Rozdział 2

97 6 0
                                    

***Leana***

-Babciu, idę do szkoły! - krzyknęłam, zbiegając po schodach i wpadając do kuchni po przygotowany wczoraj lunch.

-Udanego drugiego tygodnia! - usłyszałam głos babci dobiegający gdzieś z salonu i wyszłam przed dom, sprawdzając jeszcze, czy aby na pewno spakowałam wszystkie książki.

Dzisiaj czekał mnie sprawdzian z angielskiego i czułam, że jestem świetnie przygotowana, ale nie chciałam dostać najwyższej oceny. Kiedyś może by mi na tym zależało, ale od kilku już lat miałam naukę gdzieś. No dobra, może inaczej - dalej się uczyłam, chłonąc wiedzę jak gąbka, ale nie miałam już takiej presji jeśli chodziło o oceny. Wiedziałam, że zdam nawet w wypadku, gdy nie będę się uczyć, więc po co się przemęczać i stresować? Bycie kujonem to nic dobrego – życie nauczyło mnie tego w najbardziej brutalny sposób.

Upewniłam się, że założyłam dokładnie plecak i zapięłam szczelniej kombinezon. Było cholernie gorąco, ale wiedziałam, że pęd powietrza mnie ochłodzi, więc się tym nie przejmowałam. No i wolałam się spocić niż umrzeć, więc... Wcisnęłam kask na swoje długie, brązowe włosy i usadowiłam się na motorze crossowym. Odpaliłam go jak zwykle, a on... nie zaskoczył. Udało się dopiero za trzecim razem. Zapisując sobie w pamięci, że muszę podjechać do mechanika, ruszyłam w drogę do szkoły. Na prostej i pustej o tej porze drodze przekręciłam manetkę gazu do siebie i poderwałam motor do góry, na jednym kole mijając wlokący się w kierunku szkoły samochód. Silnik działał jak trzeba i nie zauważyłam niczego dziwnego ani w drganiach, które generował, ani w dźwiękach, które z siebie wydawał. Posadziłam go na dwóch kołach i znacznie zwolniłam przed skrzyżowaniem. Jak się okazało – dobrze zrobiłam, bo ktoś wybrał się właśnie na przejażdżkę traktorem przez sam środek skrzyżowania, ciągnąc za sobą przyczepę, w którą rąbnęłabym, gdybym za późno zaczęła hamować.

Stanęłam przed skrzyżowaniem i westchnęłam ciężko, bo za przyczepą pojawił się sznur samochodów, który nie mógł wyminąć biednego rolnika ze względu na kilka następujących po sobie skrzyżowań, musiałam więc czekać na możliwość przejazdu przez przecięcie dróg. Usłyszałam warkot silnika i po mojej prawej pojawiło się auto, które wyprzedziłam na jednym kole. Mimowolnie spojrzałam w jego stronę i zauważyłam obcego kolesia, na oko w moim wieku, który przyglądał mi się wytrzeszczonymi oczami. Wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższą chwilę, aż w końcu bez wahania pokazałam mu środkowy palec, dając mu tym samym znać, żeby przestał się gapić. Szybko odwrócił wzrok i wbił go w drogę, a ja – upewniwszy się, że skrzyżowanie jest już puste – przecięłam je w ułamku sekundy.

Zwolniłam dopiero wjeżdżając na parking szkoły, żeby przypadkiem ktoś znowu nie zrobił mi afery o to, że stanowię zagrożenie dla pozostałych uczniów. Zdjęłam kask i potrząsnęłam włosami, żeby jakoś się ułożyły, po czym ruszyłam w stronę szkoły, zdejmując z siebie skórzaną kurtkę.


***Blake***

Po niemiłym spotkaniu z jakąś szurniętą motorówą, udało mi się wreszcie dotrzeć do szkoły. Wysiadłem z auta i niepewnie poczłapałem w stronę budynku, podążając za resztą. Po drodze spytałem przypadkowego chłopaka o drogę do sekretariatu i podziękowałem mu za wskazówki. Odebrałem mapkę szkoły, dostałem swój plan lekcji i ruszyłem na pierwsze zajęcia, pamiętając o tym, że muszę zebrać jakieś podpisy od swoich nauczycieli. Pierwszy był angielski.

Ostrożnie zapukałem i wszedłem do środka, a spojrzenia wszystkich przeniosły się na mnie, przez co mimowolnie skurczyłem się w sobie.

-Dzień dobry, jestem Blake Hatton – zwróciłem się do nauczyciela, ostrożnie wchodząc do środka.

Nic o mnie nie wiesz /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz