- Zostawił mnie, rozumiesz!? Po prostu sobie poszedł! - z początku opanowany głos Alice stopniowo przeradzał się w krzyk.
Lucas skulił się nieznacznie, ale wciąż pewnie wpatrywał się w oczy wampirzycy. Siedzieli na przeciwko siebie przy stoliku w restauracji i jedli przepyszny obiad. Słońce grzało mocno, a na rynku gromadziło się coraz więcej ludzi. Lato było czuć tutaj pełną parą.
Alice zmarszczyła brwi, czujnym wzrokiem zauważając reakcję Lucasa. Spędziła z nim ostatnio całkiem sporo czasu i zdążyła się do niego przywiązać. Uratowany przez nią barman okazał się być niewiarygodnie łagodnym i miłym człowiekiem. Rozmowa z nim przynosiła dziewczynie dużą ulgę i odprężenie. ,,To pewnie przez tą aurę dobroci, którą wytwarzał" - pomyślała, z aprobatą przyglądając się chłopakowi.
- Przepraszam - westchnęła Alice, zamykając oczy, aby się opanować. - Nie chciałam na ciebie krzyknęłam. Po prostu wciąż do końca nie doszłam do siebie.
Lucas był swojego rodzaju odskocznią od jej niedawnych przeżyć. Barman był druzgocąco różny od Klausa. Dla Alice, która przeżyła z pierwotnym każdy dzień w ostatnich dwóch latach, ta różnica była szokująca. Nagle nie musiała się przejmować, że jej najmniejsze słowo może blondyna niespodziewanie rozzłościć, nie czuła też tego obowiązku, aby uspokoić go, gdy straci nad sobą panowanie. Mimo to, rozłąka z Klausem wywoływała w jej sercu niekontrolowane poczucie pustki i samotności. ,,Aż tak się do niego przywiązałam?" - pytała samą siebie, nie rozumiejąc własnych uczuć.
- Tęsknisz za nim? - spytał Lucas, wbijając w dziewczynę współczujące spojrzenie. - Przecież nie minęła nawet doba...
- Tu nie chodzi o czas - przerwała mu Alice, kręcąc ze smutkiem głową. - On mnie teraz nienawidzi! Gdybyś widział jego minę... Ten zawód w jego oczach...
- Zawiódł się na tobie, bo kogoś nie zabiłaś? - głos Lucasa przepełniony był niedowierzaniem. - To mi się wciąż nie mieści w głowie...
Zaraz po pokonaniu Hope, Alice odeszła z miejsca ich kłótni z zamiarem odszukania Klausa. Jednak po upływie paru minut, gdy gwałtowne emocje powoli znikały z jej głowy, wampirzyca zdała sobie sprawę, że to postanowienie nie będzie takie łatwe w realizacji. Nie licząc faktu, że nie miała pojęcia, gdzie pierwotny w tamtym momencie się znajdował, przeszkodą była jeszcze inna, istotniejsza kwestia. Alice nie była mentalnie przygotowana na to spotkanie.
Gdy tak szła bez celu przed siebie, nogi same przywiodły ją na rynek, na którym pare dni temu spotkała Lucasa. Dziewczyna opadła na pobliską ławkę i zagłębiła się w smutnych rozmyślaniach. Wtedy, jak na zawołanie, poczuła przy sobie czyjąś obecność. Wampirzyca spięła się i gwałtownie zerwała ze swojego miejsca. Uspokoiła się jednak natychmiast, gdy spojrzała prosto w fiołkowe tęczówki.
Spragniona towarzystwa i czując potrzebę pilnego wygadania się komukolwiek, nie wahała się długo, proponując barmanowi wspólne spędzenie czasu. W taki sposób Lucas dowiedział się o pokręconym świecie, w którym Alice żyła, o jej relacjach z Klausem i wszystkich złych rzeczach, których się dopuściła. ,,Nie bój się" - nakazała mu wampirzyca na samym początku zwierzeń. Więc Lucas się nie bał. Słuchał jedynie niesamowitej opowieści, która brzmiała jak wyjątkowo wymyślny sen i starał się zrozumieć nagły przypływ informacji, który Alice w niego wrzuciła.
- Zależy ci na nim - dodał po chwili namysłu, nie doczekując się odpowiedzi ze strony rozmówczyni. - Przejmujesz się jego zdaniem, robisz to, co od ciebie oczekuje...
- Staram się, jak mogę - wampirzyca wzruszyła lekceważąco ramionami.
- Kim wy dla siebie jesteście? - spytał poważnie barman, wbijając w dziewczynę fiołkowe spojrzenie. - Dotychczas mówiłaś jedynie o waszych relacjach, a z nich widać, jak blisko jesteście. Kochasz go, prawda? Chodzicie ze sobą?
