Rozdział 32

66 3 0
                                    

***Blake***

-Gdzie twoja nowa dziewczyna? - usłyszałem cichy chichot Jenny i spochmurniałem.

-To nie jest moja dziewczyna.

Siedzieliśmy właśnie przy stoliku, jedząc lunch i zaczynając drugi miesiąc szkoły. Ellen bardzo mnie sobie upodobała, co w końcu doczekało się złośliwych komentarzy moich znajomych. Była w porządku, ale z biegiem czasu stała się potwornie upierdliwa i nie raz łapałem się na tym, że na jej widok chowałem się w tłumie i uciekałem w drugą stronę, czym wywoływałem jeszcze więcej uszczypliwych uwag.

-Ale chyba będziecie dzisiaj w kawiarni, co? - spytała Fiona, która jako jedyna nie brała udziału w naśmiewaniu się ze mnie, za co byłem jej ogromnie wdzięczny. - Mieliśmy spotkać się wszyscy razem.

-Ja będę tak jak obiecałem, ale nie wiem co z Ellen, bo nie jestem jej niańką – westchnąłem i odchyliłem się na krześle, a mój wzrok sam odnalazł Leanę siedzącą na parapecie.

Od ponad miesiąca nie zamieniliśmy ze sobą słowa i tak jak na początku czułem wobec niej potworną złość i rozgoryczenie, tak teraz emocje nieco opadły i zacząłem przyglądać się jej nieco bardziej neutralnie, szczególną uwagę zwracając na to, jak bardzo samotna się wydawała. Czułem wyrzuty sumienia, że to ja siedziałem ze wszystkimi przy stole, podczas gdy ona została kompletnie sama, ale Fiona powiedziała mi, że dziewczyna nie dała się przekonać i uparła się, że nic jej nie będzie, jeśli będzie spędzać lunche sama. Wiedziałem, że tylko udawała, bo dostrzegłem w niej potworną zmianę, kiedy zaczęliśmy się spotykać i kiedy dołączyła do naszej paczki – odżyła i zaskoczyła mnie tym, jak towarzyska była pod tą swoją skorupą. A teraz znowu się wycofała, stała się milcząca i przestała zgłaszać się na zajęciach, chociaż ze wszystkich sprawdzianów dostawała najlepsze oceny, co i tak było dużą poprawą.

-Przepraszam, musiałam zostać po zajęciach – Ellen rzuciła się na krzesło obok mnie, sprawiając, że podskoczyłem.

-Ellen, co do dzisiejszego wyjścia, to zmieniły ci się plany, czy nadal idziesz z nami do kawiarni? - spytała ją Jenny, zezując na mnie ukradkiem.

-Chyba idziemy, co? - zwróciła się do mnie dziewczyna.

Wkurzała mnie tym, że zachowywała się zupełnie tak, jakbyśmy byli parą – zawsze upewniała się, że będę robił to co ona i nawet z durnym wyjściem do kawiarni nie mogła odpowiedzieć w swoim imieniu. Westchnąłem ciężko i skłamałem, że ja jeszcze się zastanawiam.

-Damy wam znać później, dobrze? - zwróciła się do Jenny. - Jak Blake się zdecyduje.

-Jezu... - mruknąłem, zbierając swoje rzeczy. - Nie musisz uzależniać swoich decyzji od moich. Jeśli chcesz iść, to idź.

Przepchnąłem się do wyjścia i zderzyłem z dziewczyną stojącą tuż za rogiem. Wystarczył jeden głęboki oddech, żebym rozpoznał właścicielkę tych pachnących włosów.

-Przepraszam – mruknąłem szybko i już miałem ją wyminąć, kiedy dotarło do mnie, że była zapłakana. - Co się stało?

Leana pokręciła szybko głową, cicho łkając i próbując przejść obok mnie, ale ją zatrzymałem – musiało się stać coś bardzo złego, skoro stała zapłakana na szkolnym korytarzu. Nie chcąc jej dłużej narażać na wścibskie spojrzenia pozostałych uczniów, poprowadziłem ją za łokieć do pustego skrzydła prowadzącego na salę gimnastyczną.

-Leana? - powiedziałem cicho, obserwując łzy cieknące jej po policzkach. - Powiesz mi, co się stało?

Jęknęła i wcisnęła mi w ręce swój telefon – spojrzałem na wyświetlacz i zauważyłem wiadomość od jej babci, którą dostała zaledwie chwilę temu – im dłużej ją czytałem, tym łatwiej było mi zrozumieć zachowanie dziewczyny. Peach – jeden z jej psów – uciekła babci z ogrodu i została śmiertelnie potrącona przez samochód. Nie wiedziałem, co powiedzieć Leanie, żeby jakoś ją pocieszyć – nic sensownego nie przychodziło mi do głowy, a ona cały czas płakała. Nic dziwnego, bo rok temu ocaliła psiaki od głodowej śmierci i bez wahania przygarnęła je do siebie, opiekując się nimi najlepiej, jak potrafiła.

Nic o mnie nie wiesz /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz