•7•

722 58 3
                                    

— Jutro będą w Chinach — westchnął z zawiedzeniem John, gdy całą czwórką wrócili na Baker Street.

— Nie wrócą bez tego po co przyjechali — odparł pewnie Sherlock, zdejmując szalik i rzucając go na fotel — Musimy znaleźć ich kryjówkę, miejsce schadzek. Odpowiedź musi być zapisana — wymamrotał prawie, że szeptem, podchodząc do szafki na której przyczepiona była kartka z chińskimi znakami.

W pomieszczeniu zapanowała dusząca cisza, która tylko dla Sary zdawała się być krępująca. Reszta była już do tego na tyle przyzwyczajona, że nie zwracali na to uwagi.

— Pójdę już — powiedziała, przerywając ten nienaturalny spokój.

— Tak będzie lepiej — mruknął bez żadnych skrupułów Holmes.

— Nie skądże! — wtrącił Watson w tym samym momencie, mierząc detektywa srogim spojrzeniem — Nie słuchaj go. Proszę zostań — uśmiechnął się do niej, mając nadzieję, że blondynka się nie obraziła. Ale ona nie postanowiła rezygnować tak łatwo. Rozejrzała się po mieszkaniu, zatrzymując spojrzenie na Johnie.

— Czy ktoś oprócz mnie jest głodny? — spytała, na co Holmes przewrócił ostentacyjnie oczami.

— Boże... — burknął z zażenowaniem. 

Tylko Mave stała pod ścianą przyglądając się całej sytuacji z boku. Naprawdę chciała, aby ten dziwny dzień w końcu się skończył i pomimo tego, że czuła się jak ryba w wodzie, nie nudząc się tylko wciąż świetnie się bawiąc. Jednakże była zmęczona i jedyne o czym teraz marzyła to długi sen, który mógł zrekompensować jej wszystko. 

Doktor wyszedł na chwilę z salonu w poszukiwaniu jakiegokolwiek jedzenia, zaś reszta starała się dowiedzieć coś więcej na temat tajemniczych znaków.

Sherlock i Mave ciężko pracowali, gdy blondynka zaś zadawała im zbędne pytania, które po pewnym czasie detektyw zaczął zbywać.

— Sherlock, popatrz... — mruknęła szatynka, biorąc do ręki policyjne dowody, którymi była kartka z chińskimi liczbami. Mężczyzna przysunął się bliżej niej, dokładnie patrząc na przedmiot i wszystko analizując. 

— Soo Lin zaczęła to dla nas tłumaczyć! Ten kod. Nie zauważyliśmy tego — krzyknął z podekscytowaniem, a zaraz po tym przybiegł do nich John, również się temu przyglądając — Dziewięć mil... — przeczytał to co było przetłumaczone nad żółtymi znakami — Dziewięć milionów funtów. Ale za co? Musimy odczytać końcówkę — odparł, po czym założył na siebie swój płaszcz.

— Dokąd idziesz? 

— Do pracowni konserwacji w muzeum. Musieliśmy na nią patrzeć!

— Ale na co? — spytał blondyn, marszcząc brwi w niezrozumieniu.

— Na książkę do złamania kodu! Soo Lin jej używała — orzekł jakby to było najoczywistszą rzeczą na świecie — Kiedy my biegaliśmy po galerii ona pracowała! Książka leży na jej biurku — wytłumaczył i ruszył do wyjścia. Zatrzymał się nagle, prostując się i spoglądając na siedzącą na kanapie kobietę — Nie idziesz? — spytał, na co ona drgnęła jakby wyrwana ze snu.

— Ja? A do czego ja jestem tam potrzebna? — zmrużyła oczy krzywiąc usta ze zmęczenia.

— Potrzebuje kogoś do konsultacji, a John chce, jak już powiedział, poderwać Sarę — mruknął wcale nie zwracając uwagi na to, że owa dwójka wciąż z nimi jest i wszystko to słyszy.

— Już idę — jęknęła z niezadowoleniem, po czym zwlekła się z wygodnego siedziska, w momencie kiedy John bił się z myślami, czy ma ukatrupić Sherlocka.

Control | SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz