ROZDZIAŁ 21 - ,,Ja umieram, do cholery"

597 42 11
                                    

Ręka zamarła w piersi ofiary. Alice bardzo chciała ją poderwać. Konieczność zamordowania tego mężczyzny wydawała jej się oczywista i niezbędna. ,,On chciał mnie zabić!" - motywowała się wampirzyca, zamykając oczy. - ,,Nie może mu to przecież ujść na sucho!". Przez jej ciało przebiegł niekontrolowany dreszcz. Nie potrafiła tego zrobić. Nie potrafiła go uśmiercić.

Mężczyzna leżący pod nią, niespodziewanie zerwał się z podłogi. Zanim zdezorientowana Alice mogła jakkolwiek zareagować, poczuła, że jest przyciskana do ściany. Jej plecy boleśnie wbiły się w tynk.

- Puść mnie, ty... - szarpała się dziewczyna.

Jednak daremnie. Ofiara stała się agresorem i tym razem to ona wbiła rękę w pierś Alice. Wampirzyca jeszcze raz spróbowała się wyrwać. Siły ją opuszczały, czuła, że to koniec. Zamknęła oczy, całkowicie się poddając...

Przepychanie, krzyk i warczenie. To stało się bardzo szybko. Ręka zsunęła się z serca dziewczyny i opadła bezwładnie na podłogę. Oddech wrócił Alice do płuc, a ona sama gwałtownie poderwała się na nogi.

Tuż przed nią stał Klaus. Nie wyglądał jednak jak zawsze. Jego włosy sterczały we wszystkie możliwe strony, oczy błyszczały dziko, opanowane przez bursztyn. Alice wiele razy widziała, jak się denerwował, a nawet wpadał w furię, ale nigdy na jej oczach nie był w aż takim stanie.

Dziewczyna już miała coś powiedzieć, gdy jej wzrok przez przypadek zjechał lekko w dół i napotkał usta blondyna, w których znajdowało się... Serce. Mężczyzna zjadał je, uśmiechając się z pogardą. W głowie Alice zabrzęczał ukochany, brytyjski akcent. ,,Jesteś słaba!" - krzyczał bezlitośnie. - ,,Litościwa, żałosna, malutka..".

- Nieprawda! - zaprotestowała wampirzyca, szarpiąc się za włosy.

Jednak w tym momencie głos uwiązł jej w gardle, uniemożliwiając dalsze krzyki. Alice otworzyła usta, chcąc jeszcze coś powiedzieć, ale jej wysiłki nie przynosiły rezultatu. ,,Głupia, naiwna, bezsilna!" - znajomy głos nie przestawał rzucać wyzwiskami. Kolejna próba protestów... Ciemność...

- NIE!!!

Tym razem nic nie powstrzymywało krzyku Alice. Dziewczyna rzucała się po łóżku, wrzeszcząc i zrywając pościel.

- Nie, nie... To nieprawda!

- Wampirku, uspokój się - siedzący przy partnerce Klaus, przyglądał jej się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. - No już, spokojnie... Przestań, do cholery! Alice!

Po tych słowach przyparł dziewczynę dłonią do prześcieradła. Alice zakaszlała pod wpływem niespodziewane siły. Po chwili jednak otworzyła oczy. Widząc znajomą twarz, odetchnęła głęboko i opadła na poduszki, nie odzywając się ani słowem.

- Tak to nie było - milczenie przerwał rozbawiony głos Klausa. - Masz na prawdę dziwne wizje... Przecież zabiłaś tego pijaka.

- Wiem - wychrypiała Alice, nie mając nawet siły, żeby zdobyć się na oschły ton. - Ale jakiekolwiek by te wizje nie były, dziwne, czy normalne, wolę przeżywać je w samotności. Wyjdź z mojej głowy. Jeśli nie masz zamiaru mnie uleczyć, nie chcę cię tu widzieć.

- Wampirku, dobrze wiesz, że nie mogę wyjść - Klaus rozłożył teatralnie ręce, śmiejąc się serdecznie. - Muszę przysłuchać się twojej rozmowie z rodzicielką.

- O co ci w ogóle chodzi? - Alice poczuła paraliżujący ją gniew. - Po co Vanessa miałaby ze mną rozmawiać? Nie kontaktowałyśmy się od tylu dni... Ta rzekoma rozmowa z moją mamą to tak na prawdę tylko pretekst, żebyś mógł odegrać się na mnie za sytuację z Lucasem. To jest kara, tak!? Bo jeśli tak, to brawo. Gratuluję! Udała ci się!

Z każdym kolejnym słowem coraz więcej łez cisnęło jej się do oczu. W końcu po policzkach dziewczyny spływały w ogromnych ilościach słone kropelki. Wampirzyca szybko schowała głowę w poduszkę.

- Wściekaj się, ile chcesz, ale to dla twojego dobra - bąknął, lekko zbity z tropu, Klaus.

- Dobra? - powtórzyła piskliwie Alice. - Ja umieram, do cholery!

Widziała, że przez twarz pierwotnego przebiega cień niepewności. Już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale w tym momencie świadomość wampirzycy zaczęła kręcić szybkie kółka. Obraz przed jej oczami powoli zalewał się mgłą, uniemożliwiając normalne widzenie. ,,Proszę, nie" - jęknęła w myślach Alice, szamocząc się w ciemności. - ,,Tylko nie kolejna, koszmarna wizja".

W kłach wilkołaków znajdował się zabójczy dla wampirów jad. Jednak śmierć po ugryzieniu nie przychodziła natychmiast. Przed ostatecznym zgonem, ofiarę męczyły straszne obrazy z przeszłości i halucynacje. Była to śmierć długa i bolesna...

Wspomnienia, które Alice widziała, nie były jednak zwykłymi wspomnieniami. Wyglądało to tak, jakby trucizna nie była w stanie znaleźć w głowie wampirzycy okropnych wspomnień. Nawet te z dzieciństwa nie były dla niej wystarczające. Krzyki i upokorzenia, których dopuściła się w stosunku do niej jej przybrana, ludzka rodzina, nie złamałyby Alice. Trucizna musiała pozmieniać cudowne chwile, które trzymały ją przy życiu - chwile spędzone z Klausem. Tylko tak jad wilkołaka mógł ją złamać.

Obraz przed jej oczami wciąż nie przestawał wirować. Ciemność i mgła ogarnęły dziewczynę. ,,Czy ja już umieram?" - panikowała, za wszelką cenę próbując przeciwstawić się senności. Bezskutecznie. Jej powieki stawały się coraz cięższe i cięższe...

Ocknęła się w ponurym korytarzu. ,,Kolejna wizja" - zdała sobie sprawę z rezygnacją. Mimo to, poczuła też lekką ulgę. ,,Czyli jednak jeszcze nie umarłam" - pomyślała, rozglądając się dookoła.

Ten koszmar różnił się od innych. Alice nie wiedziała nawet, czy powinna go tak nazwać - na korytarzu panował bowiem wyjątkowy spokój. Wampirzyca, po krótkim wahaniu, ruszyła z miejsca. 

Już po paru krokach zauważyła pierwszy dowód na to, że nie była na jawie. Na ścianach po obu stronach wisiały gęsto obrazy. Nie były to jednak zwykłe obrazy. Malowidła ruszały się, przedstawiając wyrwane sceny z życia Alice. Dziewczyna przyspieszyła kroku. Nie chciała na to patrzeć. Znając wyrafinowanie wizji, nie byłyby to te przyjemne chwile.

Szła tak przez paręnaście minut. Gdy w końcu zrezygnowana postanowiła, że zawróci, korytarz nieoczekiwanie urwał się, a ona sama stanęła twarzą w twarz z niespodziewanie znajomym obrazem.

Określenie twarzą w twarz wydało jej się w tej chwili bardzo trafne, bo stała właśnie przed detalicznie namalowaną twarzą. Pół-anioł, pół-diabeł... Charakterystyczne, ciemne odcienie... Niedbała kreska... Przyglądała się obrazowi, który widziała dwa lata temu w posiadłości Mikaelsonów.

Ogarnięta mieszanymi odczuciami, delikatnie dotknęła malowidła. To wystarczyło. Chwilę później wampirzyca ze zdumieniem zdała sobie sprawę, że malowidło nagle zniknęło, a ona sama została wciągnięta do dziury w ścianie, która po nim pozostała.

W końcu Alice poczuła grunt pod nogami. Znajdowała się w małej, skromnie urządzonej chatce, której nigdy wcześniej nie widziała. Jednak to nie otoczenie przykuło uwagę dziewczyny. W środku chatki bowiem, na malutkim krzesełku, siedziała Vanessa. Kobieta przyglądała się wampirzycy nieodgadnionym wzrokiem, nie ruszając się nawet o centymetr.

Czyli Klaus miał rację. 

Splamieni krwią 2: Tu jestem, wampirku | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz