Rozdział 14

60 6 0
                                    

***Blake***

Kiedy przeszedłem wreszcie przez próg domu, nie wierzyłem, że nie było mnie tylko kilkanaście godzin – miałem wrażenie, że spędziłem w areszcie kilka dobrych tygodni. Na miejscu od razu zostaliśmy przesłuchani – każdy oddzielnie, żebyśmy przypadkiem nie zaczęli kombinować ze zmienianiem swoich wersji. Przyznałem szczerze, że wiedziałem, co Matt chciał zrobić, ale bałem się mu sprzeciwić. Powiedziałem też, że nie wiedziałem, jak taki narkotyk działa, więc nie byłem pewien co i kiedy zacznie się dziać z dziewczyną.

-Dlaczego nie poszedłeś za nimi? - spytał policjant, patrząc na mnie znad moich pierwszych zeznań.

-Nie wierzyłem, że Matt naprawdę może to zrobić – mruknąłem. - Liczyłem na to, że tylko się przechwalał, przecież nie zrobiłby tego w szkole... To wszystko moja wina, gdybym tylko...

-Nie zmienisz przeszłości – powiedział sucho funkcjonariusz, notując. - Czy ty też zgwałciłeś dziewczynę?

Zamarłem, słysząc to pytanie, które brzmiało przerażająco.

-Nie – wydusiłem, przytłoczony. - Dzisiaj dotknąłem ją tylko wtedy, kiedy przeniosłem ją do swojego auta.

-A dlaczego to zrobiłeś?

-Chciałem zabrać ją do domu, byle jak najdalej od nich, ale uznałem, że powinni wiedzieć, że to robię. Chciałem, żeby uświadomili sobie, jak ją skrzywdzili.

Wiedziałem, że moje zeznania nie sprawiły, że stałem się nagle czysty jak łza – wiedziałem, co planują, dotykałem dziewczyny, chciałem ją gdzieś wywieźć. To nie wyglądało najlepiej.


Moi rodzice byli załamani, kiedy dowiedzieli się, że jestem w areszcie, a moja mama zemdlała na wieść, że jestem podejrzany o współudział w gwałcie na nieprzytomnej dziewczynie. Po przesłuchaniach zawieźli mnie do domu, a po drodze nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Dopiero na miejscu odważyłem się zacząć z nimi ten temat.

-Mamo? Tato? - spytałem cicho, kiedy staliśmy w kuchni, patrząc po sobie niepewnie. - Mogę wam opowiedzieć, co zaszło?

Tata kiwnął głową, a mama uznała, że musi sobie zrobić drinka. Usiedliśmy przy kuchennym stole, rodzice po jednej stronie, ja po drugiej (zupełnie jakbym dalej był na przesłuchaniu) i opowiedziałem im wszystko to, co policji. Jedyne, co dodałem, to opis tego, jak się czułem, kiedy to wszystko się działo – potrzebowałem to z siebie wyrzucić. Mój tata był blady jak ściana, a mama zaciskała nerwowo dłonie na szklance z drinkiem, próbując pohamować łzy.

-Tyle czasu byłem tchórzem – ciągnąłem, nie przerywając od dobrych kilkunastu minut. - Chciałem, żeby ktoś mnie polubił. Nie chciałem być sam. Łapałem się na tym, że zamiast robić to, co uważałem za słuszne, albo to, co po prostu chciałbym zrobić, robiłem to, co spodobałoby się reszcie. A teraz... gdybym nie był takim tchórzem, nic by się Leanie nie stało... Jestem żałosny...

-Ale dostrzegłeś swój błąd – powiedziała cicho mama, łapiąc mnie za rękę. - Nie cofniesz tego, co się stało, ale możesz zmienić samego siebie. Możesz pokazać Leanie, jak bardzo ci przykro.

Słowa mamy sprawiły, że całkowicie zwątpiłem w to, że dziewczyna kiedykolwiek mi wybaczy – w głowie huczały mi argumenty Leany, które z taką wściekłością wypowiedziała na jednej z lekcji angielskiego: „Miał tyle czasu, żeby coś z tym zrobić, ale to olał. On nie stał pod ścianą, nikt nie kazał mu tego robić. Robił to sam z siebie, bo pragnął władzy, chciał wyrobić sobie pozycję". Zdałem sobie sprawę, że nie miałem co liczyć na jej wybaczenie.

Nic o mnie nie wiesz /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz