ROZDZIAŁ 30 - ,,Zostaw ją, pokrako"

508 37 14
                                    

- Jesteś żałosna! Zwyczajnie żałosna! - krzyk matki zagrzmiał w pomieszczeniu, nieprzyjemnie kłując Alice w uszy.

Dziewczyna zamknęła oczy z bezsilnością. To był kolejny dzień, nie różniący się niczym od poprzednich. Matka od rana chodziła po domu, kipiąc gniewem. Ojciec nastolatki wyszedł do pracy bardzo wcześnie, odcinając się całkowicie od sytuacji panującej w jego rodzinie. Tak więc Alice została w mieszkaniu sam na sam z rozdrażnioną rodzicielką, będąc tym samym jedyną osobą, na której kobieta mogła swój gniew odreagować.

- Niczego nie potrafisz zrobić porządnie! - kontynuowała matka, popychając córkę na ścianę. - Jesteś kompletną pomyłką! Pomyłką i niczym innym, moja panno. Radzę ci się ogarnąć!

Pojedyncza łza spłynęła po policzku nastolatki. Ogarnął ją wielki żal. Przez ten cały czas tak bardzo starała się, żeby z zaszklonych oczu nic się nie wydostało , ale zwyczajnie nie potrafiła się dłużej powstrzymywać. Kiedyś obiecała sobie, że nikt nie zobaczy jej płaczącej. ,,Masz być silna!" - stwierdziła dwanaście lat temu pełna optymizmu pięciolatka, którą wtedy była. To było pierwsze wspomnienie Alice. Wspomnienie, w którym przyrzekła sobie, że nigdy nie zapłacze. A teraz właśnie to postanowienie złamała.

Już gdy miała pięć lat, dziewczyna czuła, że rodzice jej nie lubią. Tak to wtedy nazywała. ,,Mamusia mnie nie lubi" - powtarzała wychowawcom w przedszkolu, a potem w szkole podstawowej, gdy tylko pytali się ją o relacje rodzinne. Na nic nie zdawały się protesty dorosłych. ,,Mamusia na pewno cię kocha, Alice!" - odpowiadał każdy po usłyszeniu takiego stwierdzenia. Ale dziewczynka wiedziała, że mówią to z litości. Wiedziała, że się mylą.

Jednak najgorsze zaczęło się odkąd dziewczyna zaczęła dorastać. W wieku trzynastu lat, kiedy, jak każda nastolatka, przeżywała swojego rodzaju bunt, niechęć rodziców zmieniła się w czystą nienawiść. Zwykłe nastoletnie zachowania wydawały się im niebywałe. Po paru późnych powrotach do domu, matka wytoczyła Alice otwartą wojnę. Od tego czasu  w sercu kobiety nie było miejsca na litość. Czepiała się córki o najmniejszą drobnostkę, kłócąc się z nią o zwykłe głupstwa. Ojciec nie reagował. Odcinał się od piekła, które miało miejsce w jego domu.

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz, idiotko? - matka, widząc, że Alice kompletnie ją ignoruje, chwyciła ją za ramiona i gwałtownie nią potrząsnęła. - Odpowiedz mi, ty bezużyteczna...

Przerwał jej głośny odgłos uderzenia. Dłoń nastolatki w zaskakująco szybkim tempie spotkała się z policzkiem matki, zostawiając na nim czerwony ślad.

- Ty mała... - wycharczała kobieta, chwytając się za bolące miejsce.

- Nie masz prawa tak na mnie mówić - wyszeptała Alice głosem zachrypniętym od płaczu. - Nie wydaje mi się, żebym siedemnaście lat temu wpraszała się na ten świat. Moje narodziny to była twoja decyzja. Skoro potrafiłaś się pieprzyć, to teraz wydobądź z siebie trochę umiejętności rodzicielskich. Zero odpowiedzialności - to jest dopiero żałosne!

Po tych słowach, gwałtownie ruszyła spod ściany, zmierzając w kierunku drzwi wyjściowych. W progu zatrzymała się na chwilę i dodała przez ramię:

- Potraktuj mnie tak jeszcze raz, a zgłoszę to na policję.

Od tamtego dnia wszystko się zmieniło. Matka nie podniosła już na niej ręki i przestała ją poniżać. Mimo to, nadal jej nienawidziła. Z tą jednak różnicą, że od tego czasu po prostu traktowała ją jak powietrze.

Jednak blizny zostały. Wszystkie wyzwiska i przykre słowa wyryły się w podświadomości Alice, starannie zaniżając jej samoocenę i poczucie własnej wartości. Sprawiły, że dziewczyna straciła sens życia, całe dnie przesiadując w barze. Z dołka wydobył ją dopiero pewien niebieskooki morderca, sprawiając, że przez dwa lata dziewczyna ani razu nie pomyślała o bolesnej przeszłości.

Splamieni krwią 2: Tu jestem, wampirku | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz