ROZDZIAŁ 4 - ,,Kolejne kłamstwo, moja droga"

816 47 12
                                    

Alice stała pośrodku niewielkiego zaplecza, nie mogąc zmusić się do wykonania ruchu. Klaus wyszedł już dobre pare minut temu, a ona wciąż nie potrafiła się pozbierać. ,,Okłamałam go, aby uratować jakiegoś nieznanego mi człowieka" - pomyślała z wyrzutem do samej siebie. - ,,Zdradziecki impuls...".

- D-dziękuję - usłyszała drżący głos za plecami. - Kryłaś mnie. Zawdzięczam ci życie.

Dziewczyna odwróciła się gwałtownie. Stał przed nią młody mężczyzna, około dwudziestu lat. Miał długie, lekko opadające mu na twarz włosy, czarne, jak smoła. Zza tej ciemnej kurtyny patrzyły na Alice śliczne, fiołkowe oczy. ,,To barman, którego przed chwilą uratowałam" - spowolnione przez szok myśli wampirzycy stopniowo zaczynały z powrotem pracować. ,,Gdy nie kuli się ze strachu pod szafą, wygląda całkiem słodko" - zdała sobie sprawę dziewczyna, tempo przyglądając się nieznajomemu.

- Hej, wszystko w porządku? - zaśmiał się ocalały, siląc się na wesoły ton. - Dlaczego tak stoisz? Słuchaj, to ja powinienem tu być w szoku. Przed chwilą bar, w którym pracuję eksplodował, słyszę jakieś bajki o czarownicach i klątwach, a na końcu jakiś psychopata chce mnie zabić.

- On nie jest psychopatą - przerwała mu Alice, pod wpływem gniewu na ośmielającego się obrażać Klausa człowieka, odzyskując zmysły. - Po prostu chciał mnie chronić. Nie zabił dla zabawy... Tym razem.

Nieznajomy drgnął.

- T-tym razem? - powtórzył głucho, wpatrując się w rozmówczynię z przerażeniem. - On jest prawdziwym mordercą? A ty kim, jego wspólniczką?

To odkrycie wydawało się go zupełnie wytrącić z równowagi. Jeśli wcześniej myślał, że to wszystko to jakiś jeden, wielki żart, to teraz zdał sobie sprawę z swojej pomyłki. Wyprostował się jak struna i w nerwach, nieświadomie szarpnął za włosy.

- Uspokój się - burknęła Alice. - Ciesz się, że...

- Alice! - krzyk Klausa odbił się echem po pomieszczeniu. - Co ty tam robisz? Chodź tu!

Słysząc przerażająco znajomy, mocny, brytyjski akcent, barman wyprostował się jeszcze bardziej. Wampirzyca uśmiechnęła się pod nosem. Pamiętała, kiedy sama tak się go bała.

- Poczekaj chwilkę! - odkrzyknęła, starając się brzmieć na zrelaksowaną. - Wybieram nam jakiś alkohol. Dużo tu tego.

Zamiast odpowiedzi, Alice usłyszała zdecydowane kroki. ,,Klaus nie może tu wejść i zobaczyć, że barman jest żywy i ma się dobrze" - panikowała.

- Nie wchodź tutaj! - zawołała rozpaczliwie.

 Kroki ustały.

- Dlaczego? - burknął pierwotny.

,,Myśl, Alice, myśl" - krzyczała każda komórka ciała dziewczyny. Była przerażona faktem, że hybryda mógłby odkryć jej kłamstwo i okazaną litość. Nie chciała sobie nawet wyobrażać, jak wściekły by był. Nie chciała go zawieść. Sama myśl o tym była bolesna.

- To ma być niespodzianka - wyjaśniła wesoło. - Daj mi się czymś zaskoczyć. Proszę.

,,Kolejne kłamstwo, moja droga" - sumienie Alice grzmiało bezlitośnie. Po drugiej stronie ściany rozległo się zniecierpliwione warknięcie.

- Pospiesz się - dziewczyna była przekonana, że Klaus przewrócił oczami.

Z powrotem odwróciła się w kierunku uratowanego człowieka. Chłopak, widząc, że wampirzyca dalej nie zamierza go wydać, rozluźnił się nieco. Nadal jednak spoglądał na nią podejrzliwie zza czarnych włosów. Alice westchnęła i podeszła bliżej do ocalałego.

- C-co chcesz zrobić? - wyszeptał ze strachem barman.

Dziewczyna nie zwracała już uwagi na jego wątpliwości i lęki. Zmarnowała na niego zdecydowanie za dużo energii. Spojrzała mu prosto w oczy i spytała:

- Jak masz na imię?

Chłopak drgnął, ale nie wahał się długo.

- Lucas - opowiedział płynnie.

Wampirzyca uśmiechnęła się nieznacznie. ,,Werbeny brak" - pomyślała z ulgą. Chciała mieć jednak pewność, wciąż mając w uszach słowa Klausa. "Nigdy nie zdawaj się na przypadek" - powtarzał z wyjątkowo poważną miną. W akompaniamencie brytyjskiego akcentu brzmiącego w jej głowie, pochyliła się nad szyją barmana i zaciągnęła się powietrzem.

- Co ty robisz? - wymamrotał z konsternacją chłopak.

Tego sposobu na wykrywanie werbeny w krwi ofiary również nauczył ją Klaus. Wydzielała ona nikły, choć charakterystyczny zapach, gdy płynęła wraz z krwią w ciele człowieka. Najłatwiej było wykryć ją w tętnicy szyjnej, gdzie szkarłatna ciecz płynęła najszybciej. Zapach werbeny nie unosił się nad skórą barmana. Alice uśmiechnęła się.

- Lucas, mój drogi - powiedziała patrząc czarnowłosemu prosto w oczy. - Zapomnij, co się dzisiaj stało. Zrezygnuj z tej pracy i wyjedź z miasta. Najlepiej odwiedź rodzinę lub dalszych krewnych. Byle daleko stąd.

Chłopak zamrugał i nieprzytomnie rozejrzał się dookoła, ale Alice już tam nie było. Chwyciła z półki byle jakie whisky i w wampirzym tempie opuściła pomieszczenie.

Splamieni krwią 2: Tu jestem, wampirku | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz