Rozdział 36

62 3 0
                                    

***Leana***

Kiedy Warnock poprosił nas o oddanie eseju o poświęceniu, zrobiło się trochę nieprzyjemnie – byliśmy jedyną grupą, która nie wywiązała się z zadania.

-Czułem, że Leana się wyłamie, ale wy? - zwrócił się do Blake'a i Ellen, na co chłopak lekko się zaczerwienił.

-Za bardzo nie mogliśmy się dogadać – powiedział, co mnie ucieszyło, bo choć raz to nie ja się tłumaczyłam. - Dlatego każdy napisał swój esej.

Nauczyciela zatkało, bo chyba spodziewał się, że nic nie napisaliśmy, pokazałam mu więc kartki z moim esejem, a Blake ze swoim.

-Ja nie napisałam – mruknęła Ellen niemrawym tonem i poczułam dziwną satysfakcję, kiedy to usłyszałam.

Warnock, zrezygnowany, wziął nasze eseje i wrócił do biurka, po czym westchnął ciężko i stwierdził, że nie ma siły prowadzić zajęć – włączył nam więc najnowszą wersję „Makbeta", a po skończonych zajęciach zawołał nas do siebie.

-Nie wiem, co mam z wami zrobić – jęknął facet, przyglądając się nam ze zbolałą miną. - Myślałem, że może się dogadacie, bo...

-Ale my się już dogadaliśmy – wypaliłam, na co wytrzeszczył oczy. - Tylko było nam łatwiej napisać oddzielne eseje.

-To dlatego zaczęłaś się znowu zgłaszać na zajęciach?

Poczerwieniałam i kiwnęłam głową. To było aż tak zauważalne, że znowu zaczęłam się odzywać?

-Przeczytałem wasze wypracowania – ciągnął Warnock. - Są dobre, bardzo dobre, ale nie wykonaliście zadania, dlatego nie przyznam wam maksymalnych ocen. Blake, oto wypracowanie Leany.

Chłopak wziął do ręki kartki z moim wypracowaniem i spojrzał na mnie niepewnie, kiedy ja dostałam jego esej. Nauczyciel uparł się, żebyśmy przeczytali wypracowanie drugiej osoby – powiedział, że powinno nam to pomóc jeszcze lepiej się dogadać. Skonsternowani, wyszliśmy z zajęć i udaliśmy się na parking. Odwróciłam się do Blake'a, żeby upewnić się co do planów na dziś, on jednak był szybszy – przycisnął mnie do boku swojego auta i zaczął napierać na mnie językiem. Oderwał się ode mnie dopiero po długiej chwili, zdyszany i uśmiechnięty.

-To jedziemy do ciebie?


-Jak podsumowałbyś mój esej? - spytałam go, kiedy skończył czytać.

Najpierw zajęliśmy się dużo przyjemniejszymi rzeczami i dopiero później przeszliśmy do czytania swoich wypracowań. Ja doskonale odczytałam esej Blake'a – pisał o mnie, a dokładnie o poświęceniu się dla mnie, chęci niesienia pomocy i walki ze słabościami, byleby druga osoba czuła się zwyczajnie dobrze. Spojrzałam na niego znad kolan, na których oparłam brodę, próbując coś wyczytać z jego twarzy. Wydawał się zaskoczony – tyle zauważyłam na pierwszy rzut oka.

-Jest bardzo... - westchnął, unikając mojego spojrzenia. - Myślisz, że Warnock skumał, że pisaliśmy o tym samym? O nas?

-Myślę, że to dlatego dostaliśmy swoje eseje – przyznałam z nieśmiałym uśmiechem. - No więc?

-Po tym, co przeczytałem... Lepiej rozumiem, co tobą kierowało, kiedy ze mną zerwałaś, chociaż przyznaję, że dalej nie rozumiem, dlaczego się na to zdecydowałaś – zaczął, bardzo ostrożnie dobierając słowa. - Piszesz o poświęceniu się dla drugiej osoby, żeby oszczędzić jej cierpień, przejmując cały ból na siebie. To jest bardzo szlachetne, przyznaję, ale nie rozumiem, po co to sobie robiłaś.

-Po prostu bardzo mi na tobie zależało i nie chciałam, żebyś czekał w nieskończoność i w końcu ze mną zerwał – powiedziałam cicho, unikając jego spojrzenia. - Więc może nie było to aż tak altruistyczne, jak myślisz.

-Zerwałaś ze mną, bo bałaś się, że ja to zrobię?

W jego tonie usłyszałam, że uważał to za co najmniej idiotyczne.

-Wszyscy zawsze mnie opuszczali – szepnęłam w swoje kolana. - Chciałam się przed tym ustrzec.

Blake wciągnął mnie na siebie i mocno przytulił, odwzajemniłam więc jego uścisk, wsłuchując się w powolne bicie jego serca.

-Podobał mi się twój esej – powiedziałam, unosząc głowę, żeby na niego spojrzeć. - Miał dużo bardziej pozytywny wydźwięk niż mój.

-Bo ja jestem do wszystkiego bardziej pozytywnie nastawiony niż ty – zażartował i przyznałam mu rację. - Idealnie się uzupełniamy.

-Dziękuję ci – musnęłam ustami jego szczękę, czując delikatne drapanie zarostu na wargach.

-Ale za co?

-Za to, że jesteś dla mnie taki dobry. To bardzo miła odmiana po tym wszystkim, co mnie spotkało.

Blake wydawał się bardzo poruszony moimi słowami, ale może to widok moich zaczerwienionych oczu tak na niego podziałał. Oparł czoło o moją skroń i obiecał, że będzie taki już zawsze, nie ważne, co będzie się działo, a kiedy musnął ustami mój policzek, dotarło do mnie, że byłam gotowa pójść za nim na koniec świata.

Nic o mnie nie wiesz /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz