krągłych brzuszkach. - Wymyśliłaś w końcu dla nich imiona?
-Chyba tak – wzięłam do ręki białe bliźniaczki. - Ta z plamką na uchu to Berry, a ta z gładkim uchem to Peach. Nasz kawaler w skarpetach to Melon, a biedak bez łapki to Mango.
-Czemu owoce? - zdziwiła się babcia, na co odpowiedziałam jej, że to dlatego, bo są takie słodkie. - Ty jak coś wymyślisz...
Imiona przyjęły się jednak w mgnieniu oka i ciężko było mi sobie wyobrazić coś innego, co by tak pasowało do tego rodzeństwa. W piątkowy poranek pożegnałam się ze zgrają i ruszyłam do szkoły, znowu napotykając problemy z odpaleniem motoru – byłam tak pochłonięta psami, że zapomniałam podjechać do mechanika. Obiecałam sobie, że zajmę się tym w przyszłym tygodniu.
Na angielskim wcisnęłam słuchawki w uszy, rozmyślając o tym, co może być nie tak z motorem, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Usłyszałam pytanie Warnocka skierowane do mnie i odpowiedziałam bez podnoszenia głowy, dalej notując – nauczyciele już dawno poddali się w próbach przywołania mnie do porządku, kiedy zauważyli, że tak naprawdę ich słucham i cały czas robię notatki. Mimo wszystko co jakiś czas wypytywali mnie znienacka, licząc na to, że wpadnę, ja jednak uparcie im na to nie pozwalałam, znając odpowiedź na każde pytanie, którym próbowali mnie zagiąć. Sama z siebie nigdy nie odpowiadałam na pytania, bo nie chciałam wyjść na kujona – niech inni się popisują, tak jak Blake, który właśnie opowiadał o czymś z przejęciem.
Spojrzałam na niego ukradkiem i zauważyłam jego podekscytowany wzrok, kiedy mówił o swoich uczuciach, które nawiedzały go podczas czytania naszej kolejnej lektury. Nos marszczył mu się śmiesznie, kiedy opisywał jednego z bohaterów, który nie przypadł mu do gustu, za to oblizywał usta, kiedy zbierał się do odpowiedzi na podchwytliwe pytania Warnocka. Zapatrzyłam się na jego wąskie wargi, które oblizał po raz kolejny, po czym przeniósł na mnie swoje rozgorączkowane spojrzenie, zupełnie jakby wyczuł mój nachalny wzrok.
-Leana chyba się z tobą nie zgadza – usłyszałam, bo moje imię automatycznie włączało we mnie tryb wyostrzonego słuchania.
Cholera, nie zwróciłam uwagi na to, co mówił Blake, bo byłam zbyt zajęta oglądaniem jego twarzy.
-Leana, masz coś do powiedzenia?
Przeniosłam niepewny wzrok na Warnocka, który uśmiechnął się triumfalnie na widok mojej zagubionej miny.
-Blake, chyba zasłużyłeś na jakąś szóstkę, bo Leana pierwszy raz nie wie, co powiedzieć.
Pokręciłam głową, czując, że się czerwienię.
-Zamiast oglądać Blake'a, skup się proszę na lekcji.
Wiedziałam, że powiedział to specjalnie – tylko po to, żeby narobić mi wstydu. Udało mu się. Zapadłam się w ławce, czerwona jak burak. Czułam na sobie spojrzenia całej klasy, kilka osób chichotało w najlepsze, a Blake wbił wzrok w zeszyt przed sobą, również zawstydzony.
CZYTASZ
Nic o mnie nie wiesz /ZAKOŃCZONE
Teen FictionBlake Hatton właśnie przeprowadził się do Kanady, zostawiając za sobą wszystkich przyjaciół i życie w wielkim mieście. Mimo wszystko jest podekscytowany przeprowadzką do tak innego świata, nie jest jednak w stanie pokonać strachu przed samotnością...