Rozdział XX

296 15 16
                                    

Harry wstał niedługo przed śniadaniem i ubrał się w jeansy i bluzę. Nie musiał mieć szat, gdyż była sobota. Kiedy tylko się ubrał, zszedł na dół do Pokoju Wspólnego, gdzie już siedziała Hermiona i Ginny.

- Hej - Hermiona podeszła do chłopaka i pocałowała go. - Czekałyśmy na ciebie.

- To co, możemy już iść?

- Tak, jasne. W ogóle to Cho Chang ciebie szukała.

- Mnie? Po co?

- Nie wiem, ale wyglądała na zadowoloną. Może jej przeszło po Cedriku i chce do ciebie wrócić?

- No cóż, nawet jeśli chce, to trochę za późno się zorientowała. Nie martw się, nie zostawię cię.

Poszli do Wielkiej Sali, gdzie siedli ze Ślizgonami, jakby w ciągu ostatniego tygodnia nagle zmienili dom.

- Potter we własnej osobie. Czy wy wiecie, że dalej jesteście Gryfogłupkami?

- Och, Draco, przestań - powiedziała Pas, uciszając Ślizgona.

- Jak noga? - zapytała Ginny, siadając obok Parkinson.

- Wszystko dobrze.

- Pamiętajcie, że musimy dzisiaj poszukać czegoś o horkruksach.

- Powtarzasz się, Granger.

- Ty też, Malfoy.

- To o której idziemy do biblioteki? - przerwał ich konwersację Harry.

- Po śniadaniu. Nie będziemy marnować czasu.

***

Cała piątka poszła do biblioteki, gdzie zaczęli szukać ksiąg o horkruksach. Po dwóch godzinach skrupulatnych poszukiwań opadli zrezygnowani na krzesła przy jednym ze stolików. Hermiona siadła koło Harry'ego, Draco po drugiej stronie chłopaka, a Ginny na kolanach Pansy naprzeciwko.

- Nie wierzę, że nic nie ma - powiedziała Hermiona.

- Widzisz, Granger, a tak ci się spieszyło.

- Zamknij się, Malfoy.

- Nie będziesz mi rozkazywać.

- Przestańcie! - Harry podniósł się z krzesła i stanął obok. - Jesteście niemożliwi. Powinniśmy pójść do kogoś, kto może wiedzieć coś o horkruksach.

- Do Slughorn'a - powiedzieli na raz Hermiona i Draco.

- Myślicie, że nam powie cokolwiek?

- Może i nie, ale spróbować zawsze warto - powiedziała Hermiona, wzruszając ramionami.

- No dobra, to idziemy do niego.

Wszyscy jak na zawołanie wstali ze swoich miejsc i skierowali się do wyjścia. Ginny i Hermiona szły na końcu, a cały "pochód" prowadził Harry.

- Chyba jednak nie kłamał - powiedziała Weasley.

- Właśnie chciałam to sprawdzić. Byłam pewna, że powie, że to zły pomysł. Wtedy oczywiste by było, że kłamał, ale się ze mną zgodził, a nawet sam to zaproponował. Nie mógł kłamać. Czyli to Slughorn'owi musiało się coś pomieszać.

- A co jak miał rację?

- Nie, nie może mieć racji. Harry nie może umrzeć, to wiem na pewno - powiedziała pewnym głosem Hermiona, w środku jednak nie była taka pewna tego, że to pomyłka.

***

- Dzień dobry, Panie Profesorze. Przepraszamy, że w sobotę, ale mamy ważną sprawę.

To nie tak, jak myśliszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz