23.Zanim na mnie nakrzyczysz..

430 21 1
                                    

Wyciągnęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer Dawida. Nie chciało mi się iść znowu do góry.

-Czego zapomniałaś? - zapytał śmiejąc się.

-Dawid, mógłbyś.. Mógłbyś przyjść.. Przed blok? Proszę. - wydukałam.

-Coś się stało? - zapytał zmartwiony. - Zaraz będę, już idę. - dodał i rozłączył się.

Spojrzałam na swoje auto, na którym wyryte czymś ostrym zostały wyzwiska w moją stronę.

Dlaczego nie usłyszałam alarmu? Ah, no tak. Może dlatego, że cały czas zwlekałam z tym, żeby wreszcie go naprawić. Bo po co? Przecież nic się nie stanie. Akurat..

-Co jest?.. - powiedział zszokowany sam do siebie, zakładając ręce na głowie.

Czułam jak pod powiekami zbierają mi się łzy. Czyżby to sprawka któregoś z kochanych sąsiadów?

-Ja.. Co ja mam teraz zrobić?

-Jedź do pracy, niczym się nie martw. - odpowiedział, wyjmując z kieszeni klucze od swojego samochodu.

-Ale..

-Zośka, zaufaj mi. Jedź, nie martw się. Będziemy na bieżąco w kontakcie.

Westchnęłam ciężko, patrząc na chłopaka. Nie chciałam, żeby zajmował się moimi problemami, akurat wtedy, kiedy w odwiedziny przyjechała jego Mama.

Znów dostałam telefon od Szefa, z pretensjami ile można czekać. Kiedy powiedziałam mu, co się stało, odpowiedział, że jego to nie interesuje i mam przyjechać. Nie obchodzi go jak.

Miałam inne wyjście? Podziękowałam Dawidowi za pożyczenie auta i ruszyłam do pracy.

***

Kiedy wróciłam do domu, mojego samochodu pod blokiem już nie było. Dwie opcje, albo Dawid coś z nim zrobił, albo znając moje szczęście, ktoś go ukradł. Nic mnie nie zdziwi po dzisiejszym dniu.

Weszłam do mieszkania. Słyszałam, że Dawid wraz z Mamą ogląda jakiś film w salonie.

-Ty już? - zapytał zszokowany, patrząc na zegarek. Racja. Odkąd wyszłam, minęły niecałe dwie godziny. Zawsze trwało to o wiele dłużej. Kiwnęłam słabo głową. - Hej, wszystko w porządku? - dodał poprawiając się na kanapie.

Usiadłam obok i przetarłam twarz dłońmi.

-Wyrzucili mnie z pracy. - odpowiedziałam wzdychając. - Co z autem?

-Jak to wyrzucili, czemu? - zapytała Mama Dawida.

-Po prostu. Szef chyba postanowił wyładować stres na mnie. Postawiłam mu się, że nie życzę sobie, żeby tak mnie traktował, więc mnie wyrzucił. Kazał zabrać swoje rzeczy, wyjść i nie wracać. Tak zrobiłam.

-I bardzo dobrze, że się postawiłaś. Bardzo dobrze zrobiłaś. - odpowiedziała.

-Co z autem? - zapytałam po chwili, przerzucając wzrok na Dawida.

-Naprawią go. Wszystko załatwione.

Wspominałam, że ten człowiek jest cudowny?

-Wiadomo kto to zrobił?

-Narazie nie. - odpowiedział. Westchnęłam spuszczając wzrok. - Nie martw się, wszystko się ułoży. - dodał przytulając mnie.

Przyjaciele - Dawid Podsiadło Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz