Chłopakiem z tacą był nikt inny niż Lucas. Fiołkowe oczy błyszczały mu radośnie, kiedy krzątał się wśród klientów, roznosząc drinki. Alice poczuła, jak Klaus się spina.
- Ja chyba śnię. Ja na prawdę śnię - warknął, drżąc z gniewu. Znowu on!
Dłonie hybrydy ścisnęły się w pięści z taką siłą, że trzask kości można było prawdopodobnie usłyszeć w całym barze.
- Ten zniewieściały idiota po prostu prosi się o śmierć - dodał mściwie, gwałtownie ruszając w kierunku barmana.
- Poczekaj! - Alice zerwała się z krzesła i przytrzymała blondyna za ramię.
Dopiero teraz udało jej się wykonać jakikolwiek ruch. Obecność Lucasa w Nowym Yorku była zwyczajnie niemożliwa, a jednak wampirzyca dokładnie mogła przyglądać się jego długim, czarnym włosom, pogodnej postawie i fiołkowym oczom. ,,Przecież kazałam mu stąd wyjechać i nie wracać! Miał zostać w Lake Placid!" - nie rozumiała dziewczyna. Jakby tego było mało, złość Klausa skutecznie nie pozwalała jej dojść do siebie i zebrać myśli.
- Mam poczekać? - na twarzy hybrydy odbił się wyraz wściekłego niedowierzania. - Żartujesz sobie ze mnie? Ten chłopczyk jawnie mnie prześladuje!
Alice westchnęła ciężko. Przymknęła oczy, gorączkowo przygotowując w głowie mowę zniechęcającą Klausa do morderczych działań, ale blondyn nie dał jej dojść do słowa.
- To dlatego, że on jest, kim jest, prawda? Normlanie pierwsza byś się na niego rzuciła, gdyby tylko wzbudził moje podejrzenia. No ale przecież nie skrzywdzisz swojego ukochanego człowieka - dodał już trochę spokojniej, choć nie pozbywając się bursztynu ze swoich tęczówek.
- O czym ty mówisz? - Alice za nic nie potrafiła powstrzymać uśmiechu wkradającego się na jej usta. - Chyba nie jesteś zazdrosny o malutkiego barmana?
Niebiesko - bursztynowe oczy Klausa otworzyły się szerzej.
- Zwariowałaś? Ja? Zazdrosny? - prychnął, krzyżując ręce na piersi. - Wydawało mi się, że już na ten temat rozmawialiśmy.
- To dlaczego tak się denerwujesz? - spytała niewinnie wampirzyca, śmiejąc się serdecznie. - On jest zwykłym człowiekiem. Mieliśmy tu miło spędzić noc, a nie psuć ją i naruszać spokój w barze, mordując jakiegoś chłopaka.
Klaus rzucił jej ostatnio, obrażone spojrzenie, by następnie całą swoją uwagę skupić na kieliszku, który czujna kobieta za ladą napełniła wcześniej alkoholem. Alice westchnęła z ulgą. Wszystko wskazywało na to, że niebezpieczeństwo minęło.
Jednak pomimo swoich spokojnych słów i skutecznego uspokojenia Klausa, w głowie wampirzycy panował wyjątkowy mętlik. To prawda, jako wolny człowiek, Lucas mógł być tam, gdzie chciał. Problem był jednak taki, że on wcale wolnych człowiekiem nie był. Co było nie tak z perswazją Alice, że fiołkowooki ciągle potrafił się jej jakoś oprzeć?
Kiedy ostatnio spotkała się z nim w Lake Placid, nic nie wskazywało na to, że hipnoza nie zadziałała. Chłopak nie miał w sobie werbeny i zdecydowanie nie był czarownikiem. Tylko te dwa czynniki mogły go ochronić przed magią wampirów. ,,Prawdopodobnie musiałam czegoś nie doprecyzować, gdy go hipnotyzowałam" - tłumaczyła się przed samą sobą Alice, za wszelką cenę starając się znaleźć jakieś rozsądne wyjaśnienie tej sytuacji. - ,,W końcu byłam wtedy trochę zdenerwowana".
Niespodziewanie z zamyślenia wyrwał ją odgłos odsuwanego krzesła. Wampirzyca poczuła nagłe zaniepokojenie. Rozejrzała się gwałtownie, szukając źródła hałasu. Szybko udało jej się go znaleźć. To Klaus wstał ze swojego stołka. Jednak gdy wzrok Alice padł na jego twarz, cały spokój, który udało jej się odzyskać, momentalnie uleciał. Mina pierwotnego biła takim zdecydowaniem, jakiego Alice dawno nie widziała. A widziała go w chwilach niezbyt dla ofiar mężczyzny przyjemnych.
CZYTASZ
Splamieni krwią 2: Tu jestem, wampirku | Klaus Mikaelson
Vampire,, Każdy z nas ma w sobie iskrę zła. Kwestią tego, czy ją wykorzysta, czy nie, są jego możliwości i żal do świata, jaki posiada." Gdy wszystko wydaje się być idealne, coś musi zacząć się komplikować. W przypadku Alice i Klausa, zaczyna komplikować s...