•32•

450 65 7
                                    


Detwktyw najpierw podbiegł do wystraszonej właścicielki mieszkania, która pomimo, że dzięki Holmes'owi była już bezpieczna, nadal drżała z przerażenia.

O dziwo Sherlock nie okazał się być zimnym, znieczulonym na ludzką krzywdę socjopatą jak to zazwyczaj miał w zwyczaju. W stosunku do Pani Hudson był naprawdę troskliwy i ciepły, całkowicie niepodobny do siebie. Sprawdził czy nic jej nie dolegało, a następnie delikatnie chwycił ją za dłoń, by niezauważalnie dodać jej otuchy.

To był naprawdę niecodzienny, ale za to przyjemny widok, który Mave nie często  mogła zauważyć. 

Po krótkiej chwili mężczyzna zajął się także i nią. Sherlock dosłownie na ułamek sekundy spojrzał prosto w jej oczy, ponieważ ukazując przy niej choć skrawek swojego człowieczeństwa czuł się niezwykle niekomfortowo.

Nie po to przez całe swoje życie w oczach innych budował sobie opinię socjopaty, by teraz obalić to jednym z ludzkich zachowań, które przydzielał do kategorii ,,swoich słabości".

Bez słowa otuchy, ani żadnego zapewnienia, że będzie dobrze zaczął ostrożnie rozwiązywać jej związane sznurkiem ręce, przy okazji nieznacznie mierząc spojrzeniem jej zadrapania oraz dopiero co powstające siniaki.

Nie musiał po raz drugi patrzeć na jej twarz, aby zauważyć, że cierpiała przy każdym możliwym ruchu. Kobieta choć bardzo chciała ukryć swój ból, to niestety nie mogła. Okazywał się on o wiele gorszy niż mogłaby przypuszczać.  

— Już jest w porządku, prawda? — spytała szeptem, nie spuszczając swojego zmęczonego spojrzenia z leżącego na ziemi, nadal nieprzytomnego amerykanina. 

Detektyw dyskretnie powędrował wzrokiem w to samo miejsce, domyślając się tego, że kobieta obawiała się dalszej konfrontacji.

Kompletnie nie wiedział co miał powiedzieć, aby zapewnić ją w przekonaniu, że nic im już nie grozi. Nie miał zielonego pojęcia jakie dobrać słowa, żeby oznajmić im coś co dodałoby im choć ciut otuchy.

— Tak — wymamrotał niewyraźnie po chwili ciszy, rezygnując z wypowiedzi, której i tak nie potrafił ułożyć. Następnie odszedł od kobiet, by zabrać leżący na podłodze pistolet, który należał do przeciwnika.

Mave nie zamierzała siedzieć bezczynnie, a na pewno nie po tym co im zrobili. Z krzywym wyrazem twarzy spowodowanym przez dyskomfort wstała z krzesła i powoli podeszła do Pani Hudson.

— Dobrze się Pani czuje? Czy coś Pani zrobili? — pytała spokojnie, trzymając ją mocno za rękę, aby nieco ją uspokoić  oraz wesprzeć. Wiedziała, że taki stres mógł nieść za sobą poważne konsekwencję zdrowotne. Chciała temu jakoś zapobiec.

Patterson pomimo silnych skurczów, które na wskroś przeszywały jej brzuch starała się pocieszać starszą kobietę do momentu, aż przestanie płakać.

Martha była roztrzęsiona i miała prawo do wylania łez, gdyż to co się przed chwilą stało nie należało do przyjemnych sytuacji.

Gdy tylko staruszka nieco się wyciszyła, Mave podniosła się do pozycji stojącej. Przy każdym możliwym ruchu krzywiła się lekko z bólu.  Czuła się obolała na całym ciele, ale miała nadzieję, że jest to tylko chwilowy ból, który musi przeboleć.

Szatynka podeszła do Sherlocka, który patrzył to na nią, to na wroga. Holmes ciągle zwracał na nią uwagę, gdyż miał dziwne przeczucie, które nie dawało mu spokoju, ale nie miał w sobie na tyle empatii, by spytać jak się czuje.

Zamiast tego postanowił dokończyć to co zaczął, gdyż wiedział, że za niedługo ich nieproszony gość dojdzie w końcu do siebie.

— Zabierz panią Hudson na dół, a ja zajmę się włamywaczem — szepnął w jej kierunku, na co Mave kiwnęła zrozumiale głową.

Control | SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz