ROZDZIAŁ 13 - ,,Nie chcę z tobą rozmawiać"

581 37 10
                                    

Alice długo wpatrywała się w rudowłosą z mieszanymi uczuciami. Nie wiedziała, co tak na prawdę miała o tym wszystkim myśleć. Córka... To słowo huczało w jej głowie jak tornado, niszcząc wszystko, co dotychczas było w niej poukładane. ,,Przecież Klaus jest wampirem już od tysiąca lat!" - nie rozumiała dziewczyna. - ,,Jakim cudem może mieć dziecko?". Alice z całej sił zmusiła się, aby spuścić wzrok z obłędnie niebieskich oczu Hope. Starając się powstrzymać zalewające ją emocje, odwróciła się gwałtownie, bezwiednie wbijając spojrzenie w znak restauracji, w której przed chwilą pierwotny kupił jej przepyszne danie.

- Nigdy nie mówiłeś, że masz córkę - powiedziała w końcu, sama zdziwiona opanowaniem swojego głosu.

Klaus spiął się lekko, dłużej nie koncentrując się na rudowłosej i poświęcając całą swoją uwagę partnerce.

- Nie - potwierdził krótko. - Nie było takiej potrzeby.

- Cóż, wydaje mi się, że jednak była - Alice zacisnęła pięści, ale wciąż nie zmieniała swojej pozycji. - Nie uważasz, że ojcostwo to istotna kwestia?

Blondyn nie odpowiedział. Wlepił swój wzrok w niebo i zamyślił się na chwilę, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Nie zgadzał się z opinią Alice. Nie uważał ojcostwa za ważną kwestię.

Dlaczego nie powiedział wampirzycy o posiadaniu córki? Zastanawiał się nad tym wiele razy. Sądził jednak, że taka informacja niczego by nie zmieniła. ,,To nic ważnego" - przekonywał się, ilekroć podobna myśl zagościła w jego głowie. Nie chciał nikomu wspominać o posiadaniu dziecka, bo miał wrażenie, że jakiekolwiek zdanie dotyczące Hope Mikaelson wywoływało w nim masę sprzecznych emocji.

- Nie - powtórzył, krzywiąc się i zaszczycając stojącą wciąż za nim córkę szybkim, ostrym spojrzeniem. - Nie uważam.

A jednak, mimo takiego nastawienia, wciąż o Hope myślał. Już dawno obiecał sobie, że pozbędzie się ciężaru, jakim jest posiadanie dziecka. Nie chodziło tu o opiekę nad nim i inne sprawy, na które tak zwykli narzekać ludzcy rodzice. W przypadku Klausa, ciężarem było odpowiednie zachowanie, które wymagał od siebie podczas kontaktów z Hope.

Zawsze tak się starał, żeby była szczęśliwa. Spędzając z nią czas, kiedy była młodsza, kontrolował się jak nigdy wcześniej, pierwszy raz w życiu przejmując się czyjąś opinią co do jego osoby. Zawsze wiedział, że taki stan rzeczy nie przetrwa długo i pewnego dnia wszystko runie. No i runęło, a on stał się bestią nawet w oczach tej jednej, jedynej dziewczynki, która dotychczas uważała go za bohatera.

Od tego czasu nie zbliżał się do niej więcej, pomimo usilnych prób całej jego rodziny, wliczając w to samej Hope, na sprowadzenie go z powrotem do domu. Było już za późno. Już zdał sobie sprawę, że nie chce krzywdzić dziewczyny swoją obecnością... Zdał sobie sprawę, że jest tak samo beznadziejnym ojcem, jak Mikael.

- Ja tu wciąż jestem! - niezręczną ciszę przerwał pełen napięcia głos Hope. - Zdajesz sobie z tego sprawę?

- Tak - stwierdził Klaus, mrużąc oczy. - Niestety wciąż tu jesteś.

Rudowłosa wzięła głęboki, urwany gwałtownie oddech. Widać było, że sili się na jakąś celną ripostę. Jednak zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Alice odwróciła się gwałtownie od wcześniej obserwowanej tabliczki i lekko podeszła do oburzonej dziewczyny.

- Klaus, nie przesadzaj, proszę - powiedziała spokojnie, kładąc Hope rękę na ramieniu. - Nie wiem, jakim cudem ta dziewczyna jest twoją córką, ale nie możesz jej tak traktować...

Mężczyzna prychnął i ostentacyjnie odwrócił się na pięcie. Następnie, nie zwracając uwagi na pełne zrezygnowania westchnięcie Alice, ruszył przed siebie.

Splamieni krwią 2: Tu jestem, wampirku | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz