ROZDZIAŁ 37 - ,,Nie jesteś zwierzęciem"

426 27 21
                                    

- Myśmy? - zapytał Mike, unosząc brwi w udawanym zdziwieniu.

- A kto inny?! - głos Alice nabierał coraz wyższych tonów. - L-Lucas...? S-Słyszysz mnie...? Lucas, to ja, Alice! - pisnęła, odwracając się z powrotem w kierunku wciąż warczącej na nią bestii.

Gdy tylko wypowiedziała imię Lucas, bestia niespodziewanie przestała warczeć i zwróciła na wampirzycę zdezorientowane spojrzenie. Szkarłat w jej oczach lekko przygasł, a w tęczówkach po raz kolejny błysnął fiolet, tym razem o wiele wyraźniej, niż wcześniej - na tyle wyraźniej, by zobaczył to stojący parę kroków dalej Klaus.

- O cholera - wymamrotał pierwotny, mrugając parokrotnie i wpatrując się w potwora z niedowierzaniem. - Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałem...

- Co wyście mu zrobili?! - ryknęła Alice, czując, że traci nas sobą panowanie.

Lucas był martwy. Zabiła go własnoręcznie, wyrywając serce z jego piersi, a potem pochowała w malutkim ogródku za barem. Zrobiła to pod wpływem emocji, a także ze względu na jego dziwne zachowanie, które zaprezentował jej tuż przed śmiercią. Chłopak zmienił się wtedy nie do poznania - zaczął być gwałtowny, agresywny i wrzeszczał, by wampirzyca go zamordowała. Alice do tego momentu nie potrafiła pozbyć się uczucia, że z Lucasem było coś nie tak, a jego drastyczna zmiana zachowania nie była przypadkiem. A teraz wreszcie domyśliła się, dlaczego.

- Musiałaś go zaczarować! - warknęła w kierunku Anny, zaciskając pięści w bezsilnej złości. - To dlatego był odporny na moją perswazję i dlatego dostał furii tamtej nocy, kiedy umarł. Jesteś podła... Podła! To był niewinny człowiek, a ty zrobiłaś coś takiego...

- Ty naprawdę śmiesz mówić cokolwiek o niewinności?! - wrzasnął Mike, niespodziewanie wtrącając się do rozmowy, aż pieniąc się ze złości. - Taka mała, obrzydliwa morderczyni jak ty, będzie twierdzić, że ktoś jest podły?! Jak ty w ogóle śmiesz...

- Opanuj się, człowieku - stwierdził chłodno Klaus, patrząc się na Mike'a z odrazą.

- On ma rację, Mike - wyszeptała Anna, nie odrywając czujnego wzroku od Alice. - Opanuj się. Nie ma potrzeby się unosić. Dziewczyna myli się w każdym możliwym aspekcie.

- Oh, naprawdę? - warknęła Alice.

- Naprawdę - potwierdziła spokojnie Anna. - Dosłownie każde twoje słowo było nieprawdziwe.

Po tych słowach, kobieta powolnym krokiem ruszyła z miejsca, na które niedawno przepchnął ją Klaus i usiadła na brzegu fotela w kącie izby, ściskając mocno kolana.

- To prawda, wykorzystałam Lucasa - powiedziała tak cicho, że Alice, mimo wampirzego słuchu, ledwo usłyszała jej głos z drugiego końca pomieszczenia. - Jednak zupełnie nie w taki sposób, w jaki myślisz. To ty podsunęłaś mi go na tacy, wręcz błagając o to, bym z jego osoby skorzystała.

Zamilkła na chwilę, odchylając głowę, jakby cieszyła się tym, co mówi. Po chwili jednak po jej zadowolenie nagle zniknęło, a kobieta na nowo przybrała poważny wyraz twarzy.

- Prościej mówiąc, Lucas Carpenter miał w sobie krew czarownic.

- To niemożliwe - wtrąciła się Alice, patrząc na Annę z politowaniem. - Umiem stwierdzić, czy ktoś jest czarownikiem, czy nie. Lucas z całą pewnością...

Jednak nie dane jej było skończyć zdania, bo Anna wybuchła śmiechem - chociaż wyrażenie "wybuchła" nie do końca pasowało do tej sytuacji. Kobieta śmiała się bowiem wyjątkowo cicho - prawie tak samo niesłyszalnie, jak wcześniej mówiła. Alice nie wiedziała, dlaczego tak nikły hałas zmusił ją do przerwania wypowiedzi. Możliwe, że stało się tak przez te przerażające napięcie, które towarzyszyło każdemu odgłosowi wydobywającemu się z ust Anny.

Splamieni krwią 2: Tu jestem, wampirku | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz