Rozdział I

2.7K 81 107
                                    

- Och, Harry, pospiesz się. Ron pewnie już na nas czeka. Mieliśmy być w Norze pół godziny temu.

- Nie moja wina, że Hedwiga tak długo wracała. Dobra, możemy iść, a właściwie spłonąć? Tak się chyba nie mówi.

- A masz proszek Fiuu?

- Jasne, że mam. Za kogo ty mnie masz, Hermiono?

- Dobra, to chodź, nie możemy się już więcej spóźnić.

Harry zbiegł po schodach, ciągnąc za sobą kufer, a Hermiona pognała prosto za nim.

- Do widzenia państwu. Kolacja była pyszna, Pani Dursley.

Wzrok, którym zgromiła Hermionę, wyglądał, jakby miała już zdecydowanie dość goszczenia tej "odstającej od normy dziewczyny", jak to wyraziła się ciotka Petunia kilka godzin wcześniej, prosto przed przybyciem Hermiony. Harry wiedział jednak, że ciotka i tak była rada, widząc z pozoru tak 'normalną' dziewczynę.

Harry zapalił ogień i wsypał szczyptę proszku Fiuu do kominka.

- Panie przodem- powiedział do Hermiony, a ta weszła do kominka i rozpłynęła się w płomieniach. Sam wskoczył chwilę później z kufrem i mówiąc "do widzenia", sypnął trochę proszku do płomieni.

Dudley za każdym razem był w niebo wzięty, jak to w ogóle możliwe, że wytrzymują taką temperaturę i raz chciał nawet spróbować, ale tylko dotkliwie się poparzył. Wylądował w końcu w szpitalu i cudem udało się uratować jego skórę na zadku.

Harry znalazł się w kominku, ale tym razem była to Nora.

- Ach, Harry, kochaneczku, jesteś cały osmolony- powiedziała Pani Weasley i zaczęła wycierać jego czoło z popiołu- Ginny zrobiła kolację, zaraz was zaprowadzę. Fred! George! Chodźcie, zaniesiecie kufer Harry'ego na górę! Och, Harry, wypuść Hedwigę, będzie na pewno zadowolona.

- Ymm, tak... Już ją wypuszczę.

- Harry! Hermiona!- Ron wpadł do domu, trzymając talerze.

- Ronaldzie Weasley! Prosiłam, żebyś nakrył do stołu!- Pani Weasley jednak ucichła, kiedy przyjaciele zaczęli wymieniać się przeżyciami z wakacji.

- Byłam we Francji, co prawda, za pierwszym razem było znacznie lepiej, ale wiecie, wiele się nauczyłam.

- Tak, tak... Wiemy, Hermiono. Harry, a ty gdzie byłeś?

- Yyy... Ja... No cóż, jak zawsze. Siedziałem w domu, ale tym razem Dursleyowie byli znacznie milsi. Jednak Moody, Lupin, Tonks i twój tata przemówili im do rozumu. Widziałem się też z Syriuszem. A ty, co robiłeś?

- A wiecie, odwiedziliśmy Charliego w Rumuni no i wiadomo latałem na miotle w ogrodzie. Trochę trenowałem z Ginny, w końcu oboje gramy w Quidditcha. Jak chcesz Harry, to później potrenujemy. Chętnie przelecę się na twojej Błyskawicy, a i Ginny pokaże Ci, czego się nauczyła.

- Jasne, chętnie.

Wszyscy poszli na kolację, którą Ginny starannie przygotowała. Molly Weasley stwierdziła, że zjedzą na dworze, gdyż pogoda jest piękna. Zaraz po posiłku, przy którym wszyscy o wszystko pytali, Ginny, Harry, Ron, Fred i George poszli grać w Quidditcha i trochę potrenować, żeby na pewno wygrać ze Ślizgonami. Hermiona zaś zaszyła się w pokoju, czytając książki.

***

U Weasleyów wszyscy doskonale się bawili, grali w Quidditcha, czarodziejskie szachy albo eksplodującego durnia. Minęły dwa tygodnie i wakacje dobiegły końca. Molly Weasley kupiła swoim dzieciom, a także Harry'emu i Hermionie wszystkie podręczniki do szóstej klasy.

To nie tak, jak myśliszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz