•27•

544 55 7
                                    

Kolorowe światełka zdobiły cały salon i wprawiały w świąteczny nastrój, który panował na Baker Street. Całe miasto pokryła niewielka śnieżna pokrywa, a na szybach pojawiały się przeróżne, piękne wzroki utworzone przez mróz. 

W całym domu panowała przyjemna i zarazem niecodzienna atmosfera. Po budynku rozprzestrzeniał się smakowity zapach piekących się w piekarniku świątecznych pierników, które przyrządzała pani Hudson. Dodatkowo całość uzupełniała gra na skrzypcach, która była tak niezwykle kojąca, że dzięki niej zapominało się o wszystkich problemach i kłopotach.

Każdy tego dnia starał się być miły dla innych, a co było w tym najlepsze to nawet Sherlock na prośbę pani Hudson powstrzymywał się od nieznośnych uwag i kąśliwych docinek, które stanowiły podstawę każdego dnia spędzanego w jego towarzystwie. 

Dla Mave był to wspaniały dzień, gdyż akurat dziś, w dzień Bożego Narodzenia miała jechać do rodziny i spędzić w ich gronie te kilka dni. Czekała na to dosyć długo, przez co od rana chodziła jak na szpilkach, nie mogąc doczekać się wieczoru. Uśmiech nie schodził z jej twarzy, a pod nosem nuciła cicho ulubione kolędy. Kręciła się po mieszkaniu sprzątając je i dopinając wszystko na ostatni guzik.

Wiedziała, że wieczorem miało odbyć się małe przyjęcie, na które zostali zaproszeni najbliżsi przyjaciele. Po części żałowała, że nie mogła spędzić tego spotkania razem z nimi, ale bardzo stęskniła się za swoją rodziną, a oni za nią jeszcze bardziej, więc nie mogła im tego odmówić. 

Jednakże nie zamierzała opuszczać Baker Street w ten wyjątkowy dzień od tak po prostu.  Cała trójka osób, z którymi mieszkała w ostatnim czasie stała się jej bardzo bliska, dlatego musiała też dać im coś od siebie.

— A nie mówiłam, że jedno słowo pani Hudson, a ty będziesz na każde jej skinienie...  — roześmiała się cicho, gdy Sherlock wieszał ostatnią ozdobę na choince, jaką była złota gwiazda.

Mężczyzna przewrócił wymownie oczami, wzdychając ciężko pod nosem na jej docinkę.  Zaraz po wykonanej czynności odsunął się od drzewka jak najdalej się dało, by tylko ukazać swoje sfrustrowanie całą tą świąteczną atmosferą. 

— Mam zasadę: w ten jeden dzień w roku jestem miły dla pani Hudson — przyznał, starając się jakoś wytłumaczyć z tego wszystkiego. Ułożył usta w wąską linię i splótł ręce za plecami przyglądając się wykonanej pracy — I gotowe! Koniec tego koszmaru...

Mave odłożyła na bok ścierkę, po czym stanęła obok niego przyglądając się przystrojonej choince, która błyszczała od ilości kolorowych bombek oraz widzących na niej lampek.

— John co myślisz? — zwróciła się do siedzącego na fotelu blondyna, który czytał w spokoju gazetę. Watson słysząc swoje imię obrócił głowę w bok, również oglądając pracę Holmes'a. 

— Cóż,  nie wyszło najgorzej  — odparł prowokacyjnie, nabijając się z przyjaciela, który natychmiast zrobił oburzoną minę, w ten sposób nieświadomie rozśmieszając pozostałą dwójkę. 

— Pamietaj Sherlocku, dzisiaj każdy musi być miły  — poklepała go pocieszająco po ramieniu, w środku pękając ze śmiechu.

— Niech tylko skończy się ten dzień, a obiecuję, że nie będę szczędził słów przesiąkniętych szczerością — warknął poważnie, mierząc ich wrogim spojrzeniem.

Patterson pokręciła głową na boki, po czym odeszła od niego i powróciła do dalszych obowiązków, które przed chwilą wykonywała. 

— Ach, żałuję, że nie będę mogła spędzić tego dnia z wami... — westchnęła z lekkim smutkiem słyszalnym w głosie.  To mogłyby być jej pierwsze Święta spędzone na Baker Street w obecności przyjaciół.

Control | SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz