•21•

556 62 6
                                    

Przez dłuższą chwilę stała w miejscu w całkowitym bezruchu. Nie odzywała się, a w budynku zaczęła panować nienaganna cisza.

Sherlock tego właśnie się spodziewał. Wiedział, że nie od razu wyjawi mu wszystkie informacje, których potrzebował, a jej ostatnia, dosyć nieprzyjemna reakcja właśnie to utwierdzała.

Kobieta w końcu obróciła się do tyłu, spoglądając na niego, ale nie utrzymując z nim kontaktu wzrokowego.

— Dlaczego mnie o to pytasz? — odezwała się dosyć niepewnym głosem  — Przecież jesteś detektywem, najlepszym w swoim fachu, który wie wszystko i bez problemu zdobywa informacje... — zauważyła zgodnie z prawdą.

Tak właśnie zazwyczaj było, lecz Holmes wcale nie chciał przyznać się do tego, że napotkał pewne komplikację  podczas dowiadywania się tego kim był Richard Brook.

Wiedział o nim tylko tyle, że był to jeden z powodów, przez który Patterson w nocy nawiedzały koszmary.

— Chcę to usłyszeć od ciebie  — skłamał po części. Po prostu ona była jedynym źródłem informacji o tej osobie.

Szatynka nabrała głęboki wdech, w głębi siebie prowadząc zaciętą walkę czy zaufać komuś z kim ostatnio spędzała sporo czasu, czy też zachować to dla siebie.

Nie miała pojęcia czy wyżalenie się ze swoich problemów było dobrym pomysłem, lecz Sherlock z dnia na dzień stawał się coraz bardziej godny zaufania.

Postanowiła zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę.

Drgnęła z miejsca, po czym podeszła do krzesła na którym siadali klienci. Zajęła właśnie to miejsce. Holmes nie spuszczał jej z oczu nawet na krok, z ostrożnością mierząc wzrokiem każdy jej ruch. Widział, że była spięta oraz dominowała u niej niepewność, dlatego wolał ostrożnie dobierać słowa, starając się jej nie zrazić,  co było dla niego nie lada wyczynem.

— Chcesz wiedzieć kim był Richard Brook? — spytała,  a on pokiwał delikatnie głową — Był to ktoś kogo powinnam była ochronić, ale niestety nie dotrzymałam swojej własnej obietnicy — wyjaśniła, starając się kontrolować swoje emocje, choć wymagało to od niej naprawdę ogromnej siły woli.

— Co się z nim stało i co was łączyło? — to pytanie nie brzmiało najlepiej, ale brunet nie dbał o to. Chciał wiedzieć i tylko to było dla niego najważniejsze.

Mave poprawiła się na krześle, przyjmują bardziej wygodną pozycję, by nie czuć się skrępowana. Założyła kosmyk włosów za ucho, po czym odetchnęła głęboko zanim zaczęła swoje wyjaśnienia.

— Poznaliśmy się w dosyć codzienny sposób — roześmiała się gorzko na wspomnienie owego dnia — Był chłopakiem mojej siostry. Przyprowadziła go na rodzinną kolację. Szybko złapaliśmy dobry kontakt — uśmiechnęła się smutno, lecz szybko spoważniała, czując ten posmak goryczy — Użyczał swojego głosu do bajek dla dzieci jako narrator. Miał do tego dar. Posiadał naprawdę spokojny, miły głos.  W dodatku uwielbiał dzieci... Zawsze chciał mieć syna... — słowa nagle ugrzęzły jej w gardle, a ona sama czuła jak znów rozpada się w środku.

Sherlock zaś chłonął każde jej słowo, nie ukazując przy tym żadnych emocji. Jego szare tęczówki przeszywały ją na wskroś, domagając się większej ilości informacji.

Coś mu tu ewidentnie nie grało, a on musiał dowiedzieć się co. To nie dawało mu spokoju.

— Pewnego dnia musiał wyjechać do Cambridge na parę dni. Wtedy zachowywał się jakoś dziwnie... — zmarszczyła brwi, gdy przypomniała sobie tamten dzień. Pamiętała każdy szczegół, każdą chwilę i rozmowę jaką przeprowadzili — Był poddenerwowany i wystraszony. W dodatku nie wyglądał za dobrze. Chciałam z nim jechać, dopilnować, by nic mu się nie stało, ale był jeszcze bardziej uparty niż ja. Zapewnił, że sobie poradzi, a ja mu uwierzyłam... — do jej oczu napłynęła samotna łza, lecz była na tyle silna, by nie pozwolić jej spłynąć po policzku — Następnego dnia rano dostałyśmy telefon, że Richard zginął w nieszczęśliwym wypadku samochodowym — Na jej twarzy pojawił się żal oraz bezsilność, którą za wszelką cenę chciała ukryć. Było to wręcz niemożliwe przed uważnym spojrzeniem Holmes'a.

— Co z ciałem? — dopytał mężczyzna, a ona w końcu zaszczyciła go swoim wzrokiem.

— Spaliło się, zanim dotarły służby ratunkowe.  Nie doszczętnie, ale nie mogliśmy go nawet rozpoznać — wytłumaczyła ze smutkiem w głosie.

— A rodzina? Na pogrzebie musiał ktoś być... — ciągnął dalej, by choć z tego wyciągnąć kolejne wnioski.

— Sherlock on miał tylko nas... — odparła prawie, że płaczliwie.  To było za dużo jak na jej i tak już skołatane nerwy. Nie chciała się przed nim rozklejać, nawet nie robiła tego przed kimkolwiek innym. Nie lubiła swoich słabość oraz łez, ale podczas tej rozmowy coraz ciężej było jej utrzymać je w sobie — Wychował się w domu dziecka.

Między nimi zapadła długa niezręczna cisza, przerywana jedynie odgłosami dobiegającymi z ulicy. Każde z nich było zajęte swoimi własnymi myślami, ale ta głucha cisza nie mogła trwać wieki.

— Był dla mnie jak młodszy brat. Wszyscy bardzo się do niego przywiązaliśmy... — Mave pierwsza przerwała tą nieprzyjemną ciszę i kontynuowała dalej żalenie się nad okrutnością losu.

— Sentymenty są złe... — odparł nagle Sherlock z niecodziennym spokojem w głosie  — Są zbyt ludzkie. Przez nie łatwo kogoś zranić, pokonać oraz osłabić... — wyjaśnił.

Kobieta patrzyła na niego przez dłuższą chwilę, trawiąc jego stosunek co do tego pojęcia. Skrzywiła się, gdyż miała na ten temat całkowicie inne zdanie, choć w tym co mówił była i odrobina prawdy pomieszanej z rzeczywistością.

— Sentymenty są nieuniknione Sherlocku... I tak każdego z nas dopadają. Uzależniają i nie potrafisz ich kontrolować. Dzięki nim odkrywasz wartość drugiego człowieka, a przywiązanie jakie cię z nim połączy jest na zawsze.  Niezależnie jakie później będziesz żywił do tej osoby uczucia, przez sentymenty one zawszę pozostaną w twoim sercu... — wytłumaczyła z gorzkim uśmiechem na ustach, pełnym zmęczenia oraz bezsilności.

 — wytłumaczyła z gorzkim uśmiechem na ustach, pełnym zmęczenia oraz bezsilności

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Control | SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz