ROZDZIAŁ 17 - ,,Klątwa się sprawdza"

584 37 7
                                    

Słońce powoli już zachodziło, a ludzie zaczęli chować się w swoich domach. Zaczynała się ta przytłaczająca, groźna aura nocy. Tak zaczynało się wiele banalnych horrorów - mała mieścinka, góry i ciemność. Z każdego rogu wyskoczyć mogła przerażająca istota, tylko myśląca, żeby rozszarpać niewinną ofiarę na strzępy.

Lake Placid idealnie nadawało się, aby być miejscem podobnych wydarzeń. Mimo to, wioska uznawana była za bardzo spokojną, a mieszkańcy twierdzili, że uwielbiają to miejsce właśnie ze względu na wszechobecna tutaj harmonia. Dlaczego więc, gdy tylko mrok przejmował władzę nad światłem, tłumnie chowali się w domach? Stereotypu niebezpieczeństwa czającego się w nocy nie dało się wyplenić nawet w tym, pacyficznym miejscu.

Na wyjątkowo dużej, jak na rozmiary mieścinki ulicy, została już tylko jedna osoba. Stała tam już od dłuższego czasu, nie zwracając uwagi na otaczający ją świat. Nie ruszyła się nawet o centymetr, kiedy przechodnie przypadkiem ją potrącali, nie przekręciła nawet głowy, żeby popatrzeć na przepiękny zachód słońca, nadający niebu niesamowity, pomarańczowy kolor.

Była to młoda, niska kobieta o mysich włosach i bladej cerze. Jej usta zaciśnięte były w cienką kreskę, jakby w każdej chwili były gotowe rzucić wyzwanie wyzwanie komukolwiek, kto śmiałby się do ich właścicielki odezwać. Na twarz opadała jej niezwykle długa, gęsta grzywka, krzywo obcięta i zaniedbana. Cała jej postać wiała chłodem, który prawdopodobnie odczuwał każdy, kto przebywał od niej w odległości przynajmniej parunastu metrów. Jedyną częścią ciała kobiety, dającym znak, że jej właścicielka żyje, były oczy. Czysto błękitne tęczówki błyszczały niewyobrażalną siłą i energią, nadając kobiecie, mimo jej zaniedbanego wizerunku, majestatyczny wygląd.

Kiedy ludzie całkowicie zniknęli jej z pola widzenia, kobieta ożywiła się nieco. Po raz pierwszy od długa ruszyła się i zaczęła rozglądać się dookoła, widocznie na kogoś czekając. Jednak minuty mijały, a nikt się nie pojawiał. Mimo to, przez twarz kobiety nie przemknął nawet cień irytacji. Wciąż czekała ze spokojem, niczym się nie przejmując.

W końcu mrok na dobre ogarnął Lake Placid, pozostawiając malutkie, potłuczone latarenki jedynymi źródłami światła. Wtedy, niespodziewanie ciszę nocy przerwał głośny, dziecięcy śmiech. Kobieta, która niezmordowanie stała na opustoszałej ulicy, teraz przysiadła na niewielkim murku i śmiała się jak mała dziewczynka, wymachując wesoło nogami. Mimo, że z początku odgłos ten przypominał śmiech dziecka, w miarę przysłuchiwania się mu, można było poczuć niemałe dreszcze. Miał w sobie coś niepokojącego i przerażającego zarazem.

- Oszalałaś? - powietrze przeszył pełen konsternacji syk innej osoby. - Co cię tak bawi?

Tuż przed kobietą pojawiła się nowa sylwetka. Z postawy i głosu można było rozpoznać w nim mężczyznę. Był wysoki i barczysty. Przy niewielkiej towarzyszce wyglądał wręcz na olbrzyma. Miał krótkie, idealnie ułożone, jasnobrązowe włosy i przenikliwe spojrzenie niesamowicie bursztynowych oczu.

- Zawsze karzesz na siebie czekać, Mike - kobieta natychmiast przybrała swój dotychczasowy, poważny wyraz twarzy i przyglądała się nowoprzybyłemu z gniewem. - To brak szacunku.

- Tylko nie mów, że zamienisz mnie za karę w ropuchę - parsknął mężczyzna, nie przejmując się wrogim tonem towarzyszki. - Nie przesadzaj, maleńka. Rozluźnij się. Przed chwilą byłaś taka szczęśliwa.

- Nie nazywaj mnie tak - burknęła kobieta, zaciskając pięści. - Masz szczęście, że mam dobry humor. Inaczej leżałbyś tutaj, wijąc się z bólu.

- Sadystyczna, jak zawsze - zaśmiał się brunet.

Jego uśmiech pobladł jednak nieznacznie pod piorunującym spojrzeniu towarzyszki.

- Jeśli darujesz sobie swoje kolejne, głupie docinki, powiem ci o co chodzi - warknęła kobieta. -  Nie zapominaj się. Jesteś tu, gdzie jesteś, tylko dzięki mnie.

- Przeceniasz się - mruknął mężczyzna. - Niczego nie jestem ci winien.

- Mylisz się. Gdyby nie ja, wciąż siedziałbyś zamknięty w domu, knując nierealne, paranoiczne plany. Jesteś nikim bez tej części mojej mocy, którą w tobie umieściłam. Pamiętaj o tym.

Po tych słowach na ulicy ponownie zapadła cisza. Mike zamilkł, jakby ostatnia wypowiedź kobiety mocno go poruszyła. Wiedział, że miała rację. W tym momencie nie dorastał jej nawet do pięt. ,,To się za niedługo zmieni" - pomyślał z zadowoleniem. - ,,Muszę być cierpliwy. Droga zemsty jest długa i kręta, ale jej efekt rekompensuje każdy wysiłek".

- Widziałam ją - odezwała się w końcu kobieta. - Była tutaj i rozmawiała z interesującym chłopakiem. Powiedziała mu wszystko, a potem wymazała pamięć.

- A więc wszystko idzie zgodnie z planem - bursztynowe oczy mężczyzny zabłysły złowrogo.

Jego towarzyszka pokiwała radośnie głową.

- Sieć powoli się oplata. Za niedługo mała Alice będzie siedzieć w niej po uszy... - wyszeptała.

- A stamtąd nie będzie już drogi ucieczki - dodał brunet.

Po tych słowach pochylił się nad twarzą kobiety i powoli zbliżył do jej ust. Jego towarzyszka zastygła, niepewnie przyglądając się poczynaniom mężczyzny.

- Klątwa się sprawdza - wymruczał Mike, złączając ich usta w pocałunku.

Splamieni krwią 2: Tu jestem, wampirku | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz