•35•

453 59 1
                                    

Ten dzień zapowiadał się naprawdę ciężko i nie tylko Mave zdążyła się o tym przekonać. Od samego rana zajmowała się pracą, bez przerwy stukając palcami w klawiaturę laptopa. 

I pomimo wczesnych godzin rannych to już odczuwała lekkie zmęczenie. Niestety nawet kawa, którą co chwilę popijała nie potrafiła jej pomóc.

John siedział w swoim ulubionym fotelu i uważnie przeglądał gazetę z marnym skutkiem poszukując czegoś ciekawego, co zajmie go na dłuższą chwilę, dlatego też po kilka razy przeglądał strony czasopisma. 

W całym pomieszczeniu panowała niezmącona cisza, która działała dla nich kojąco i uspokajająco. Cieszyli się tym spokojem, odpoczywając od codziennego rozgardiaszu, który zazwyczaj panował na Baker Street.

Niestety trwało to do momentu, gdy w salonie rozbrzmiał pojedynczy odgłos stuknięcia czymś o podłogę, a w progu stanął Sherlock umazany od stóp do głów krwią, trzymając w dłoni harpun.

Watson odwrócił głowę w jego stronę, a Patterson uniosła oczy znad ekranu laptopa, przyglądając się mu z niemałym zdziwieniem, które widniało na ich twarzach.

— Ale nuda — mruknął ewidentnie niezadowolony z zajęcia, które ona i John mu zaproponowali.

— Jechałeś tak metrem? — spytał John, ignorując jego wcześniejszą wypowiedź.

— Żadna taksówka nie chciała mnie zabrać — odparł tonem pełnym grymasu, a także niezadowolenia.

— Lepiej idź się przemyj i przebierz zanim pojawią się kolejni klienci — poradziła kobieta z obrzydzeniem patrząc na jego twarz, całą w zwierzęcej krwi.

— Taki mam zamiar — dodał i za chwilę zniknął za drzwiami do łazienki.

Znów zapadł ten spokój, który tylko Holmes zazwyczaj potrafił zburzyć. Mave i John popatrzyli na siebie znacząco, wiedząc, że ich starania poszły po części na marne.

— Znalazłaś coś? — szepnął w jej kierunku doktor.

— Niestety nie - wyszeptała nie odrywając wzroku od laptopa - On długo nie wytrzyma bez żadnej sprawny — stwierdziła pewna swoich słów — Jesteś pewien, że tam ich nie znajdzie? — dodała, na co mężczyzna pokiwał twierdząco głową.

— To jedyne papierosy w okolicy, które mogłyby dostać się w jego chciwe na punkcie nikotyny łapy. Nie ma szans, że tak łatwo mu je oddam — zapewnił z ogromną pewnością siebie. 

Jedną z największych wad Sherlocka było zbyt szybkie popadanie w nudę. Wtedy naprawdę robił się okropny i strasznie zrzędliwy. Nie mógł siedzieć bezczynnie, stawał się wtedy jak tykająca bomba, która może wybuchnąć w najmniej chcianym momencie.

Był również jeszcze jeden problem. Przez brak zajęcia często sprawiał sobie nowe, czyli palenie papierosów i wszystkiego innego, co zawierało odpowiednią ilość środków pobudzających. Spożywał to w nadmiernych ilościach, które prowadziły do tego, że wyniszczał swój organizm.

I nawet groźba Johna, doświadczonego lekarza nie potrafiła przemówić mu do rozsądku, bo przecież Sherlock Holmes wiedział wszystko najlepiej: w dosłownym i metaforycznym znaczeniu.

Po dłuższym czasie detektyw znów pojawił się w salonie, odświeżony i ubrany w nowe, czyste ubrania, które nie zawierały choćby kropelki krwi, która wcześniej zdobiła go całego oraz śmierdziała na kilometr.

Chodził on w swoim szlafroku po całym pokoju, trzymając przy sobie przyniesiony do domu harpun. Jednakże tak jak się spodziewali, nosiło go. Nie potrafił usiedzieć w jednym miejscu, cały czas poruszając się w kółko dookoła pokoju. 

Control | SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz