•40•

344 47 6
                                    


Ich kolejnym przystankiem w sprawie był dom klienta. Zaraz po wizycie w Baskerville Sherlock wpadł na genialny plan, w którym uwzględnił przede wszystkim Henry'ego.

Podczas krótkiej wizyty na herbatkę, Sherlock postanowił od razu przejść do rzeczy.

— Wciąż widzę kilka słów — tłumaczył chłopak — Liberty...

Liberty — powtórzył John i w trakcie wyjął z kieszeni kurtki swój mały notatnik, na którym postanowił zapisywać szczegóły

— Tak. I... in — dodał, zaciekawiając całą trójkę — Tyle pamiętam — Henry odwrócił się do gości tyłem, odstawiając resztki mleka do lodówki.

— Z czymś ci się to kojarzy? — spytał szeptem Watson Sherlocka

— Liberty in Dead. Jedyna prawdziwa wolność w śmierci — wyjaśnił patrząc to na Johna to na Mave.

— Więc co teraz? — spytał chłopak, posyłając im delikatny uśmiech pełen dobrej nadzieji.

— Sherlock ma podobno dobry plan — wtrąciła kobieta, biorąc powolny łyk herbaty. Lekko przymknęła oczy, gdy przyjemne ciepło napoju rozgrzało jej ciało.

— Tak! — potwierdził szybko, zbyt entuzjastycznie jak na niego — Jedziemy na Wrzosowisko i zobaczymy czy coś cię tam zaatakuję.

Na te słowa Mave prawie zakrztusiła się gorącym napojem, a John zmierzył go zaskoczonym spojrzeniem. Żadne z nich nie spodziewało się takiego planu.

— Że co?! — spytali w jednym czasie.

— No co? Coś się powinno wyjaśnić — odparł na spokojnie Holmes. On nie widział w tym pomyśle nic złego, czego nie można było powiedzieć o reszcie obecnych. Oni mieli zaś co do tego planu same zastrzeżenia.

— Mam tam iść w nocy? — wydukał drżąco Henry, jakby sama myśl już zdążyła go przerazić.

— Czy to jest ten świetny plan? — krzyknął doktor, zirytowany pomysłem detektywa.

— Wręcz genialny! — Patterson warknęła z pewną dozą sarkazmu.

— A co? Macie lepszy pomysł?! — burknął niemiło Sherlock, wyrzucając przy tym ręce w górę.

— To nie jest plan! — kłócił się z nim John, ale detektyw nadal zaparczywie tkwił przy swoim pomyśle.

— Jeśli mieszka tam potwór to musimy znaleźć jego kryjówkę...

°°°

S

łońce już dawno zdążyło zajść, ustępując miejsca ciemności. Las spowity mrokiem był o wiele bardziej straszniejszy niż bywał za dnia, a każdy najmniejszy szelest przywoływał najczarniejsze myśli i potęgował niepewność.

Całą czwórką gęsiego szli coraz głębiej, mocno zaciskając dłonie na latarkach, które nikle oświetlały otoczenie. Mave szła krok w krok za Sherlockiem, czując się przy nim najbezpieczniej. Choć zazwyczaj nie okazywała strachu, to teraz wyjątkowo odczuwała dziwny lęk.

Ciągle z tyłu głowy pojawiał się jej widok dużego, zmutowanego psa, który przecież realnie nie mógł istnieć. Mimo to w tej ciemności nawet krzak wyglądał jak psia bestia.

— Twój kumpel? — odezwał się nagle Sherlock po długich minutach ciszy.

— Kto? — szepnął drżąco Henry. Po jego głosie jak i gwałtownych ruchach latarką było widać, że był przerażony tak samo jak Patterson.

Control | SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz