Rozdział 21

64 3 0
                                    

***Leana***

-Babciu, jesteś już gotowa? - spytałam, zapinając obroże rozbieganym psiakom.

-Tak, już idę! Czy ja nie przesadziłam?

-Nie, jesteś ubrana schludnie, ale nie sztywno – stwierdziłam, oglądając jej granatową sukienkę, którą kupiła właśnie z tej okazji. - Jest dobrze.

-A ty? Dlaczego nie założyłaś sukienki? - skarciła mnie, przyglądając się moim nogom obciśniętym czarnymi spodniami. - Blake pewnie by się ucieszył.

-Babciu! - jęknęłam, trochę podenerwowana. - Czuję jeszcze opory przed takim obnażaniem się.

-Dobrze, nie będę naciskać – zrezygnowała, dalej mi się przyglądając i szukając czegoś innego, do czego mogłaby się przyczepić. - Nie masz ubrania, które nie jest czarne?

Westchnęłam i poczłapałam na górę, gdzie przebrałam czarną bluzkę na bordowy golf. Poprawiłam włosy i zeszłam na dół, od razu napotykając uśmiech babci.

-Od razu lepiej. Gdzie ja położyłam to wino?

-Postawiłam je w korytarzu, żebyśmy o nim nie zapomniały.

Założyłyśmy płaszcze, babcia wzięła wino, które kupiła w prezencie oraz ciasto, które upiekła (nie mogła się powstrzymać, żeby czegoś nie upichcić), a ja przypięłam cztery smycze i wyszłyśmy na śnieg. Zapakowałam psiaki do bagażnika, po czym odpaliłam auto i szybko włączyłam ogrzewanie. Po raz kolejny powiedziałam babci, że dobrze wygląda i wreszcie ruszyłyśmy w drogę, po kilku minutach zajeżdżając pod odpowiedni dom – im bliżej byłyśmy, tym bardziej się stresowałam. Babcia zadzwoniła do drzwi, podczas gdy ja próbowałam jakoś okiełznać psiaki, które pierwszy raz były u kogoś w odwiedzinach.

-Jesteście w gościach, więc zachowujcie się proszę grzecznie, dobra? - powiedziałam, dając każdemu po smakołyku. - I nie rzucajcie się mocno na Blake'a, bo jeszcze przypadkiem zrobicie mu krzywdę.

Melon szczeknął cicho, a reszta zamerdała ogonami – liczyłam na to, że jakiś cudem zrozumiały, o co je poprosiłam. Ruszyliśmy elegancko do drzwi, które otworzył nam tata Blake'a. Przedstawiłam mu babcię i psiaki, które od razu wygłaskał, po czym przeszliśmy do salonu i mimowolnie uśmiechnęłam się na widok chłopaka, który siedział na wózku, z ogipsowaną nogą wyciągniętą przed siebie.

-Dzień dobry – przywitał się z moją babcią, która uścisnęła go na powitanie.

-Dzień dobry, Blake. Dobrze cię widzieć.

Szczeniaki, które najpierw prawie rzuciły się na niego w ekscytacji, teraz nieufnie zaczęły go obwąchiwać, zwłaszcza gips na jego nodze i ręce, ale w końcu uznały, że to przecież Blake i zaczęły się między sobą przepychać, walcząc o to, kto pierwszy da mu się pogłaskać.

-Jesteście już! - usłyszałam podekscytowany głos mamy Blake'a, która wpadła do salonu, ubrana w kuchenny fartuszek. - Miło mi panią poznać, proszę mi mówić Margot.

Wymieniły się z moją babcią uprzejmościami, a mama chłopaka zapiszczała z zachwytu, widząc jej ulubione wino i olbrzymie ciasto, które upiekłyśmy.

-Sernik! Cudownie! Ale ci się dzisiaj poszczęściło! - zwróciła się do męża, a później puściła nam oczko. - To ulubione ciasto męża. Skarbie, zanieś je proszę do kuchni, muszę się przywitać z Leaną.

Uścisnęła mnie mocno, po czym pobiegła do kuchni, żeby dokończyć obiad. Moja babcia oczywiście zaproponowała swoją pomoc, więc zostałam sama z chłopakiem.

-Hej – przywitałam się z nim, ściskając delikatnie jego ramię. - I jak ci się śpi w wygodnym łóżku?

-Niesamowicie – westchnął z błogim uśmiechem na ustach. - Chociaż trochę mi dziwnie, bo wcześniej ktoś zawsze był obok mnie, a teraz zasypiam w absolutnej ciszy, kompletnie sam. Odzwyczaiłem się od tego.

Nic o mnie nie wiesz /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz