•16•

544 59 7
                                    

Z hukiem wpadła do swojego pokoju, ledwo panując nad buzującymi w niej negatywnymi emocjami. Ten dzień nie należał do najprzyjemniejszych. Mogła wręcz powiedzieć, że był jednym z najgorszych w jej życiu.

Kręciła się niespokojnie po pomieszczeniu, czując, że za chwilę wybuchnie ze złości. Zazwyczaj radziła sobie ze swoimi emocjami. Była osobą cierpliwą, wyrozumiałą, ale to co wydarzyło się tego dnia przeszło wszystkie granice jej spokoju.

Nie potrafiła wyzbyć się z siebie poczucia winy, które niszczyło jej wrażliwość na ludzkie dobro. Pewna myśl mąciła w jej głowie i nie dawała spokoju.

Miała wrażenie, że gdyby to wszystko inaczej się potoczyło oni mogliby uratować tą starszą kobietę. Niestety na to było już za późno, a ona musiała żyć dalej z tym gryzącym sumieniem.

Nie mogła sobie tego darować, nie mogła darować tego Sherlockowi, na którym najpewniej nie zrobiło to żadnej różnicy, a bynajmniej takie miała wrażenie.

W życiu kierowała się pewnymi zasadami i ideami. Życie wcale nie było łatwe i usłane różami jak to by zapewne każdy chciał. Na tym świecie istniało dobro jak i zło, a jedno nie mogło istnieć bez drugiego. Była tego świadoma, jednakże nie wszyscy dobrzy ludzie nie zasługiwali na taką śmierć.

W szczególności ludzie, którzy przebyli całą tą drogę zwaną życiem, czekając na swój ostateczny koniec. Nie dość, że ten świat bywał trudny, a spędzenie na nim całego swojego, długiego i ciężkiego życia to nie lada wyczyn, to jej zdaniem każdy powinien umrzeć godnie.

Nie w strachu i złudnej nadziei.

Nie poprzez wybryki człowieka, który zabijał dla swoich własnych zachcianek.

To nie powinno się tak skończyć.

Do samego końca liczyła na to, że będą mogli uratować tą biedną staruszkę, która przez ostatnie godziny swojego życia przeżywała katusze.

Te myśli niszczyły jej psychikę i nie dawały chwili wytchnienia.

Usiadła na krańcu łóżka, oddychając ciężko. Czuła się tak jakby to ona miała krew na rękach, jakby to ona skazała ją na ten wyrok. Jakby to ona była bezlitosnym katem.

Choć była świadoma tego, że los bywa okrutny dla śmiertelnikowi, to i tak zawsze chciała nieść pomoc innym. Chciała ich bronić przed złem, by nikomu nie stała się żadna krzywda, pomimo, że czasami było to po prostu niemożliwe i nie da się zmienić scenariuszu jakie napisało dla nas życie.

Nie chciała drugi raz odczuwać tego samego poczucia winy, które mogło namieszać jej w głowie i sprawić kolejne cierpienie.

Po prostu marzyła jedynie o tym, by w nocy móc spać spokojnie.

°°°

Wykończona ciągłym natłokiem niechcianych myśli, postanowiła oderwać się od nich. Zeszła na dół do kuchni, by zrobić sobie coś na uspokojenie.

Nie trudno było zauważyć, że John i Sherlock nie wrócili jeszcze ze Scotland Yardu, lecz spodziewała się ich za niedługo. Nastawiła wodę na herbatę, rozkoszując się chwilową ciszą, ponieważ wiedziała, że za niedługo nastanie tu kolejna burza.

Przymknęła oczy, oddychając drżąco, starając się nie myśleć o problemach jakie przyniósł dzisiejszy dzień. I kiedy nawet jej się to udało, ktoś musiał popsuć jej tą chwilę spokoju.

Nieznośne dzwonienie telefonu rozniosło się po pomieszczeniu, a ona poderwała się w miejscu, nie spodziewając się takiego obrotu spraw.

Control | SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz