ROZDZIAŁ 12 - ,,Nazwała mnie hipokrytką"

606 44 22
                                    

- Co o tym myślisz? - z zamyślenia wyrwał Alice przepiękny, brytyjski akcent Klausa.

To były pierwsze słowa, które powiedział do niej od momentu, w którym pokazał jej znalezioną w obskurnym budynku przypinkę. Gdy tylko dziewczyna zauważyła, dlaczego owa błyskotka wywołała na pierwotnym tak szokujące pierwsze wrażenie, nie potrafiła nawet ruszyć się z miejsca. W głowie zaczęła rodzić się panika, umysł przestał pracować w normalny sposób. Czuła się podobnie, jak wtedy, kiedy Miranda wspomniała podczas ich spotkania o czarze rzuconym w pobliżu Appalachów. ,,Dlaczego wspomnienie o tym miejscu mnie tak rozstraja?" - nie rozumiała Alice, za wszelką cenę próbując się uspokoić. - ,,Przecież nie jest w nim nic strasznego...".

Klaus widocznie wyczuł, że coś złego dzieje się w głowie partnerki, bo milczał spokojnie, dając jej czas na uspokojenie się. Znowu czuł w wampirzycy takie same, negatywne emocje. Powstrzymał więc swoje zniecierpliwienie i zmusił się, aby położyć dłoń na ramieniu dziewczyny. Nie potrafił pocieszać. Robił to tak rzadko, że prawdopodobnie, mimo tak długiego życia, mógłby pokazać tą liczbę na palcach.

Na szczęście, ten jeden, drobny gest w jego wykonaniu wystarczył. Alice wzięła głęboki oddech i spojrzała na niego ze zmęczeniem. Nic jednak nie powiedziała. Cisza pomiędzy nimi przedłużała się w nieskończoność, aż w końcu pierwotny pokręcił głową z zażenowaniem i pociągnął partnerkę za rękę, zmuszając ją, aby poszła za nim.

Tak właśnie dotarli do przyjemnie wyglądającej restauracji. Klaus zamówił dla nich podwójną porcję dziwnego, drogo przygotowanego mięsa, którego nazwę Alice nawet nie spróbowała zapamiętać. Jednak kiedy niepewnie włożyła do ust mały jego kawałek, poczuła niesamowity smak, rozchodzący się po jej podniebieniu.

- To jest pyszne! - wymamrotała z pełnymi ustami, wpychając w siebie kolejne kawałki potrawy.

Jedyną odpowiedzią na to oświadczenie był wesoły śmiech blondyna.

Wampirzyca wchłonęła w siebie całe dwie porcje - i własną, i Klausa, który tak rycersko zaproponował jej swoją. Kiedy z każdego talerza zniknął najmniejszy kawałek jedzenia, Alice wyprostowała się na wyjątkowo wygodnym krześle i westchnęła cicho. Jej myśli ponownie zaczęły kręcić się dookoła niedawnych wydarzeń.

Wtedy właśnie Klaus odezwał się po raz pierwszy, pytając ją, co o tym myśli.

- Nie wiem - jęknęła bezsilnie dziewczyna, ściskając palcami skronie. - Co ta przypinka mogła tam robić?

Blondyn wzruszył ramionami i również przeciągnął się na krześle.

- Wiesz, co jest najgorsze? - dodała cicho. - Sposób, w jaki reaguje na najmniejszą nawet niewiadomą. Nie mów, że nie czułeś tego znowu... Nie wiem, co się ze mną dzieje!

- To normalne, że się stresujesz - mruknął Klaus, wydając się sam nie wierzyć w swoje słowa. - No wiesz, w końcu niedawno dowiedziałaś się, że twoja prawdziwa rodzina to wiedźmy...

- Nie - Alice pokręciła nerwowo głową. - Tu nie chodzi o stres. To było dawno... Dla mnie to wieki temu. Moje huśtawki nastroju to nie jakieś normalne huśtawki... Zapomniałeś, co mówiła Miranda? To magia!

Na ostatnie wypowiedziane przez Alice słowo, Klaus drgnął nieznacznie. Spojrzał na partnerkę gniewnie, jakby wyrzucał jej, że wspomniała głośno podobny wyraz.

- Nie zapomniałem - warknął po chwili. - Czegoś takiego się nie zapomina.

Wstał gwałtownie z krzesła. Alice myślała, że go obraziła i pierwotny zamierza odejść, ale on wbił w wampirzycę czujny wzrok.

- I tutaj pewnie chodzi o twoje pochodzenie - mruknął. - Ta twoja biologiczna matka... Vanessa... Pewnie coś bruździ...

- Vanessa na pewno nie ma z tym nic wspólnego! - krzyknęła z oburzeniem Alice.

- O tym się jeszcze przekonamy - burknął blondyn, odwracając się. - Idziemy - rzucił przez ramię.

Jednak nie przeszedł nawet paru kroków, gdy zamarł z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Jego spojrzenie zwrócone było w kierunku jednego punktu, którym była młoda dziewczyna, hardo stojąca naprzeciw niego.

- Cześć - powiedziała pewnie, wyzywająco opierając jedną dłoń na biodrze, a drugą wysuwając przed siebie na powitanie.

Klaus nie odpowiedział. Mierzył dziewczynę swoim tradycyjnym, morderczym spojrzeniem. Promień nienawiści wychodzący z tego spojrzenia, wypalał jej ciało na wylot. Napięcie między nimi było można wyczuć z odległości kilometra.

- Hej - Alice starała się rozładować atmosferę i przyjaźnie uśmiechnęła się do nieznajomej.

Wampirzyca zdecydowała się uścisnąć dłoń dziewczyny. Jednak Klaus natychmiast chwycił ją za nadgarstek, powstrzymując przed wykonaniem tego gestu.

- Co do... - Alice zapowietrzyła się z oburzenia.

- Hope - wycedził pierwotny, całkowicie ignorując partnerkę. - Można wiedzieć, co ty, do cholery, tu robisz?

- Chciałam się z tobą zobaczyć - dziewczyna uśmiechnęła się wesoło, z nadzieją spoglądając na hybrydę.

Ta dziwna osoba wydawała się Alice znajoma. Miała długie, rudawe włosy, idealnie niebieskie oczy i rysy twarzy, które wampirzycy kogoś przypominały. Sam tembr głosu dziewczyny przywodził jej na myśl kogoś znajomego.

- A ja z tobą nie - Klaus pozostawał nieugięcie wrogi. - Nie powinno cię tu być. Jakim cudem się w ogóle tu znalazłaś?

Hope skrzywiła się. ,,Znajoma złość wymalowana na twarzy" - zauważyła ze zdziwieniem Alice. Rzucała wzrokiem pomiędzy postacią Klausa, a nieznajomej, a podobieństwo pomiędzy nimi wręcz ją uderzało.

- Śledziłam cię! - rudowłosa cała się naburmuszyła, wyglądając w tym momencie jak obrażone dziecko. - Śledziłam cię i przy okazji odkryłam z jaką hipokrytką się zadajesz!

- Że co proszę!? - Klaus wydawał się być całkowicie wytrącony z równowagi. - Jak ty śmiesz w ogóle...?

- Przestańcie! - Alice krzyknęła z całych sił, czując, jak głowa pęka jej od tych podniesionych głosów.

Zdając sobie sprawę, że blondyn dalej trzyma jej nadgarstek, wyrwała się z jego uścisku i podeszła parę kroków w kierunku nieznajomej. ,,Nazwała mnie hipokrytką!" - grzmiała każda komórka ciała wampirzycy. - ,,Na pewno mówiła o mnie!" Alice czuła, jak sympatia do nowopoznanej powoli przemija.

- Kim ty jesteś? - burknęła, mrużąc groźnie oczy.

Zanim jednak Hope zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, Klaus wysunął się przed Alice i, wciąż skupiając swój wzrok jedynie na łudząco podobną do niego dziewczynie, oznajmił:

- Wampirku, poznaj moją córkę, Hope Mikaelson.

Splamieni krwią 2: Tu jestem, wampirku | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz