Rozdział 29

5.3K 172 7
                                        


Vladimir

Po wyjściu z balu udaliśmy się prosto do hotelu. Przez tą małą kurwę mój fiut domagał się o mocne rżnięcie, ale to musiało chwilę poczekać, bo byłem ciekaw co ma mi do powiedzenia Nico. Udaliśmy się baru. Rozsiadłem się wygodnie na sofie i kątem oka widziałem jak przygląda mi się ze smakiem w oczach pewna blondyna. Tak skarbie niedługo cię przelecę na swoich warunkach. Będziesz kwilić z rozkoszy i błagać, żebym dał ci to jeszcze raz. Stwierdziłem, że interesy poczekają, muszę zamoczyć i to w tej chwili. Podeszłam do Nico i powiedziałem, że zaraz wrócę. Nie czekając na jego odpowiedź odszedłem od niego i skierowałem się prosto do blondyny. Podałem do niej rękę i pociągnąłem za sobą. Uśmiechnęła się zadowolona, że to właśnie ją wybrałem, ale szczerze chuj mnie to obchodziło, bo miałem tylko w głowie, żeby się spuścić w jej usta. Zaciągnąłem ją do pokoju i zacząłem rozbierać w szybkim tempie. Chciała mnie pocałować, ale zagroziłem jej palcem, żeby się nawet nie ważyła. Zacząłem ssać i całować jej szyję. Powoli kierowałem się do piersi i z nienacka przygryzłem jej sutek, wydała z siebie przyjemny dla ucha jęk. Włożyłem w nią od razu dwa palce i ruszałem najpierw w wolnym tempie, żeby po chwili przyspieszyć. Długo nie czekałem, bo zaraz jej pizda zacisnęła się na moich palcach jak imadło. Kazałem jej się odwrócić do mnie tyłem i wypiąć tyłek. Chyba miała mocny orgazm, bo musiałem jej pomóc utrzymać się na czworakach. Wyciągnąłem kondoma i nałożyłem na fiuta, nie czekając na jej zgodę wszedłem w nią do samego końca. Pompowałem w nią szybko i mocno jak w jakimś transie. Było tylko słychać jej pomruki zadowolenia i odgłos ciał. Kiedy maiłem już dochodzić wyciągnąłem z niej kutasa, ściągnąłem prezerwatywę i rzuciłem gdzieś w kąt. Szarpnąłem ją za włosy, żeby uklękła przede mną. Zdziwiło ją to, ale gówno mnie to obchodziło. Nacisnąłem jej na szczękę i wbiłem w jej usta fiuta do samego końca, aż zaczęła się dławić i łzy płynęły jej po polikach. Nie zważając na jej protesty utrzymywałem swój rytm. Pchałem go za każdym razem tak głęboko, aż nie poczułem jak jej przełyk się na mnie zaciska. Spuściłem się w jej gardło i trzymałem swojego kutasa w jej ustach dopóki wszystkiego nie połknie. Po wszystkim odepchnąłem ją od siebie jak zwykłą szmatę, bo tym właśnie była i udałem się do łazienki szybko ogarnąć. Dziewczynie kazałem się ubierać i wynosić.

Poszedłem do Nico ze szklanką w ręku. Od razu wypiłem wszystko naraz. Nie myśląc za długo skinąłem na barmana, żeby polał jeszcze raz to samo i podał do stolika.

- Vlad mamy problem i to spory.

- Powiedz mi najpierw kto ci dał w mordę.

Chociaż się domyślałem wolałem usłyszeć to od niego.

- Armandowi nie spodobały się twoje pozdrowienia.

No proszę jak można gnidę wyprowadzić szybko z równowagi. Niech sobie nie rości praw do mojej własności, bo ona wraca ze mną. Na samo wspomnienie co z nią robił na balu, aż dostaję kurwicy, ale dostała suka za to niezłą nauczkę. Więcej pogrywać ze mną nie będzie.

- Mamy za to większy problem.

- A mianowicie?

- Irlandczycy nas wychujali. Aiden nie był ich szefem, tylko jebany Lucas Walsh.

- Walsh?!

Nie spodziewałbym się tego. Ta mała sprzedajna szuja. Ten chuj co zaprzepaścił mój towar warty dwa miliony. Pamiętam jak za to co zrobił zabawiłem się trochę z jego panną. Była tak chętnie niedostępna, ale cipkę za to miała przyjemnie ciasną. Przyjemność wchodzenia w nią przy jej krzykach i płaczu była nieziemska. Co z nią się potem stało to nie wiem, bo kazałem moim ludziom się nią zając. Menda dostała nauczkę, ale widzę, że mu mało. Kurwa już ja wam wszystkim pokażę, że ze mną się nie zadziera. Ten pierdolony karaluch pójdzie na odstrzał, ale najbardziej będzie cierpiał Moretti.

- Lucas jest już martwy. Powiedz mi lepiej co wiesz więcej o Armando.

- Nic szczególnego, tylko tyle, że wychowuje syna swojego nieżyjącego brata. Vlad, ale jest jeszcze coś innego.

- A mianowicie?

- Wiesz kto zabił rodziców Evy?

Kurwa tego się nie spodziewałem. Ta mała wróci do mnie szybciej niż myślałem. Uśmiechałem się znacząco do Nico. Chyba się domyślił co chodzi mi po głowie. Ciesz się na razie spokojem Moretti. Zajmuj się dobrze swoją zranioną owieczką. Już niedługo nie będziesz mi w niczym przeszkadzał. Nie będziesz znał dnia, ani godziny, kiedy twoje życie legnie w gruzach. Prędzej mnie piekło pochłonie niż ci pozwolę ze mną zadzierać. A piekło to ja! Szykuj się na niezapomniane doznania, gwarantuję ci to Moretti. Będziesz skomlał jak zraniony pies przy moich nogach. Twoje życie już nigdy nie będzie takie same. Szach mat skurwielu.

Uwolnij mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz