Kolejne dni mijały, a Mave coraz bardziej traciła nadzieję, że w końcu po długich poszukiwaniach, które nadal trwały, uda jej się znaleźć pracę. Patterson wbrew wszystkiemu miała pewne powody, dla których nie tak łatwo mogła zdobyć jakąkolwiek robotę.
Przez jej fatalnego poprzedniego pracodawcę oraz jego okropnej opinii wystawionej na jej temat inni patrzyli na nią krzywym okiem. Kobieta przeklinała za to wcześniejszego szefa, z szczerością życząc mu wszystkiego co najgorsze.
Gdyby nie on najprawdopodobniej teraz nie musiałaby szlajać się po mieście w poszukiwaniu pracy oraz nie musiałaby kłamać w żywe oczy swoim rodzicom, że świetnie jej się powodzi.
A to było najgorszą rzeczą jaką mogła im robić, dawać złudną nadzieję, że radzi sobie w życiu.Po powrocie do domu tak naprawdę z niczym, westchnęła ciężko czując jak przepełnia ją wielka bezsilność, której nienawidziła aż za bardzo.
Wchodząc do środka mieszkania zdjęła swój płaszcz i powiesiła go w korytarzu, który zawsze spowity był mrokiem.
— Następnym razem się uda — wyszeptała pocieszając samą siebie, a następnie ruszyła w stronę swojego pokoju, by chociaż tam zaznać chwili spokoju od kołatających nerwów.
Zatrzymała się przed postawieniem nogi na pierwszy stopień schodów, gdy dobiegł do niej głos kobiety.
— Mave wróciłaś już — pani Hudson wybiegła z pomieszczenia obok, niosąc w rękach tackę z dwiema filiżankami herbaty — Jak tam, załatwiłaś to co chciałaś? — dopytała.
— Niestety jeszcze nie, ale jestem na dobrej drodze — wyjaśniła z krzywym uśmiechem.
— To świetnie — przyznała z tą typową dla niej radością. Kobieta popatrzyła na swoje drążące dłonie, w których trzymała tackę z filiżankami herbaty, ledwo nie rozlewając ich zawartości — Mave, kochaniutka, czy mogłabyś to podrzucić po drodze chłopcom? Byłabym ogromnie wdzięczna — poprosiła błagalnym tonem, czemu szatynka nie potrafiła odmówić.
— Oczywiście, nie ma problemu — odrzekła i niemalże od razu, ostrożnie odebrała od kobiety tackę i wspięła się schodami na piętro. Po drodze już słyszała zawziętą rozmowę dwóch mężczyzn, dzięki czemu mogła wyciągnąć pewne wnioski.
Kolejna sprawa czeka na swoje rozwiązanie.
Podeszła do drzwi i powoli ramieniem nacisnęła na klamkę. Następnie stopą pchnęła nieco stare drzwi, zwracając tym samym uwagę zapracowanych mężczyzn.
— Cześć wam — przywitała się z delikatnym uśmiechem, bardziej skupiając swoją uwagę na herbacie, starając się jej nie rozlać — Nie przeszkadzam? — spytała, po czym weszła do środka, kątem oka spoglądając to na blondyna, to na bruneta.
— Nie — odparł przyjaźnie John, czego nie można było powiedzieć o jego przyjacielu.
— Tak — mruknął apatycznie Sherlock, co kobieta puściła koło ucha i nawet go nie słuchając po prostu weszła do środka.
Watson ruszył w jej stronę, odbierając od niej tackę i kładąc ją na stoliku.
— Nie bierz tego do siebie — powiedział, uśmiechając się pocieszająco i zarazem przepraszająco.
— Nie ma sprawy — rzekła wcale nie urażona tym co przed chwilą usłyszała, gdyż jak co dzień rano przechodziła według niej dosyć zabawne sprzeczki, przez które detektyw prawie wychodził z siebie — Już to dzisiaj przerabialiśmy, prawda Sherlock?
— Oczywiście. Nawet pozwoliłem sobie przytoczyć John'owi historię sprzed paru dni tłumacząc mu jak to potrafisz być upierdliwa i nieznośna — odpowiedział, a jego twarz na moment przyozdobił nieszczery uśmiech. Mave roześmiała się cicho, wyczuwając w jego głosie ironię.
CZYTASZ
Control | Sherlock
FanfictionMave Patterson jest niczym magnes przyciągający do siebie same kłopoty. Przekonała się o tym nie raz, kiedy życie dawało jej porządnego kosza i z podkulonym ogonem wracała do swojego rodzinnego domu. Jednakże tym razem los postanowił, że skieruję j...