Alice zamarła na to pytanie, nie potrafiąc wydusić ani słowa. Takich słów z ust Lucasa się zupełnie nie spodziewała. Dotychczas nie myślała o swojej relacji z Klausem w takich sposób. Po prostu cieszyła się każdą chwilą, którą mogła z nim przeżyć, chwytała te dni z ogromną chciwością, jakby bała się, że taki stan rzeczy może w każdym momencie przeminąć. Nigdy nie zastanawiała się głębiej, jak jest postrzegana przez swojego partnera. ,,Czy on mnie kocha?" - pomyślała niepewnie. Zamknęła oczy, przypominając sobie słowa, które blondyn powiedział dwa lata temu - "miłość sprawia, że jesteśmy słabi".
- Nie - wampirzyca pokręciła gwałtownie głową. - Nie wydaje mi się, żebyśmy ze sobą chodzili w takim sensie, jak postrzegają to ludzie. Nie wiążą nas takie bliskie relacje, jakie powinny wiązać parę. Zresztą, Klaus by tego nie chciał.
- To dlaczego robisz, to co on chce? - nie rozumiał Lucas. - Po co zabijasz i krzywdzisz innych?
- Po co? - powtórzyła głucho Alice, nerwowo wyginając palce. - Nie wiem. Chyba po prostu taka jestem.
- Nieprawda! - zaprotestował gorliwie barman. - Ty taka nie jesteś! Jesteś dobra, miła i pełna współczucia... Na pewno nie jesteś morderczynią!
Alice zaśmiała się serdecznie na te słowa. ,,Dwa lata temu twierdziłam dokładnie to samo" - pomyślała, nie potrafiąc przestać się śmiać. Nie wiedziała, z jakiego powodu ta zbieżność wyrażeń tak ją rozbawiła. Może dlatego, że dzięki temu wreszcie znalazła w sobie siłę do działania, której zabrakło jej po pokonaniu Hope.
- To prawda - stwierdziła spokojnie. - Ja i Klaus... Jesteśmy do siebie podobni. On zobaczył to już podczas naszego pierwszego spotkania. Dojrzał we mnie potencjał na partnerkę, którego w trakcie tysiącletniego życia nigdy wcześniej nie widział. Z początku też mu nie wierzyłam. Nawet wtedy, kiedy oficjalnie zgodziłam się zostać jego wspólniczką, nie potrafiłam wyobrazić sobie siebie w tej roli. Dopiero w momencie, w którym pierwszy raz pozbawiłam kogoś życia, zrozumiałam, co zawsze próbował mi powiedzieć. Zamordowanie tego człowieka sprawiło mi przyjemność. Wyrzuty sumienia, które pojawiły się parę sekund po zabójstwie zdusił uścisk, który zafundował mi wtedy Klaus. Był ze mnie dumny i tylko to się liczyło.
- Czyli zabijasz ze względu na niego! - zawołał triumfalnie Lucas, jakby słowa Alice potwierdziły jego zawiłą teorię.
- Tak - odpowiedziała dziewczyna. - Dla niego poświęciłam swoją niewinność i wkroczyłam na drogę, z której nie było już wyjścia. Uwolniłam demona zła, który we mnie siedział. To była decyzja bez odwrotu.
Po tych słowach wbiła w Lucasa swój czujny wzrok. Przez parę minut patrzyli sobie w oczy w kompletnym milczeniu. W końcu Alice wetchnęła głośno i w wampirzym tempie niespodziewanie znalazła się tuż przed barmanem. Wciąż nie spuszczała spojrzenia z jego fiołkowych tęczówek.
- Dlatego nie mogę się poddać - wyszeptała. - Uwolniłam swoją mroczną stronę tylko i wyłącznie dla Klausa. Bez niego moje życie nie ma sensu. Nie pozwolę, żeby zniszczyła to jego zazdrosna, żałosna córka.
Jej oczy wciąż skanowały twarz Lucasa na wylot. Zawstydzony chłopak spuścił wzrok, unikając tego niepokojącego spojrzenia. Alice uśmiechnęła się smutno i zdecydowanym ruchem ponownie skierowała jego oczy na swoje.
- Dziękuję ci, Lucas - powiedziała ciepło. - Na prawdę mi pomogłeś. Teraz jednak musisz zapomnieć o naszym spotkaniu. Nie będziesz pamiętać o niczym, co ci powiedziałam. Idź do domu i ciesz się życiem.
Po tych słowach natychmiast zniknęła.
CZYTASZ
Splamieni krwią 2: Tu jestem, wampirku | Klaus Mikaelson
Vampire,, Każdy z nas ma w sobie iskrę zła. Kwestią tego, czy ją wykorzysta, czy nie, są jego możliwości i żal do świata, jaki posiada." Gdy wszystko wydaje się być idealne, coś musi zacząć się komplikować. W przypadku Alice i Klausa, zaczyna komplikować s...