•13•

611 57 12
                                    

Ledwo zdążyli zakończyć jedno śledztwo, a już następnego ranka dowiedzieli się o kolejnym. Całą trójką znaleźli się na miejscu zbrodni po którym oprowadzał ich Greg.

Jedno było pewne: komuś w tym mieście najwidoczniej bardzo się nudziło, skoro specjalnie dawał Sherlockowi pełne ręce pracy.

Podeszli do auta, przy którym już pracowali śledczy.

— Wczoraj rano samochód wypożyczył niejaki Ian Monkford — wyjaśniał Lestrade — Powiedział żonie, że jedzie w delegację.

Holmes od razu zajął się przeszukiwaniem wnętrza pojazdu, licząc, że to właśnie tam znajdzie pierwsze wskazówki.

— Nie dotarł na miejsce  — do rozmowy wtrąciła się policjantka Sally Donovan, która z pogardą spojrzała na Sherlocka i to co właśnie robił, a  później przeniosła wzrok na jego przyjaciół — Nadal się go trzymacie?

— Jak widać — mruknął John siląc się na przyjazny uśmiech.

Mave za to nie odzywała się ani słówkiem, licząc, że doktor załatwi sprawę,  gdyż to on dłużej pomagał detektywowi przy różnych sprawach i lepiej zmagał się z krzywymi spojrzeniami, które sprowadzał na nich sam Holmes.

— Lepiej zbierajcie znaczki, albo modele pociągów. Będzie bezpieczniej — zaproponowała, co oboje zbyli koło uszu. Naprawdę kobieta powoli zaczynała ich irytować.

Nim Donovan zdążyła coś dodać,  głos zabrał Greg.

— Zanim zapytasz, tak, to krew Monkforda — zwrócił się do bruneta.

— DNA się zgadza — przyznał Sherlock, wyciągając ze schowka jakąś wizytówkę, której przez chwilę się przyglądał.

— Nie ma ciała? — spytała z kpiną Sally.

— Na razie nie ma — odparł nie zwracając na nią uwagi  — Wyślij próbkę do laboratorium — rozkazał Gregowi, po czym odszedł, a Mave i John za nim. Przemierzyli kilka metrów   i znaleźli się przy zapłakanej kobiecie, która okazała się być żoną zaginionego — Pani Monkford?

— Tak, to ja — odpowiedział łkając i wycierając husteczką łzy z policzków — Przepraszam, rozmawiałam z dwoma policjantami.

— Nie jesteśmy z policji — naprostował szybko Watson.

— Sherlock Holmes — przywitał się, podając jej dłoń, którą kobieta niepewnie uścisnęła — Przyjaciel pani męża...

— Chwila, co? — Patterson szepnęła tak cicho, że na szczęście nikt jej nie usłyszał. Zarówno ona jak i John patrzyli na detektywa z niezrozumieniem, gdyż do tej pory Sherlock nawet nie znał tego człowieka — Razem dorastaliśmy... — kontynuowała drżącym, pełnym rozpaczy głosem, co jeszcze bardziej zbiło z tropu jego towarzyszy. Dopiero po chwili zrozumieli, że Holmes udawał, aby zdobyć informację.

— Ym, jak nazwisko? Nie wspominał o panu — kobieta była ewidentnie zmieszana jego słowami, ale Sherlock nie zamierzał przestawać.

— Musiał... To straszne, trudno mi w to uwierzyć...

Mave stała jak wryta, z lekko otwartą buzią niedowierzając jak Sherlock tak nienagannie wczuł się w rolę. Na co dzień pozbawiony uczuć, przybierał maskę obojętności na ludzką krzywdę, teraz udawał współczucie i co najlepsze, naprawdę dobrze mu to wychodziło, przez co szatynka ledwo powstrzymywała swoje rozbawienie.

— Niedawno go spotkałem. Był beztroski jak zawsze... — przyznał ze smutkiem.

— Mój mąż od wielu miesięcy miał depresję — wtrąciła, mierząc krzywym spojrzeniem całą trójkę. Kobieta zaczęła coś podejrzewać — Kim pan jest?!

Control | SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz