- Magię? - powtórzył głucho Klaus, mocniej przyciągając do siebie Alice. - Niby w jakim sensie? To chyba największa bzdura, jaką słyszałem.
- Wiem, co czułam - oburzyła się Miranda, zakładając ręce na piersi. - Ta energia... pochodziła z magii. Naprawdę silnej magii...
Alice potrząsnęła głową. Ciepło ciała Klausa pomogło odzyskać jej spokój, ale słowa Mirandy ponownie go zachwiały. Teraz najważniejsze było dla niej dowiedzenie się, co dokładnie się stało. Mimo to, wampirzyca nie potrafiła zebrać myśli.
- Alice jest wampirem! - krzyknął pierwotny, krzywiąc się na samą myśl, że jego partnerka mogłaby być kimś innym. - Niby jak mogłabyś wyczuć u niej magię?
Czarownica rzuciła mu obrażone spojrzenie.
- Nie wiem - burknęła.
Klaus pokręcił głową i gniewnie zaczął chodzić w kółku dookoła stolika.
- To nie musiało pochodzić od niej... Co jeśli ktoś rzucił na nią klątwę? - mruknął bardziej do siebie, niż do towarzyszek.
- To by mogło tłumaczyć skomplikowany czar, który rzucono w Appalachach - dodała entuzjastycznie Miranda, jakby dumna ze swoich umiejętności dedukcyjnych. - Ktoś przeklął Alice!
- Chwila... Chwila!
Złowróżbne słowa czarownicy wyrwały Alice z zamyślenia. Dotychczas przysłuchiwała się rozmowie towarzyszy obojętnie, przytłoczona nowym biegiem wydarzeń. Teraz jednak, owo nieracjonalne podejrzenie na nowo skupiło jej uwagę. Dziewczyna westchnęła cicho.
- Nie reagujmy pochopnie - powiedziała cicho, choć, niespodziewanie dla samej siebie, pewnie. - Nie wiemy, co spowodowało moje dziwne zachowanie, za które bardzo przepraszam. Skoro Miranda wyczuła u mnie magię, musimy bezzwłocznie zainteresować się sprawą czaru w Appalachach.
Klaus spojrzał na partnerkę z aprobatą. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Chciał coś powiedzieć, ale zawahał się, jakby o czymś sobie przypomniał. Po chwili uśmiech zniknął, a radosne spojrzenie zmieniło się w podejrzliwość.
- Co wtedy się działo? - spytał ostro.
- Co...? - wymamrotała Alice, nie rozumiejąc jego pytania.
Jednak zamiast odpowiedzieć, mężczyzna odwrócił się w stronę czarownicy.
- Mirando, wyjdź - nakazał oschle. - Nie jesteś już tu więcej potrzebna. Zadzwonię, kiedy dowiemy się czegoś konkretnego.
Kobieta zamrugała ze zdziwieniem, jakby chciała zaprotestować. Widząc jednak mordercze spojrzenie Klausa, odpuściła. Kiwnęła nieznacznie głową i bez słowa opuściła bar.
- Co się wtedy działo? - powtórzył pierwotny, kiedy drzwi za czarownicą zatrzasnęły się.
- Nie rozumiem twojego pytania - Alice skrzyżowała ręce na piersi. - Kiedy stało się co?
Klaus prychnął i odwrócił wzrok. Spoglądał w inną stronę przez parę sekund, by w końcu, zupełnie niespodziewanie, mocno chwycił wampirzycę za ramię.
- Kiedy miałaś swój niekontrolowany wybuch - wyjaśnił, nie zwracając uwagi na grymas bólu na twarzy partnerki. - Co czułaś? Dlaczego tak się zdenerwowałaś?
Alice westchnęła ciężko, szarpiąc ręką, by się oswobodzić. Masując zaczerwienione miejsce, myślała nad odpowiedzią, która wydawała jej się bardzo trudna.
- Czułam... Czułam ogromną złość. Nie wiem, na co. Z początku było to jedynie zaniepokojenie na słowa Mirandy. Wiadomość, że coś dzieje się w Appalachach mocno mnie rozstroiła. Potem jednak... Straciłam panowanie. Byłam zła na wszystko i na wszystkich. No i stało się, co się stało - powiedziała, wolno i z ostrożnością dobierając słowa.
CZYTASZ
Splamieni krwią 2: Tu jestem, wampirku | Klaus Mikaelson
Vampire,, Każdy z nas ma w sobie iskrę zła. Kwestią tego, czy ją wykorzysta, czy nie, są jego możliwości i żal do świata, jaki posiada." Gdy wszystko wydaje się być idealne, coś musi zacząć się komplikować. W przypadku Alice i Klausa, zaczyna komplikować s...