Rozdział XII

350 15 5
                                    

- Draco! Gdzie ty jesteś?! - krzyczała Pansy, biegając i szukając chłopaka.

- Jestem, co się stałoooo? - powiedział Ślizgon, ziewając. - Dopiero wstałem, a ty od rana musisz drzeć mordę?

- To czy to? - zignorowała złośliwą uwagę i pokazała Draconowi czarną bluzę i biały sweter.

- Pojebało cię, drzesz się na pół szkoły, bo nie wiesz, co założyć?

- Tak. To chyba logiczne. To czy to? - powtórzyła, ponownie podnosząc do góry ubrania.

- Sweter.

- I do tego spódnica czy jeansy?

- Kobieto, daj mi spokój. Nie mam pojęcia, bierz, co chcesz.

- Ooo, Blaise, spódnica czy jeansy do tego? - wskazała na ubranie, które wybrał Malfoy.

- Zdecydowanie jeansy, koniecznie czarne. Jak masz to glany jeszcze i będzie bosko.

- Dobra, was oboje pojebało, idę się ubrać.

- Co on taki markotny? - zapytała dziewczyna.

- Ojciec napisał mu list. Jest wściekły na niego za to, że nie zagra na meczu z Gryffindorem i że Snape zrezygnował. Teraz nie ma, kto bronić Draco. Wiesz, od strony szkoły.

- To niedobrze, ale czy my możemy jakoś pomóc? Bo nie wiem, co moglibyśmy zrobić za bardzo.

- Nie możemy nic, możesz co najwyżej wygrać ten mecz.

- Łatwo ci mówić.

- Spoko, nikt od ciebie nie oczekuje, że będziesz lepsza od Pottera, ale wiesz, graj najlepiej jak umiesz.

- Przecież wiem.

- A tak odbiegając od tematu, dla kogo się tak stroisz?

- Dla ciebie.

- No weź powiedz, błagam. I nie mów, że dla Granger.

- Nie, przeszło mi z nią. Tylko się przyjaźnimy.

- To dla kogo?

- Dla nikogo, po prostu chcę się ładnie ubrać, czy to musi znaczyć, że robię to dla kogoś?

- Właśnie tak.

- Jesteś niemożliwy.

- Ty też. Dowiem się, dla kogo to?

- Nie ma szans - posłała mu całusa i odwróciła się, idąc do swojego dormitorium.

- Ej, to było chamskie!

- Nie ma za co!

***

- Hermiona!

- Nie musisz tak krzyczeć, słyszę cię bardzo wyraźnie.

- Masz jakieś zaklęcie, żeby wyprasować ciuchy. Zawsze mama to robiła.

- Oj, Ginny, jasne, że mam - powiedziała zaklęcie i ubrania, które Ginny miała na sobie, stały się idealnie wyprasowane.

- Dziękuję, idziemy na śniadanie?

- Tak, już. Zawołaj Harry'ego.

***

- Zakochane osoby są wkurzające - zauważył Harry, patrząc na Ginny.

- Co ty nie powiesz?

- Patrz, ona nawet nie zwraca uwagi, że coś mówimy.

- Nie tylko ciebie to irytuje - wskazała dyskretnie na Malfoy'a, który wykrzykiwał coś do Pansy, ale najwyraźniej dał sobie spokój, bo odwrócił się i zdenerwowany zachowaniem Parkinson zaczął gadać z Zabini'm.

To nie tak, jak myśliszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz