ROZDZIAŁ 8 - ,,Proszę, uważaj na siebie"

672 40 1
                                    

Noc powoli zmieniała się w ranek. Na drzewach zaczęły pojawiać się ptaki, śpiewające do wschodzącego słońca. Lake Placid wciąż spało - dla mieszkańców czwarta rano była środkiem nocy. O takiej porze ulice były puste i nieprzyjazne. Na rogach budynków i na mniejszych, otoczonych przez nie uliczkach, gdzie światło jeszcze nie docierało, wciąż dominował mrok, który przyprawiał o dreszcze. 

Błogą ciszę niespodziewanie przerwał odgłos kroków. Pustą ulicą szła samotna, młoda dziewczyna. Rozglądała się niepewnie na boki, jakby z każdego rogu mógł ktoś wyskoczyć. Miała na sobie jedynie cienką koszulę nocną, sięgającą jej do pół uda. Widać było, że drży z zimna - o tej porze dnia górskie powietrze było bezlitosne dla źle ubranych.

Dziewczyna przebiegła przez kolejne skrzyżowanie i zatrzymała się tuż przed przyjaźnie wyglądającym rynkiem. Stała tam przez bardzo długi czas, nie ruszając się ani o minimetr. Po prostu wbiła wzrok w znajdujący się przed nią plac, jakby na coś czekała.

Dziewczyna miała na imię Alice i właśnie wymknęła się z domu, by znaleźć człowieka, którego osoba od paru godzin bezustannie ją męczyła. Problem jednak był taki, że dziewczyna nie miała pojęcia, gdzie ten człowiek mógł przebywać. Wcześniej widziała go właśnie na tym rynku, ale nie wiedziała, gdzie mężczyzna mieszkał.

- Cholera - burknęła pod nosem, nerwowo skanując spojrzeniem każdy fragment kamienic otaczających plac. - Alice, skup się... Gdzie on może mieć dom? Pewnie gdzieś niedaleko... Nie przyszedłby tu wtedy o tak później porze, gdyby nie mieszkał w pobliżu.

Jednak nawet taki domyślny wniosek nie przybliżył jej do odkrycia poszukiwanego miejsca. Wampirzyca westchnęła cicho i osunęła się po najbliższej ścianie. Gdyby był tu z nią Klaus, nie mieliby podobnego problemu. Wspaniały węch hybrydy bardzo szybko doprowadziłby ich do obiektu poszukiwań. Teraz jednak blondyn nie mógł jej pomóc. 

Tak na prawdę, dziewczyna działała przeciwko niemu i bez jego wiedzy. Gdy około godziny drugiej w nocy, skończyli pożywiać się niewinną gospodynią i opróżnili prawie cały zapas alkoholu w jej domu, Klaus stwierdził, że powinni się wyspać. Alice z chęcią przystała na taką propozycję i udała, że zasypia, a kiedy hybryda wreszcie usnął, wymknęła się.

Nie chciała tego robić. Czuła się źle, nie będą szczera z jedyną osobą, na której jej zależało. Właśnie teraz, siedząc na brudnym bruku rynku, zdała sobie sprawę, że tylko Klaus jest dla niej kimś bliskim. Jeszcze zanim go poznała, nie miała zupełnie nikogo. Była samotna i nieszczęśliwa, a jedyną pociechą, która napędzała ją do życia, były własne marzenia. 

Dopiero w tym momencie, po dwóch latach, zorientowała się, jak trafne były słowa wypowiedziane przez Klausa na początku ich znajomości. ,,Dam ci coś, czego podświadomie pragnęłaś" - powiedział wtedy pierwotny. Miał rację. Dziewczyna zawsze chciała być silna i nieśmiertelna, żyć chwilą i nie myśleć o przyszłości. Zawsze chciała poznać taką osobę, jak Klaus Mikaelson.

Zdawała sobie sprawę, że wiele rzeczy, które Klaus robił, było złe. Jednak swoją decyzję podjęła już dwa lata temu, gdy chwyciła go za rękę po pokonaniu Mikaela. Wiedziała, kim na prawdę blondyn jest. Nigdy jej nie okłamywał jej, ani nią nie manipulował. Przedstawiał się takim, jakim był, a ona to zaakceptowała. ,,Robię coś przeciwko niemu pierwszy i ostatni raz" - przyrzekła sobie w myślach, podnosząc się z ziemi. - ,,Załatwię to szybko i sprawnie, jak na wampira przystało. Teraz wszystko naprawię, a potem nigdy więcej nie postąpię podobnie. Nawet, jeśli będę chciała kogoś ocalić, po prostu mu o tym powiem. On przecież zrozumie...".

Alice wyprostowała się i wzięła głęboki oddech. Może nie była potężną hybrydą z cudownym węchem, ale miała swoją intuicję. ,,Klaus zwykle wstaje około ósmej" - pomyślała. - ,,Mam dużo czasu".

Z takim nastawieniem skierowała się do najbliższego domu. Każdy z nich był do siebie podobny. Budynki zwykle składały się z paru izb, a jedna sypialnia, przeznaczona dla całej rodziny, najczęściej mieściła się od strony południa. Tam właśnie zaglądała Alice. Nie mogła wejść do środka, choć, na jej szczęścia, okna w domach w wiosce były przyjazne obserwatorom z zewnątrz - były przejrzyste i pozbawione rolet lub firanek.

Mimo to, poszukiwania dziewczyny nie przynosiły pozytywnego rezultatu. W żadnym domu nie zauważyła właściciela fiołkowych oczu. Po dwóch godzinach dziewczynę ponownie zaczęła ogarniać niepewność.

- Lucas, do diabła! - warknęła, ze złością uderzając pięścią pobliską ścianę domku, na której w efekcie pojawiło się delikatne pęknięcie.

- Mówisz do mnie? - spytał ktoś zdezorientowanym głosem zza pleców wampirzycy.

Alice odwróciła się gwałtownie. Tuż za nią stał czarnowłosy barman. W ręku trzymał duże wiadro i uśmiechał się niepewnie.

- Przepraszam - wymamrotał, kręcąc głową. - Usłyszałem swoje imię i wydałaś mi się znajoma... Nie przejmuj się mną.

Po tych słowach, okręciła się na pięcie i z zażenowaniem ruszył w przeciwną stronę.

- Nie! - Alice mimowolnie podniosła głos z podekscytowania na odnalezienie chłopaka. - Poczekaj! Tak na prawdę, to ciebie szukałam.

- Mnie? - barman wbił w nią pełne niedowierzania spojrzenie. - Tak myślałem, że cię kojarzę... Znamy się? Wybacz, że zadaję ci takie nietaktowne pytanie, ale ostatnio jestem trochę zakręcony...

- Nic się nie stało - na usta Alice wkradł się uśmiech. - Jesteś bardzo sympatyczny. Nie znamy się... Przynajmniej nie powinniśmy. Chciałam jednak z tobą porozmawiać.

Jej szczęście wydawało jej się wręcz nieprawdopodobne. Lucas przechodził akurat przez miejsce, w którym dziewczyna stała. Jakimś cudem również ją kojarzył i zatrzymał się na wspomnienie swojego imienia. ,,Przecież kazałam mu zapomnieć" - nie rozumiała wampirzyca. - ,,Czyżby Vanessa znowu mi pomagała?".

Nie miała kontaktu z matką odkąd razem z Klaus stali się partnerami. Jednak dziewczyna przez cały czas czuła obecność kobiety. Wiedziała, że Vanessa nie pochwala zachowania córki, ale mimo to, wspiera ją. Kiedy Alice po raz pierwszy zabiła, obiecała matce, że nie straci głowy i od tego czasu starała się trzymać danego słowa.

Dziewczyna otrząsnęła się. W tym momencie nie miała czasu na rozmyślania. Musiała działać i cieszyć się ze szczęśliwego zbiegu okoliczności. Skierowała swój wzrok na fiołkowe oczy Lucasa i spytała:

- Co ty tu robisz?

- Mieszkam tutaj - odpowiedział płynnie barman, lekko zaskoczony pytaniem. - Mam tutaj rodzinę. Parę dni temu poczułem wielką chęć odwiedzenia ich...

- Mówiłeś, że mnie kojarzysz - Alice nie spuszczała wzroku z oczu barmana. - Skąd?

- Nie wiem - chłopak wzruszył ramionami. - Mam wrażenie, że kiedyś się spotkaliśmy...

- Nie - wampirzyca natychmiast mu przerwała, krzywiąc się nieznacznie. - Spotkaliśmy się dopiero teraz. Wyszłam na spacer, aby nacieszyć się świeżym powietrzem i wpadliśmy na siebie.

Lucas zamrugał nieprzytomnie i wbił w dziewczynę pusty wzrok. ,,Udało się" - ucieszyła się Alice. Odwróciła się na pięcie i skierowała się w kierunku domku, w którym zatrzymali się wraz z Klausem.

- Już idziesz? Dopiero się poznaliśmy! - głos fiołkowookiego niespodziewanie wypełnił jej uszy.

- Tak - odpowiedziała, uśmiechając się przyjaźnie. - Może jeszcze się spotkamy. Muszę cię jednak o coś poprosić. Zapamiętaj, że jeśli kiedykolwiek usłyszysz cokolwiek o Klausie Mikaelsonie, nie mieszaj się w to. Unikaj niebieskookich blondynów z brytyjskim akcentem. Zmień wizerunek, fryzurę, kolor włosów i... Proszę, uważaj na siebie. Jesteś zbyt sympatyczny, żebym chciała, by stała ci się krzywda.

Po tych słowach zostawiła oszołomionego Lucasa, samotnie stojącego na środku uliczki, wciąż z wiadrem w ręku. Szybkim tempem ponownie skierowała się w kierunku domku, który poprzedniej nocy wybrał Klaus. Nie zdawała sobie jednak sprawy, że cały czas była obserwowana. Czujne, niebieskie oczy rejestrowały każdy ruch, który wykonała, a wyostrzone uszy przysłuchiwały się każdemu słowu, które powiedziała.


Splamieni krwią 2: Tu jestem, wampirku | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz