ROZDZIAŁ 31 - ,,To nie czas na spory"

446 37 6
                                    

- Naleśniki gotowe - oznajmiła wesoło Rebekah, wychodząc na taras przez szeroko otwarte, szklane drzwi.

Siedząca przy stole Alice natychmiast odwróciła się w jej stronę. Szybko jednak przeklęła się w myślach za ten gwałtowny ruch - obolała głowa od razu dała o sobie znać. Dziewczyna zamknęła oczy i złapała się za skronie, starając się odgonić ból. Otworzyła je dopiero w momencie, w którym pierwotna z szerokim uśmiechem postawiła przed nią talerz z ciepłym naleśnikiem. 

Rebekah emanowała pozytywną energią, która wręcz raziła młodą wampirzycę w oczy. I choć dziewczynie taki wesoły nastrój wydawał się nie wskazany po tym, co ostatnio przeżyła, nie miała go pierwotnej za złe. Wręcz przeciwnie - cieszyła się, że ktoś w jej otoczeniu wypełniony był radością. Klausowi bowiem do miłego nastroju brakowało bardzo wiele.

Z opowieści Rebekah Alice dowiedziała się, że minął już pełny dzień, odkąd razem z hybrydą zostali zaatakowani przez tajemniczą bestię. Blondynka ugościła ich w domu, w którym od paru lat mieszkała. Alice zaraz po zwiedzeniu posiadłości z ogromnym uznaniem przyznała w głowie, że jest to jedno z piękniejszych miejsc, w których był - a przez ostatnie dwa lata zwiedziła ich na prawdę wiele. Dom prezentował się wyjątkowo uroczo. Obrośnięty zadbanym bluszczem i otoczony bujnymi kwiatami, łudząco przywodził na myśl letniskowe, wiejskie posiadłości. Jednak największym atutem posiadłości był ogromny, śliczny ogród, idealnie komponujący się z budynkiem, wokół którego się rozciągał.

Alice ocknęła się dopiero parę godzin temu, ale, pomimo znajdowania się w tak przyjemnym dla oczu miejscu, już po paru minutach zaczęła tego żałować. Powód był prosty - gdy była nieprzytomna nie była zmuszona przyglądać się ostentacyjnemu zachowaniu Klausa.

Widać było, jak wiele dumy kosztowało hybrydę zaakceptowanie faktu, że uratowała go siostra - ta sama siostra, na którą był tak śmiertelnie obrażony. Rebekah starała się z całych sił, żeby go udobruchać i naprawić relację między nimi. Daremnie. Klaus pozostała niezmiennie oschły, ograniczając się jedynie do pełnych ostentacji spojrzeń i gestów. Fakt, że Rebekah chciała się z nim pojednać, wydawał się mu śmieszny. Zachowywał się w stosunku do niej wyjątkowo chamsko w nadziei, że blondynka szybko się zniechęci i zaniecha swoich starań.

Jakież więc było jego zdziwienie, kiedy Rebekah postawiła przed nim talerz z naleśnikiem.

- Smacznego - powiedziała blondynka, ani na moment nie pozbywając się serdecznego uśmiechu.

Klaus zamrugał parokrotnie, wlepiając w apetycznie wyglądającego naleśnika pełne konsternacji spojrzenie. Dojście do siebie zajęło mu parę, długich sekund. W końcu zdecydował się odezwać. Chciał raz na zawsze zakończyć tą niezręczną sytuację.

- Co to jest? - warknął, pozwalając swoim tęczówkom błyszcząc na bursztynowo dla lepszego efektu.

- Naleśnik - odpowiedziała spokojnie Rebekah, jakimś cudem nie dając się wytrącić z równowagi.

Alice, dotychczas zajęta swoim talerzem, prychnęła spontanicznym śmiechem. Umilkła dopiero, kiedy natrafiła na mordercze spojrzenie pierwotnego.

- W takim razie co ten naleśnik tutaj robi? - kontynuował, ponownie zwracając się do siostry. - O żadnego nie prosiłem.

- Wiem, że nie prosiłeś - mruknęła Rebekah. - Stwierdziłam jednak, że przyda ci się zjeść coś smacznego.

Klaus nie odpowiedział. Zamiast tego podniósł się powoli ze swojego krzesła, by następnie wsiąść talerz z naleśnikiem do ręki i wyrzucić go za taras, prosto na pięknie obciętą, zieloną trawę.

Splamieni krwią 2: Tu jestem, wampirku | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz