•34•

404 58 5
                                    

Oboje przemierzali jedną z mniej uczęszczanych ulic Londynu. Tego wieczoru, ku zdziwieniu Mave, Sherlock nie wybrał taksówki jako sposób dotarcia do domu, lecz uznał, że spacer na świeżym powietrzu bardzo dobrze im zrobi.

Kobieta nie dyskutowała, a nawet wręcz przeciwinie. Uznała to jako świetny pomysł na odpoczynek i oderwanie się od szarej rzeczywistości.

Z nieba spadały drobne płatki śnieg, a chłodne powietrze lekko drażniło policzki szatynki, która nie do końca była przygotowana na spacer w ten mroźny, styczniowy wieczór.

Mocno trzymała się ramienia Holmes'a, by nie stracić sił, ale i również równowagi, gdyż powierzchnia chodnika była pokryta cienką warstwą lodu, przez co bardzo łatwo można było zrobić sobie krzywdę.

Na zewnątrz nie znajdowało się zbyt wielu mieszkańców miasta, a na swojej drodze jedynie sporadycznie spotykali zabieganych przechodniów, którzy najprawdopodobniej spieszyli się do swoich domów.

— Dziękuję, że mnie stamtąd zabrałeś — przerwała spokojną ciszę, która panowała pomiędzy nimi.

Sherlock spojrzał na nią kątem oka, lecz szybko powrócił do patrzenia przed siebie. Ciche westchnienie wydostało się z jego ust, tworząc na mroźnym powietrzu ledwo widoczną parę.

Mave miała dziwne przeczucie, że istniało coś na rzeczy, a Sherlock zjawił się po nią nie bez powodu. Znajdowała się tu mała nutka podstępu.

— Byłem ci to winny — usłyszała niewyraźną odpowiedź ze strony mężczyzny.

Patterson zmarszczyła znacząco brwi, powoli, ale za to dokładnie trawiąc w głowie to co przed chwilą powiedział. W podświadomości głośno wykrzyczała słowo: wiedziałam!, gdyż zdążyła poznać Holmes'a na tyle dobrze, aby wiedzieć, że wszystko co robił było doskonale przez niego przeanalizowane.

— Byłeś mi winny zabranie mnie ze szpitala? — prychnęła sarkastycznie, dalej ciągnąc go za język, by w końcu mógł powiedzieć jej to głośno i wyraźnie. Wciąż czuła do niego lekki żal, gdyż z jej pamięci nie umknęły wydarzenia z ostatnich dni.

Sherlock zatrzymał się w miejscu i zmierzył ją tym swoim pełnym tajemnic spojrzeniem. Powaga, która panowała na jego twarzy sprawiła, że kobieta poczuła się nieco niepewnie. Nie lubiła tego uczucia, które sprawiało, że czasami mogła mieć wątpliwości nawet do osób, którym ufała bezgranicznie.

— Nie powinienem odsuwać cię od sprawy z Adler — przyznał nagle, całkowicie ignorując jej poprzednie słowa przesiąknięte złośliwością.

Kobieta właśnie na te słowa czekała cały czas. Odetchnęła po części z ulgą, gdy mężczyzna przyznał się do swojego błędu, a jej wewnętrzne rozhwianie zniknęło tak samo szybko jak się pojawiło.

Nie odezwała się ani słowem, pozwalając, aby detektyw kontynuował i sam wszystko jej wyjaśnił.

— Było to bardzo nieprofesjonalne z mojej strony, zważając na to, że jak dotąd razem współpracowaliśmy i jesteśmy... — zatrzymał się, a pewne jedno słowo dosłownie utknęło mu w gardle. Ten jeden jedyny wyraz sprawiał mu ogromny trud do wypowiedzenia go.

Mave patrzyła na niego wyczekująco, licząc, że powie to na co czekała już od dłuższego czasu. Z rozbawieniem przyglądała się jego walce z samym sobą, nie mając zamiaru ułatwiać mu sprawy.

— Współlokatorami — wydusił szybko, lecz nie to co miał zamiar powiedzieć na początku.

Lekki grymas pojawił sie na twarzy kobiety, która nie spuszczała z niego swojego intensywnego spojrzenia.

Control | SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz