•14•

558 55 7
                                    

I kolejna sprawa została rozwiązana przez niezawodnego Sherlocka Holmesa.

Bardzo szybko doszedł do wniosku, że Monkford wcale nie został porwany, lecz dzięki firmie, która z pozoru była wypożyczalnią samochód, oferowała usługi specialne, pozbył się swoich problemów. Prawdopodbnie ofiara miała długi, z którymi nie potrafiła sobie poradzić, a oni pomagali przysłowiowo "zniknąć", pozorując porwanie.

Dla sprawnego oka Sherlocka nikt i nic nie mogło się przed nim ukryć, a on niczym jak pies tropiący odnajdywał ich w tych najciemniejszych zakamarkach.

Tak więc skoro rozwiązał zagadkę, uratował tym kolejną osobę spod ręki psychopaty, który wisiał nad ofiarą niczym kat nad skazanym na śmierć.

Lecz czym więcej spraw Holmes rozwiązywał tym coraz bardziej nie rozumiał postępowania wariata, który stał za tym wszystkim.

Jednakże jedno go nie zdziwiło, a mianowicie kolejna sprawa i kolejna osoba do uratowania, choć jak Sherlock wciąż powtarzał "on nie był bohaterem" i dla niego było to jedynie kolejną grą, którą chciał za wszelką cenę wygrać.

Godziny mijały, dzień toczył się dalej, a jedno się nie zmieniało.  Patterson, w przeciwieństwie do rozwiązującego zagadki detektywa, musiała chodzić do pracy, która jedynie zabierała ostatnie resztki jej cierpliwości.

Napięta atmosfera nieprzyjemnie ciążyła w powietrzu, a Mave doskonale ją czuła. Gdy szef po raz kolejny wziął ja na poważną rozmowę, ona ze wstydu nie mogła patrzeć mu w oczy. Choć nie cierpiała go tak samo jak zapewne on jej, praca była jej bardzo potrzebna.

I tak właśnie stała między młotem, a kowadłem. Po jednej stronie było jej życie, które musiała sobie ułożyć. Bezpieczna przyszłość, której pragnęli dla niej rodzice. A zaś po drugiej stronie życie, które dodawało nieco kolorowych barw w tej szarej codzienności. Przyszłość, która była jedną wielką niewiadomą, lecz której w jakiś dziwny i pokręcony sposób pragnęła.

Nie potrafiła znieść tego wyboru, dlatego odkładała to z każdym dniem, próbując to ze sobą nieudolnie połączyć, z czego wychodziła jedna wielka katastrofa, niosąca za sobą konsekwencję, z którymi musiała się mierzyć.

Mave obiecała swojemu pracodawcy poprawę, by ten nie wyrzucił jej na próg z tej roboty. Dlatego teraz jej praca podwoiła się i sama ledwo z tym nadążała. Harowała jak tylko mogła, poświęcała swoją całą energię, by tylko utrzymać się w normie, którą zarówno ona jak i każdy inny pracownik musiał wyrobić.

Jednakże wiedziała, że niedługo i tak ktoś przerwie jej starania, a ona po prostu nie będzie potrafiła odmówić.

I jej przewidywania nastąpiły szybciej niż mogła się tego spodziewać.

Gdy nieznośny dźwięk rozbrzmiał w małym pokoiku, Mave natychmiast  odebrała telefon, nawet nie patrząc na wyświetlacz. Przez te zachcianki Sherlocka ona traktowała komórkę jak płacz dziecka. Musiała szybko reagować.

— Tak John? — mruknęła sennie, ziewając cicho. Miała już serdecznie dość tej ciągłej bieganiny, przez którą miała ewidentne zaburzenia snu.

— Jesteś nam potrzebna. Dałabyś radę zerwać się na godzinkę lub dwie? — spytał, choć nie liczył na to, że się zgodzi. Całkowicie rozumiał to, że szatynka miała swoje życie i wcale nie musiała im pomagać. Doskonale to wiedział i szanował, lecz był ktoś kto tej empatii nie posiadał i dla którego liczył się tylko on sam — Sherlock nie daje mi spokoju...

— To już trzeci raz w przeciągu paru dni. Jeżeli szef się dowie... — nie dokończyła, gdyż nie mogło jej to przejść przez gardło. Chciała odmówić, tak bardzo chciała się nie zgodzić, ale nawet nie potrafiła powiedzieć choćby słowa "nie". Westchnęła bezsilnie, gdyż nie miała nad tym żadnej kontroli.

Control | SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz