•1•

1.3K 71 14
                                    

— Oh, skarbie na sto procent jesteś tego pewna? — kobiecy, matczyny głos rozbrzmiał w dosyć sporym pokoiku, w którym choć nie znajdowało się za wiele mebli, było bardzo przytulnie urządzone.

Kobieta w podeszłym wieku zaczęła kręcić się po pomieszczeniu po raz tysięczny przyglądając się mu, a jej zatroskana mina wyrażała ewidentny niepokój, który zapewne bardzo męczył ją od środka.

Wnętrze pokoju zawierało w sobie zaledwie łóżko, sporą szafę oraz tylko jedną komodę. Resztę wypełniała jedynie przyjemna dla oczu pustka. Jasne ściany pokrywały stare plakaty muzycznych zespołów, na które już od lat nie zwracano większej uwagi i które nieco wyblakły od pochłaniającego ich czasu.

Na komodzie znajdował się stos leżących w całkowitym nieładzie książek, a każda z nich opowiadała o romantycznych miłosnych historiach, które w prawdziwym życiu niekoniecznie miały zbyt wiele szans na spełnienie.

Podsumowując był to pokój kogoś, kto już bardzo dawno temu zostawił za sobą nastoletnie lata, ale posiadał pewien sentyment, przez który uwielbiał do nich wracać.

— Tak mamo, jestem tego pewna — odparła druga osoba, która również znajdowała się w tym samym pomieszczeniu.

Młoda kobieta o brązowych włosach właśnie pakowała ostatnią rzecz do swojej walizki. Ubrania wypełniły po brzegi cały bagaż, ale mimo to ona z całej swojej siły starała się zamknąć pełną walizkę.

W końcu dokonała tego z ogromnym trudem, a suwak prawie nie pęknął z nadmiaru jej rzeczy. Jednakże była z siebie dumna, wręcz cholernie dumna. Przetarła z czoła niewidzialną kropelkę potu i znów zwróciła się do swojej matki, która stała w progu i obserwowała jej poczynania z typową matczyną troską.

— Muszę znaleźć pracę, a to mieszkanie jest w idealnej części Londynu, w dodatku w dobrej cenie — wytłumaczyła, co jej skromnym zdaniem było bardzo przekonywujące — Zresztą to nie pierwszy raz kiedy opuszczam rodzinne gniazdko — uśmiechnęła się do niej szeroko, opierając dłonie o boki, z wyraźną nutką ekscytacji, która gościła na jej twarzy.

— I chyba właśnie to mnie martwi najbardziej. Wyprowadzasz się już piąty raz — westchnęła ciężko, kładąc dłoń na swoim, nieco pomarszczonym przez starość policzku.

— Jak to mówią do pięciu razy sztuka! — zaśmiała się ciepło, chcąc poprawić rodzicielce humor, co też się jej udało.

— To przysłowie brzmiało całkowicie inaczej — zauważyła kobieta z małym rozbawieniem, które zagościło na jej twarzy. Przyglądała się bacznie poczynaniom córki, która najwidoczniej naprawdę po raz kolejny dopięła swego, a jej upartość nie pozwalała na to, aby ktokolwiek zmienił jej decyzję.

— Naprawdę? — udała, że całkowicie o tym nie wiedziała, a na jej czole pojawiło się kilka lekko widocznych zmarszczek — Cóż... Nie będę się z tobą kłócić. Czas mnie goni — dodała, po czym wzięła do ręki walizkę z zamiarem podniesienia jej. Szybko jednak przeliczyła się z jej ciężarem, gdyż wcale nie była lekka jak piórko, a bynajmniej tego się właśnie spodziewała — Czy ja tu spakowałam same kamienie? — mruknęła do siebie ze zdziwieniem. Westchnęła ciężko czując, że czeka ją sporo wysiłku.

— Przecież tata mógłby cię podwozić, to żaden problem...

— Mamo rozmawiałyśmy już na ten temat. Nie jestem dzieckiem, lecz dorosłą kobietą, której o wiele bliżej już do trzydziestki na karku niż balu na zakończenie szkoły — westchnęła ciężko. Rozumiała to, że jej matka bardzo się o nią troszczyła, ale nie tego teraz potrzebowała — Miałam swoje wzloty i upadki, kocham was bardzo, ale czuję, że teraz dam sobie radę — odparła entuzjastycznie, na co jej mama zachichotała, przypominając sobie poprzednie wyprowadzki.

Control | SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz