Rozdział 9

59 6 0
                                    

***Leana***

Gdyby nie moje psiaki, leżałabym załamana w swoim pokoju, a tak mogłam się choć trochę pośmiać na widok ich psot i merdających ogonków. Babcia widziała, że coś jest ze mną nie tak, ale bardzo nie chciałam jej wciągać w swoje dramaty, więc zapewniłam ją, że stresuję się nadchodzącym testem z matmy.

Pod wieczór wpakowałam się do łóżka w podłym nastroju, ale jednocześnie szczęśliwa, że wreszcie mogę pobyć chwilę sama. Wsłuchiwałam się w ciche pochrapywanie psiaków, które rosły jak na drożdżach i które teraz dostały już dużo większy kojec, bo w starym przestały się mieścić. Bardzo, bardzo długo nie mogłam przyjąć do wiadomości, że Blake mi się podoba. Nie potrafiłam pogodzić się z tym, że to, że tak często o nim myślę, świadczyło po prostu o tym, że się w nim zadurzyłam. Nie mogłam nikomu tego powiedzieć, a tym bardziej samemu Blake'owi, bo nie chciałam tak się przed nim odkryć. No i była jeszcze Fiona.

Nie miałam prawa kochać się w chłopaku, który jej się podobał – ona w pełni zasłużyła na to, żeby wreszcie z kimś być – była miłą, ciepłą osobą, która zasługiwała na wszystko to, co najlepsze. Za długo już była sama. Za długo musiała znosić przytyki innych ludzi, według których jej tusza stanowiła powód do śmiechu. A najgorsze było to, że wcale nie była „gruba" jak to mówili – nie wyglądała po prostu jak wieszak, ale też nie pasowała do tego, co wszyscy widzieli na Instagramie, więc dokleili jej tą bardzo przykrą łatkę. Chciałam, żeby była wreszcie szczęśliwa, postanowiłam więc z nikim nie dzielić się tym, co czułam, za to pomóc byłej przyjaciółce w zdobyciu jej wymarzonego chłopaka.

Nie obchodziło mnie to, że sama przez to cierpiałam – zwyczajnie nie zasłużyłam na szczęście, bo przez tak długi czas byłam dla wszystkich okropną osobą. Z tego samego powodu spasowałam i zgodziłam się umówić z Mattem – może zrekompensuję mu tak długie starania, a do tego ukarzę samą siebie za to, kim się stałam? Po cichu liczyłam też na to, że w ten sposób zapomnę o Blake'u.


Na poniedziałkowym angielskim byłam pierwsza w klasie, więc przejrzałam swoje notatki z kolejnej lektury, korzystając z chwili ciszy. Nie udzieliłam Warnockowi jasnej odpowiedzi na jego dziwną prośbę, ale uznałam, że i tak jestem podłamana, więc gorzej już nie będzie i mogę się ośmieszyć przed wszystkimi. Wkrótce zaczęli zbierać się pozostali uczniowie, a kiedy weszła Fiona, podleciała do mnie szybko i szepnęła mi tylko: „zgodził się!" podekscytowanym głosem. Posłałam jej szczery uśmiech i życzyłam powodzenia na randce, a wtedy zjawił się Blake i czym prędzej wbiłam wzrok w swój zeszyt.

-Mam nadzieję, że ostatni spóźnialscy zdążyli doczytać lekturę przez weekend – przywitał się z nami Warnock. - Macie jakieś wstępne spostrzeżenia?

No to wio.

-Główny bohater to dupek – powiedziałam, patrząc na nauczyciela, który po pierwszym szoku uśmiechnął się szeroko.

-Ciekawe spostrzeżenie – zastanowił się przez chwilę. - Dlaczego tak uważasz?

-Przez pierwsze kilkaset stron nie liczył się z niczyimi uczuciami, tylko po to, żeby w ostatnich dwustu stronach nawrócić się jak gdyby nigdy nic. A ludzie to łyknęli i zrobili z niego nie wiadomo jakiego bohatera.

Reszta klasy była zdumiona faktem, że w ogóle się odezwałam i patrzyli teraz na mnie z ciekawością. Ja jednak uparcie wpatrywałam się w Warnocka.

-Zgadzacie się z tym? - spytał pozostałych.

-Nie – usłyszałam głos Blake'a i wywróciłam oczami. - W ostatecznym rozrachunku liczy się to, że Henry dostrzegł złą część swojej natury i zdołał ją zwalczyć, przechodząc przemianę. Jest uznawany za bohatera, bo pokonał swoje słabości i stał się kimś lepszym.

Nic o mnie nie wiesz /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz