•37•

406 50 12
                                    

Gdy dojechali na miejsce, zastali ciche miasteczko, które z niewyjaśnionych przyczyn emanowało tajemniczą energią.

Pozornie można by było pomyśleć, że cała ta sprawa z ogromną psią bestią nigdy nie mogłaby mieć tu miejsca, jednakże to co się stało było już wpisane w historię tej okolicy.

Cała trójka wysiadła z samochodu, który zaparkowali niedaleko pobliskiej karczmy, po czym ruszyli w stronę hotelu, aby zarezerować pokoje na te parę dni, które zamierzali tu spędzić.

Z oddali dostrzegli już grupkę turystów  stojących przed budynkiem. Ludzie zachwycali się zjawiskową przemową młodego chłopaka, który oprowadzał ich po mieścinie spowitej mroczną historią.

Mave szła tuż obok Holmesa, zajęta rozglądaniem się po szarej okolicy, do momentu gdy jej uwagę przykuł detektyw konsultant, który sprawnym ruchem poprawił swój płaszcz.

Może i nie zawracałaby sobie tym głowy gdyby nie fakt, że mężczyzna robił to wręcz notorycznie. Zawsze stawiał kołnierz swojego płaszcza do góry, gdy przede wszystkim coś go fascynowało. John nie raz powtarzał, że jest to część jego "cool" image'u i najprawdopodobniej miał rację.

Spojrzała na niego przenikliwie, a jeden kącik jej ust powędrował w górę. Sherlock jakby ściągnięty jej wzrokiem, odwrócił się ku niej, a następnie zmarszczył niezrozumiale brwi, gdy dostrzegł, że Patterson mu się przygląda.

— Coś nie tak? — spytał takim tonem jakby na prawdę nie wiedział o co chodzi. Kobieta dałaby uciąć sobię rękę, że on specialnie udawał swoją niewiedzę, by tylko nie dać po sobie znać, jak bardzo cieszył się z tej sprawy.

— To kolejna rzecz od której jesteś uzależniony? — zaśmiała się cicho pod nosem, szybko odwracając wzrok na przód, co jedynie zirytowało mężczyznę.

Nienawidził, gdy ktoś specialnie uciekał przed nim spojrzeniem, by tylko utrudnić mu sprawną dedukcję. Holmes tym razem ostatecznie poprawił płaszcz, prawie się w nim chowając.

— A o co chodzi? — odezwał się nagle niczego nieświadomy Watson, który jak do tej pory z zamyśleniem również podziwiał okolicę. Popatrzył na swoich przyjaciół pytająco, ale ani Mave, a tym bardziej detektyw nie byli skorzy do odpowiedzi.

Patterson kątem oka zmierzyła bruneta zwycięskim spojrzeniem, a następnie sprytnie zmieniła temat rozmowy.

— Wegetariańska restauracja —  mruknęła cicho, gdy szybko spostrzegła tablicę stojącą przed hotelem — Chyba nie chcą zapachem przyciągać bestii — westchnęła, kiedy powoli wchodzili do środka.

Zatrzymali się zaraz po przekroczeniu progu budynku karczmy.

— Pójdę zamówić nam pokoje — zaoferował się John, na co pozostała dwójka przytaknęła ruchem głowy.

Zaraz po tym jak blondyn zdążył ich opuścić Sherlock zaczął kręcić się w miejscu, dokładnie badając wzrokiem każdy kąt pomieszczenia jak i każdego przebywającego tu człowieka.

— Jak myślisz, czy Henry naprawdę widział ogromnego psa? — spytał nagle, przerywając ciszę, która między nimi zapadła.

— Szczerze, to nie mam pojęcia co o tym myśleć — odparła niepewnym tonem głosu — Niby już dawno wyrosłam ze strasznych historii, którymi straszy się dzieci, ale... — przerwała na chwilę, a Sherlock nadal uważnie słuchał jej wypowiedzi. Mave wypuściła powietrze i zaczęła swoje przemyślenia od nowa — Henry był mały, gdy to się stało, a jak wiemy dziecięca psychika jest bardzo krucha i nie trudno ją naruszyć — tłumaczyła dalej, w między czasie przestępując z nogi na nogę przez głębokie rozmyślanie — A co jeśli nie widział psa? Umysł pod wpływem strachu i poczucia zagrożenia potrafi wytworzyć wiele mylących złudzeń. Jednak to nadal nie wyjaśnia morderstwa jego ojca... — przyznała zmartwionym głosem, wciąż dokładnie analizując to co udało jej się wywnioskować.

Control | SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz