Rozdział XXXII

252 17 17
                                    

Hermiona obudziła się w sobotę wyjątkowo późno. I to nie z własnej woli, a przez krzyk Harry'ego. Szybko założyła mugolskie ubrania i poszła na dół, żeby zobaczyć, czego chciał od niej Harry.

- Spóźnimy się.

- Gdzie? - zapytała zdezorientowana Hermiona.

- No na śniadanie, a gdzie niby?

- Nie wiem, dlatego pytam.

- No już, chodź.

Poszli do Wielkiej Sali, a właściwie Harry niemal biegł. Kiedy weszli do pomieszczenia, parę osób już wychodziło po skończonym posiłku. Siedli przy stole i przywitali się ze znajomymi.

- Czy ty w ogóle spałaś, Granger?

- Spałam. Trochę. Ty też nie wyglądasz dobrze, Malfoy.

- Miałem problemy z pierwszorocznymi. Biegali po lochach i Slughorn się obudził i... No cóż, faktycznie mało spałem i przeze mnie odebrali Slytherinowi 20 punktów...

- Draco! Jesteśmy na ostatnim miejscu! - krzyknęła Pansy, wstając, ale chwilę później z powrotem usiadła i dodała - przez ciebie przegramy.

- Powinieneś dostać dodatnie punkty za pilnowanie pierwszaków - powiedział cicho Harry. - Skoro Slughorn tak nie myśli, ale ja owszem, to...

- Nie możesz dawać punktów za nic, Harry - przerwała mu Hermiona. - To wbrew zasadom. Mogą cię wyrzucić, jeśli się dowiedzą.

- Dobra, dobra - powiedział, a kiedy Hermiona się odwróciła, szepnął do Draco - dam ci te punkty, jak nie będzie patrzeć.

Draco uśmiechnął się do niego i nałożył sobie dwa tosty, po czym posmarował je dżemem truskawkowym.

- Co dzisiaj porobimy? Mamy w końcu weekend.

- Ja się idę uczyć do biblioteki - powiedziała Granger i wzięła do ust kawałek kiełbaski.

- Czy ty się kiedyś nie będziesz uczyć?

- Bardzo śmieszne, Malfoy. Mam do napisania wypracowanie. A nawet dwa, dlatego odpadam.

- My raczej też - powiedziała Pansy.

- A wy co znowu?

- Mamy zaproszenie na "prywatną imprezę" - powiedziała Ginny, kreśląc w powietrzu cudzysłów.

- Co kurwa?

- W Pokoju Wspólnym Ravenclawu. Trzeba znać odpowiedź na zagadkę, żeby cię przyjęli i pokazać zaproszenie.

- Przecież, Parkinson, ty tam nie masz znajomych. A ty, Ginny, jesteś znienawidzona przez Lunę - powiedział Harry, starając się, żeby nie zabrzmiało to chamsko.

- Okazuje się, że Luna bardzo chce, żebyśmy tam właśnie przyszły.

- Czyli to pułapka - podsumował Draco.

- Tak, ale raczej dla mnie, nie dla Ginny. Poza tym musimy tam pójść, bo nigdy nie dostałam zaproszenia na prywatną imprezę w Hogwarcie. Nie wiedziałam, że coś takiego w ogóle istnieje.

- Harry? Mogę w takim razie liczyć na ciebie?

- No ja nie mam żadnej wymówki, więc jasne. Może pójdziemy do Hogsmeade?

- Czemu by nie - Draco wzruszył ramionami i ugryzł tost.

- Dobra ja lecę. Życzę miłej imprezy. Wróćcie w miarę trzeźwe. A wam miłej randki.

- To nie jest randka - powiedział obojętnie Harry.

- Nazywaj to, jak chcesz, ale to jest randka - wtrąciła się Ginny. - Chodź, Pans, musimy się przygotować na wytworne tańce.

To nie tak, jak myśliszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz