•31•

460 60 5
                                    

Do jej podświadomości doszły odgłosy powolnie stawianych kroków. Mave z trudem otworzyła oczy, a gdy tylko w salonie ujrzała postać Holmes'a, na jego widok ucieszyła się jak małe dziecko.

Z nadmiaru nadziei mocno przygryzała wargi, aby nie pokazać swojego bólu, który rozdzierał ją od środka, przy każdym możliwym drgnieniu. 

— Oh Sherlock... — załkała pani Hudson, która również ucieszyła się widząc detektywa. Staruszka siedziała na krześle i drżała z przerażenia, gdyż zarówno ona jak i Mave miały przystawione pistolety do głów.

Mężczyźni wcale nie odpuszczali i pomimo, że one ciągle powtarzały im, że nie mają pojęcia o telefonie Adler, który miał w sobię ważną zawartość, to oni wciąż im nie wierzyli. Mave przeklinała kobietę, gdyż jej nie pozamykane przed śmiercią sprawy teraz dręczyły mieszkańców Baker Street. Gdyby nie to, że kobieta była martwa, szatynka odnalazłaby ją i udusiła własnymi rękami.

Na dodatek obcy mężczyźni nie posiadali w sobie ani grama człowieczeństwa, a szczególnie do biednej Pani Hudson, która przez swój spory wiek cierpiała jeszcze bardziej. 

W stosunku do Patterson, również nie byli zbyt łaskawi, a to tylko dlatego, że dziewczyna poprzez złość na początku wypowiedziała parę nie miłych wyzwisk w ich kierunku, co niestety skutkowało bolesnymi uderzeniami, którymi parę razy oberwała.

Jednakże szatynka chciała im pokazać, że jest silna i jedyną słabość jaka była tutaj ukazana należała do nich. Poprzez takie zachowanie Mave udowodniła to, że nie potrafili panować nad sobą i łatwo można było wyprowadzić ich z równowagi. 

— Niech Pani nie biadoli.  Nie stanę kuli na drodze — odezwał się w końcu Holmes poważnym tonem głosu, wzrokiem śledząc każdego obecnego w tym pomieszczeniu.  Był bardzo ostrożny i uważny, choć nikt nie mógł tego dostrzec. Jak zawsze ukrywał swoje emocje za grubą warstwą obojętności — Ależ świat byłby piękny — przyznał z ironicznym uśmiechem, by tylko odwrócić uwagę wroga i nieco go zdekoncentrować.

Był w tym świetny.

Następnie zrobił kilka powolnych kroków w przód, by znaleźć się tuż przy pani Hudson.  Nachylił się lekko nad starszą kobietą i niezauważalnie zaczął oglądać jej rany.

Wyciągnął do niej swoją rękę, którą Martha natychmiast mocno złapała w ramach podpory.

Z każdym kolejnym zadrapaniem jakie u niej dostrzegał nachodziły go okropne, pełne bezlitości myśli na temat słodkiej i bolesnej zemsty na amerykaninach. Czuł w sobie ten gniew, który chciał na nich wylądować. 

Mimo to, że Sherlock należał do osób, które nie przywiązują się do drugiego człowieka oraz gardzą sentymentalnością to jednak nawet u niego istniały pewne wyjątki.

Nigdy, ale to przenigdy nie mógł pozwolić na to, aby ktokolwiek skrzywdził kogoś tak dobrego jak pani Hudson.

Więc w tamtej chwili widząc przerażenie w jej oczach nie mógł dopuścić do tego, aby uszło im to na sucho. 

— Sherlocku wybacz proszę... — szeptała kobieta, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. To był jeden z nielicznych momentów kiedy brunet mógł czuć coś w rodzaju żalu oraz współczucia. 

— Chyba ma Pan coś czego chcemy — zauważył szef całej tej trójki, nadal trzymając pistolet przy głowie pani Hudson. 

— To czemu o to nie prosicie? — spojrzał na nich kątem oka, a następnie przeniósł swoje spojrzenie na Mave.

Bez problemu dostrzegł to jak kobieta źle wyglądała.

Patterson miała rozciętą wargę oraz policzek, z których spływały ciemne strużki krwi. Ze swoich obserwacji wywnioskował również to, że musiała cierpieć, ponieważ szatynka widocznie zwijała się z bólu, który doskwierał jej w górnej części brzucha.

Control | SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz