ROZDZIAŁ 7 - ,,To jest Alice, którą lubię"

689 43 13
                                    


Klaus wpatrywał się w mężczyznę z grymasem na twarzy. Jego oczy błysnęły na bursztynowo i zmrużyły się podejrzliwie.

- Dlaczego mam silne przeczycie, że powinienem go zabić? - burknął wrogo, nie odwracając wzroku od czarnowłosego. - Wydaje się znajomy.

Alice zadrżała z przerażenia. ,,Jakim cudem barman się tutaj znalazł?" - panikowała. Była pewna, że jej perswazja zadziałała. Nie wyczuła u Lucasa ani grama werbeny, a po wydaniu mu polecania, jego oczy stały się na moment charakterystycznie puste. ,,Zrobiłam wszystko, jak trzeba" - krzyczała każda komórka ciała wampirzycy. - ,,Co on, do cholery, tu robi?".

Dziewczyna potrząsnęła głową, opychając niechciane myśli. Nie ważny był powód pobytu Lucasa w Lace Placid. Istotniejszą sprawą był fakt, że tuż obok Alice stał Klaus, który jakimś cudem kojarzył fiołkowookiego i szóstym zmysłem odczuwał chęć zamordowania go. ,,Nie może się dowiedzieć o moich kłamstwach" - pomyślała wampirzyca. Tylko ten jeden raz, odkąd przestała być człowiekiem, okłamała go i teraz to kłamstwo nieustępliwie ją prześladowało. Nigdy więcej.

- Wygląda całkiem niewinnie - dziewczyna wzruszyła ramionami z udawaną obojętnością. 

Klaus odwrócił się gwałtownie w jej stronę. Bursztyn w jego oczach był prawie niewidoczny, choć Alice czuła napięcie emanujące z jego postawy.

- To niczego nie zmienia - warknął. - Czy ja wyglądam na seryjnego mordercę?

- Nie... - wymamrotała wampirzyca, gorączkowo szukając w głowie odpowiedniej wymówki na znajomy wygląd czarnowłosego. - Przynajmniej, jak ktoś cię nie zdenerwuje. Te twoje bursztynowe...

- Podobno są piękne - zakpił Klaus, ponownie kierując swoją uwagę na barmana. - Nie wiem, wampirku... Mam ochotę rozerwać temu chłopakowi gardło. Coś jest z nim nie tak...

- Opanuj swoje mordercze zapędy, mój drogi - stwierdziła beztrosko Alice. - Znajdźmy jakiś ładny domek do przenocowania. Na prawdę umieram z głodu... Przyjrzymy się temu chłopakowi jutro. Zobaczymy, czy dalej będzie cię męczyć te zabójcze przeczucie. On nigdzie nie ucieknie.

Klaus uśmiechnął się pod nosem, a jego niebieskich oczach błysnęło rozbawienie. On także doskonale pamiętał słowa, które Elijah wypowiedział do niego podczas pierwszego spotkania z Alice. Pasowały one idealnie do obecnej sytuacji.

- Dobrze - odparł spokojnie, odwracając się plecami do poprzedniego obiektu zainteresowania. - Opanuję swoje mordercze zapędy... Przynajmniej do czasu, w którym porządnie się najem.

Po tych słowach chwycił Alice za rękę i pociągnął za sobą. Dziewczyna nie protestowała. Wciąż była zbyt oszołomiona niedawną sytuacją.

Szli przez parę, przeraźliwie długich minut. W końcu Klaus zatrzymał się przed przyjaźnie wyglądającym domkiem i delikatnie zapukał do drzwi. Mimo, że zagrożenie odkrycia przez pierwotnego jej kłamstwa praw Alice wciąż nie doszła do siebie. ,,Musisz się uspokoić" - zganiła samą siebie w myślach. - ,,Już jest po wszystkim".

- Dobrze się czujesz? - spytał pierwotny, ze zdziwieniem obserwując nietypowe zachowanie towarzyszki. - To przez tego chłopaka? Przecież sama mówiłaś, żeby...

- Wszystko w porządku - wampirzyca zdobyła się na niepewny uśmiech. - Po prostu jestem zmęczona.

Blondyn przyglądał się jej jeszcze przez krótką chwilę, wydając się niezbyt usatysfakcjonowany odpowiedzią, ale w momencie, w którym drzwi do domu otworzył się, zrezygnował ze swojej obserwacji. Całą swoją uwagę skupił na osobie, która właśnie stanęła w progu.

Splamieni krwią 2: Tu jestem, wampirku | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz