— Cześć Mave, jak się czujesz? — do pomieszczenia szpitalnego wszedł John, niosąc wraz z sobą torbę z rzeczami dla kobiety.
Szatynka uśmiechnęła się słabo na jego widok i lekko uniosła dłoń na przywitanie.
— Spędzanie pierwszego dnia Nowego Roku w szpitalu nie jest pocieszające, ale... Czuję się o wiele lepiej! — odparła entuzjastycznie — A czy teraz mogę wrócić już na Baker Street? — spytała z nadzieją w głosie, na co Watson westchnął ciężko i pokręcił przecząco głową.
— Nie pamiętasz co wczoraj powiedział lekarz? — przystawił krzesło bliżej łóżka, na którym leżała, po czym usiadł na nim i kontynuował — Musisz kontrolnie zostać na parę dni.
Patterson pokiwała niechętnie głową, zawiedziona tym, że nie mogła już teraz wrócić do domu, ale mimo wszystko rozumiała, że to było dla jej dobra.
W tym samym momencie blondyn wziął do ręki arkusz z wynikami badań Mave i zaczął go uważnie studiować.
— Na szczęście nie jest to nic bardzo poważnego — odparł po chwili ciszy, w trakcie której rozmyślał — Ale i tak nieźle cię urządzili.
— Nawet mi o tym nie przypominaj... — mruknęła z wyraźnym niezadowoleniem, po czym kontynuowała — Ile ja się stresu najadłam, już nawet nie wspominając o bólu...
W pomieszczeniu znów zapadła nieco niewygodna cisza. Watson gdy tylko skończył przeglądać dokument od razu przypomniał sobie o kolejnej sprawie, którą miał przekazać kobiecie.
— Pani Hudson spakowała twoje rzeczy — wskazał przez ramię palcem na torbę, którą tu przyniósł — Dodatkowo przyrządziła ci coś do jedzenia — zachichotał cicho pod nosem — Stwierdziła, że szpitalne jedzenie na pewno nie pomoże ci szybciej nabrać sił.
Mave słysząc to roześmiała się głośno, dzięki czemu poprawił się jej humor. Cieszyła się, że miała przy swoim boku kogoś takiego jak John i pani Hudson, którzy troszczyli się o nią jak druga rodzina.
— Aż zgłodniałam na samą myśl. Podziękuj jej ode mnie — poprosiła, a John skinął ze zrozumieniem głową.
— Ah, zapomniałbym... — odezwał się nagle i pośpiesznie zaczął szukać coś w torbie. Patterson nawet nie ukrywała swojej ciekawości i śledziła jego ruchy bacznym spojrzeniem.
— Zapomniałaś o nim wczoraj — w końcu blondyn wyciągnął z bocznej kieszonki telefon Mave i podał go szatynce, która jak najszybciej odebrała przedmiot, jakby to była jedna z najcenniejszych rzeczy w jej życiu — Od rana wydzwaniali twoi rodzice. Odebrałem.
Na te słowa Patterson zamarła, a jej twarz od razu zbladła. Widząc jej reakcję John postanowił nie czekać i dalej nie trzymać Mave w niepewności, więc od razu zaczął jej wszystko tłumaczyć.
— Spokojnie, nie powiedziałem im co się stało. Skłamałem, że wyszłaś do pracy i zapomniałaś go ze sobą zabrać — wyjaśnił powoli, obserwując jak diametralnie szybko znika jej zaniepokojona mina.
Mave odetchnęła z niewyobrażalną ulgą, w głębi dziękując Watsonowi z całego swojego serca.
Wiedziała, że gdyby rodzina dowiedziałaby się o całej sytuacji, to zapewne nie opuściliby jej na krok. Po prostu nie chciała dokładać im problemów.
— Czy już Ci mówiłam, że jesteś najlepszym przyjacielem na jakiego mogłam trafić? — zaśmiała się, przy okazji z wytchnieniem i spokojem odkładając telefon na szafkę obok łóżka.
— Musisz koniecznie powiedzieć to przy Sherlocku, bo inaczej nie uwierzy — zażartował, na co oboje się zaśmiali.
— Aaaa... Sherlock nie przyjechał? — spytała, choć wcale nie musiała, gdyż doskonale znała odpowiedź. Mimo to czuła coś w rodzaju zawiedzenia, ponieważ miała choć małą nadzieję na to, że ona i Holmes są choć w paru procentach przyjaciółmi.
CZYTASZ
Control | Sherlock
ФанфикшнMave Patterson jest niczym magnes przyciągający do siebie same kłopoty. Przekonała się o tym nie raz, kiedy życie dawało jej porządnego kosza i z podkulonym ogonem wracała do swojego rodzinnego domu. Jednakże tym razem los postanowił, że skieruję j...
