Rozdział 16

7.3K 249 7
                                    

Armando

Jechaliśmy w ciszy jakieś piętnaście minut. Krew we mnie wrzała jak mało kiedy. Jak ten pierdolony rusek mógł przechwycić mój transport?! Zadawałem sobie to pytanie co chwilę. To jest kurwa nie możliwe! Ktoś musiał sypnąć i mnie wystawić i osobiście się nim zajmę. Już nawet wiem jak to zrobię, poczuje to na pewno! Każdy kto kiedykolwiek dopuścił się zdrady Rodziny został skreślony i wypisany z jej historii na zawsze. Zostaje to tak załatwione, jakby nigdy nie istniał na tym świecie.

Po dojechaniu na miejsce faktycznie okazało się, że transport zabrał rusek i mało tego dogadał się z Irlandczykami. Cazzo!!!!

Chwilę zajęło mi ogarnięcie tego całego burdelu. Musiałem pomyśleć w spokoju.

Ale nie mogłem. Po raz kolejny nie mogłem myśleć spokojnie, gdy w mojej głowie siedziała Eva. To co Klimow jej robił nie mieści mi się w głowie. Od małego uczono nas szacunku do kobiet. Bez względu na wszystko miałem wpojony szacunek. One przyprowadzały nas na ten świat i to dzięki nim jesteśmy kim jesteśmy. Nawet jak kobieta zdradziła Rodzinę, co zdarzało się niezwykle rzadko nie dostawała najwyższej kary jaką jest utrata życia i wymazanie z historii tego świata. Kobiety w naszej familii nie interesowały się życiem mężczyzn. Nie miały do tego prawa, co nie oznacza, że nie brały w nim udziału. Owszem czasami nawet dzięki ich umiejętnościom zostawały zawierane sojusze. Wbrew krążącym pogłoską włosi, nie brali za żony stuprocentowe włoszki, nie było już aranżowanych małżeństw. Oczywiście były wyjątki. Ale sumując to tak naprawdę kobiety były naszą siłą. I chciałbym, żeby Eva nią była. Gdy nasze dłonie się dotknęły. Coś podpowiadało mi, że to ona powinna stać u mojego boku i być po prostu moją kobieta. Ale oczami wyobraźni widziałem Klimowa między nami. Nadal nie mogę w to uwierzyć, że spierdolił mi cały transport. A na dodatek pewnie, teraz siedzi w barze w moim hotelu i świętuje swoje zwycięstwo. Jeszcze nie wie z kim zadarł! Jestem Armando pieprzony Moretti! Ze mną się nie zadziera! A już na pewno nie kradnie mojego transportu!

- Alec! - ryknąłęm

- Tak szefie? - przybiegł szybko.

- Jedziemy do SLS Lux Brickell. Czas złożyć wizytę panu Klimow.

Dwadzieścia minut później byliśmy pod hotelem. I już stąd można było wyczuć smród ruskiego ścierwa.

Po wyjściu z auta nawet nie czekałem na Aleca. Udałem się wprost do baru. Pracownicy wiedzieli co się święci i wyprosili część gości z baru.

- No proszę kogo moje oczy widzą. - powiedział jak gdyby nigdy nic z tym ruskim grymasem. Nie wiele się zastanawiając odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

- Może będę ostatnią osoba, którą widzisz Klimow.

- Mógłbym powiedzieć to samo o Tobie Moretti, ale nie po tu przyszedłeś, nieprawdaż...

- Nie wpierdalaj się w moje interesy Kilimow, bo pożałujesz...

- Oddaj mi to co moje i będzie po sprawie.

- Nic tu do Ciebie nie należy.

- Eva. Masz tydzień.

Że co? Jaki chuj? Myślałem, że chce wojny, a on zrobił to wszystko przez jebaną męską dumę? Że kobieta mu spierdoliła sprzed ołtarza postanowił się na mnie zemścić?

- Nie stawiaj mi warunków. Przypominam, że jesteś na moim terenie, wszystko co się na nim znajduje należy tylko i wyłącznie do mnie. Dotyczy to również Evy... - postanowiłem zmazać mu ten uśmieszek z twarzy. I cel został osiągnięty. Rusek spiął się, odwrócił i poszedł w kierunku wind.

Nie reagował na wyzwiska, które rzucałem w jego kierunku.

Uwolnij mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz