•3•

836 72 5
                                    

Pani Hudson zaczęła wspinać się po schodach na piętro, nucąc pod nosem pierwszą lepszą piosenkę, która przyszła jej do głowy. Z szerokim uśmiechem na ustach wparowała do salonu, gdzie dostrzegła siedzącą na kanapie Mave, która zawzięcie przeglądała coś w gazecie, ołówkiem zaznaczając wybrane oferty. Zaś przy oknie stał Sherlock, jak zwykle zamyślony i pogrążony w swoim własnym świecie.

Staruszka przyglądała się im badawczo, z lekko zmarszczonymi brwiami, nie rozumiejąc dlaczego wciąż nie potrafili się dogadać. Odkąd młoda kobieta wprowadziła się na Baker Street minęło już ponad półtora tygodnia, lecz nawet czas nie sprawił, że oboje przekonali się co do siebie. Zarówno Sherlock jak i Mave byli bardzo upartymi osobami i żadne z nich nie zamierzało jako pierwsze wyciągnąć dłoń na zgodę.

Kobieta weszła do kuchni, ścierając kurz z lady i od czasu do czasu zerkając na Patterson oraz Holmes'a. Nie mogła już dłużej znieść tej ciszy, ktora powoli zaczęła ją przytłaczać. Przynajmniej zazwyczaj obecność Watsona sprawiała, że atmosfera nie była, aż tak żałobna jak była właśnie w tej chwili. Lecz niestety akurat teraz go tutaj nie było.

Martha postanowiła coś z tym zrobić, ponieważ nie mogła dłużej patrzeć na ich zawziętość.

— John wyszedł? Kiedy wróci? — zagaiła radośnie, a jej głos sprawił, że zwróciła na siebie ich uwagę. Najwidoczniej do tej pory byli zbyt zajęci sobą.

Mave zmierzyła detektywa ostrym spojrzeniem, a następnie poprawiła gazetę, wydając przy tym ten specyficzny szelest. Choć bardzo polubiła Johna, to jednakże Holmes był jego kolegą i to on wiedział gdzie i kiedy wychodzi.

— Wyszedł do sklepu. Miał kupić...mleko? — odparł po chwili zastanowienia, z nutką irytacji w głosie.

— To chyba wyjaśnia dlaczego tak ciągle stoisz przy oknie. Znów sprawdzasz ile zajmuje przeciętny czas pokonywania drogi do domu? — spytała z rozbawieniem, przy okazji układając kubki w regale.

Holmes zaszczycił ją skonsternowanym spojrzeniem, nie pojmując jej toku rozumowania. Dla niego było to zbyt oczywiste.

Patterson pokręciła delikatnie głową na boki niedowierzając co tak właściwie się tu działo. Miała wrażenie, że Baker Street 221b żyło swoim jedynym, niepowtarzalnym i bardzo pokręconym życiem, a ona powoli zaczynała się do tego przyzwyczajać.

— Po moich dogłębnych obliczeniach powinno mu to zająć nie więcej niż pół godziny, a nie ma go już... — spojrzał na zegarek, a następnie kontynuował — trzydzieści siedem minut oraz dwadzieścia dwie...dwadzieścia trzy sekundy — zauważył z precyzją, którą uwielbiał nadużywać.

— Och, Sherlock, Sherlock... Jak zawsze niecierpliwy — zaśmiała się, na co detektyw nawet nie zareagował.

W pomieszczeniu znów zapanowała prawie nieskazitelna cisza, jednakże nie na długo. Gdy Mave przewróciła kartkę na drugą stronę, wydobywając przy tym ten charakterystyczny dzwięk, brunet nie wytrzymał.

— Musisz tu siedzieć?! — warknął nagle wbijając swój ostry, przenikliwy wzrok w siedzącą na kanapie kobietę. Na te słowa pani Hudson podskoczyła w miejscu, ledwo nie dostając zawału serca.

Mave, jak dotąd niezauważalna, wychyliła się znad gazety, patrząc na Sherlocka z niezrozumieniem, ale także i zmęczeniem. Miała wrażenie, że denerwowało go wszystko co ostatnio robiła.

— W umowie o wynajem mieszkania jest wyraźnie napisane, że salon jest wspólny, więc nie rozumiem o co ci chodzi — wytłumaczyła spokojnie. Miała ona nadzwyczaj wielką cierpliwość. Cierpliwość, która też posiadała pewne granice.

— Twoja obecność sprawia, że nie mogę się skupić! — wytknął z wyraźnym oburzeniem.

— Doprawdy? — mruknęła, wrogo marszcząc brwi. Odłożyła na bok gazetę, wysłuchując jego zażaleń, które po raz setny kierował w jej stronę.

— Sherlocku jesteś niemiły — zauważyła starsza kobieta ze stanowczością, wymachując przy tym ścierką.

— Proszę się nie wtrącać pani Hudson — odpowiedział, nawet nie patrząc na staruszkę — Jesteś okropnym rozpraszaczem! Zakłócasz mój spokój!

Patterson prychnęła pod nosem, wysłuchując tych absurdalnie brzmiących argumentów.

— I to tyczy się niby mojej obecności? — spytała z poirytowaniem.

— Oczywiście! — burknął nie mając żadnego zahamowania. Niestety, ale Sherlock nigdy nie wiedział kiedy przestać, a słowa które kierował do innych były dla niego puste, przez co często nie wiedział kiedy naprawdę kogoś nimi zrani.

Szatynka otworzyła usta, ale zamknęła je, uświadamiając sobie, że to co powie będzie kolejnym pretekstem do wielkiej kłótni. Ona w przeciwieństwie do niego znała pewne granice.

Już na początku mieszkania tutaj nauczyła się jednej rzeczy, którą John ciągle jej powtarzał. Mianowicie tego, aby nie brać słów Holmes'a na poważnie.

Tak też i to właśnie zrobiła.

Kiwnęła zrozumiale głową, nie dolewając oliwy do ognia. Podniosła się na równe nogi i z deczko uniesionym podbródkiem zaczęła kierować się do wyjścia z salonu.

— Mave... — odezwała się kobieta zaniepokojonym i zarazem przepraszającym tonem głosu.

— Spokojnie pani Hudson. I tak miałam wychodzić — przerwała jej szatynka, posyłając w jej stronę szczery uśmiech — Muszę załatwić parę spraw na mieście — Mave spojrzała następnie na mężczyznę, który widząc jej wzrok, odwrócił się w stronę okna — A jeżeli chodzi o ciebie Sherlock.... — mężczyzna nie obdarował ją swoją uwagą, wciąż udając zainteresowanie czymś innym — Życzę ci miłej pracy, myślenia czy cokolwiek co tam robisz w swoim umyśle — uśmiechnęła się zadziornie, panując nad swoimi negatywnymi emocjami, które, aż prosiły się, aby wybuchnąć, lecz samokontrola była jej mocną stroną — Wrócę dopiero po południu, żeby cię powkurzać — jej twarz spowił cień zwycięstwa, gdy zauważyła, że mężczyzna nie ma nic do powiedzenia — Do zobaczenia później — zwróciła się do kobiety, a następnie ruszyła do wyjścia z budynku.

 — mężczyzna nie obdarował ją swoją uwagą, wciąż udając zainteresowanie czymś innym — Życzę ci miłej pracy, myślenia czy cokolwiek co tam robisz w swoim umyśle — uśmiechnęła się zadziornie, panując nad swoimi negatywnymi emocjami, które, aż prosił...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Control | SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz