Po nocy, pierwszej spędzonej przez Mave w nowym mieszkaniu nastał kolejny dzień, który, jak się szybko okazało nie zapowiadał się dobrze.
Kobieta miała jeden jedyny plan na spędzenie tego dnia, a brzmiał on tak: porządnie się wyspać.
I nawet wszystko szło zgodnie z jej pomysłem, do pewnego, bardzo złego momentu.Nagle spokojną i kojącą ciszę przerwało głośne oraz bardzo nieznośne skrzypienie. Kobieta poderwała się do pozycji siedzącej, wyrwana z głębokiego snu. Jęknęła głośno, po czym szybko zatkała sobie dłońmi uszy, gdy okropne skrzypienie zaczynało się nasilać.
Wciąż była zaspana i nie do końca rozumiała co się właśnie działo, ale jednego była pewna: jeżeli ten okropny dźwięk nie ucichnie ona nabawi się bólu głowy.Przez dłuższą chwilę cierpiała w męczarniach, czując, że za chwilę dostanie szału i wtedy nie będzie tak miło i kolorowo.
Wtem po jej cichych modlitwach nieznośny hałas ucichł, co poprawiło jej i tak zepsuty już humor. Odetchnęła z ulgą i bez chwili zawahania uderzyła twarzą w poduszkę, powoli powracając do wspaniałego sennego stanu. Już traciła kontakt z rzeczywistością, z powrotem zasypiając, gdy nagle znów do jej uszu dobiegło to okropne skrzypienie.
Pomimo swojej dużej cierpliwości niestety nie wytrzymała i już z całkowicie zniszczonym humorem oraz szałem wyskoczyła z łóżka. Szybkim ruchem zgarnęła szlafrok z wieszaka, włożyła go na siebie i pędem popędziła na piętro niżej, sprawdzając skąd dobiegają te hałasy.
Prawie, że wyszła z siebie, gdy stając w framudze wejścia do salonu ujrzała stojącego przy oknie, wczoraj poznanego Sherlocka, który nieudolnie bawił się swoimi skrzypcami wydając z nich dźwięki podobne do wycia kojota, lub też kota, który przechodził właśnie mutację. Cóż, grą nie mogła tego nazwać.
Nie zajęło jej dużo czasu, aby uświadomić sobie, że mężczyzna robił to specjalnie, by tylko ją zdenerwować, przy okazji wybudzając z niej najgorsze kobiece demony, o których najprawdopodobniej on sam nie miał pojęcia.
— O witaj Grace, widzę, że już wstałaś — powiedział z kpiną, przerywając na moment brzdękolenie na swoim instrumencie i zwracając na nią uwagę.
Jej twarz zrobiła się cała czerwona ze złości, a pięści zacisnęły się mimowolnie. Czuła jak rączki ją świerzbią, a od rzucenia się na niego dzieliła ją jedynie jej silna wola.
— Mave — mruknęła przez zęby, unosząc lekko podbródek w górę.
— Mówiłaś coś? — spytał, udając zainteresowanie swoimi ukochanymi skrzypcami, a nie nią.
Szatynka wiedziała, że z nią pogrywa, dlatego nie dawała się tak szybko sprowokować. Wypuściła powietrze świstem z ust, powoli powracając do swojego harmonijnego stanu.
— Mam na imię Mave, a nie Grace — odpowiedziała spokojnie, z trudem wysilając się na nieszczery uśmiech.
— Doprawdy? Byłem w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach przekonany, że jednak Grace... — uśmiechnął się tak samo sztucznie jak ona, przewracając oczami i powracając do gry, tym razem już tej prawdziwej i pięknej, pełnej dźwięcznej barwy.
Ignorancja to coś czego ona nienawidziła, ale wiedziała, że świat był tak przepełniony chłodnością, że nauczyła się z tym na swój pewien sposób walczyć.
— Nic nie szkodzi. Przecież nie każdy ma świetną pamięć — przyznała z szerokim uśmiechem, na którym tkwiła nutka zwycięstwa. Mave niecelowo użyła tych słów, tak naprawdę nie zdając sobie sprawy, że to działało na Sherlocka jak płachta na byka.
CZYTASZ
Control | Sherlock
FanfictionMave Patterson jest niczym magnes przyciągający do siebie same kłopoty. Przekonała się o tym nie raz, kiedy życie dawało jej porządnego kosza i z podkulonym ogonem wracała do swojego rodzinnego domu. Jednakże tym razem los postanowił, że skieruję j...